Gwałty, bicie i seks. Tak siostry zakonne wychowywały podopiecznych
W ośrodku prowadzonym przez siostry boromeuszki w Zabrzu dochodziło do gwałtów, bicia i psychicznego znęcania się nad dziećmi – twierdzą wychowankowie. Ci, którzy mieli znaleźć schronienie przed przemocą, wpadli w jeszcze większe piekło. Ofiary zakonnic stały się katami.
Z piekła rodzinnego do piekła u zakonnic
Tomek miał zaledwie cztery lata, kiedy został odebrany rodzinie. Policjanci pojawili się w jego domu w Rybniku z nakazem sądowym – dziecko miało trafić pod opiekę zastępczą. W jego domu panowała martwa cisza, dzieci były sparaliżowane strachem. Dzieci wychowane w takim piekle nie potrafiły mówić, nie potrafiły płakać, nie potrafiły walczyć o siebie.
Dla Tomka miało to być nowe życie – szansa na normalność. Trafił do ośrodka prowadzonego przez siostry boromeuszki w Zabrzu, miejsca, które miało stać się dla niego ucieczką. I choć ośrodek był symbolem nadziei dla wielu, dla niego okazał się piekłem na ziemi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Pasja jest kobietą". Magda Łucyan i Katarzyna Górniak otwarcie o endometriozie. Jak choroba niszczy życie Polek?
Ośrodek terroru
Ośrodek w Zabrzu, prowadzony przez siostrę Bernadettę – drobną, ale nieustępliwą i surową dyrektorkę, stał się miejscem, gdzie zamiast troski i ochrony, panowała przemoc. Siostra Bernadetta była postacią niezwykle kontrowersyjną, znaną w Zabrzu pedagożką, która po latach działalności w ośrodku zyskała mroczny rozgłos. – To był "dom zły" – kwituje Dariusz Nowak, prowadzący "Kryminalny Patrol" na YouTube.
Tomek trafił do ośrodka, gdzie panował system przemocy. Zgwałcony jako kilkuletni chłopiec przez starszego wychowanka, doświadczył czegoś, czego nie da się opisać słowami. Gwałty były tam normą. Starsi chłopcy "opiekujący się" młodszymi, nie byli tymi, którzy chronili, ale tymi, którzy sami stawali się oprawcami. To była brutalna hierarchia, w której dzieci były tylko obiektami przemocy. Siostry wiedziały o wszystkim. – To była ich metoda wychowawcza – ze zgrozą przyznaje Dariusz Nowak.
Do najbardziej przerażających wydarzeń dochodziło w tzw. "Gwiazdkach", pomieszczeniu, które w ośrodku stało się synonimem tortur. Tam dzieci były bite, poniżane i zmuszane do poniżających praktyk. Siostra Bernadetta, brutalna w swojej metodzie, biła wieszakiem, krzyczała na dzieci, zmuszała je do wielogodzinnego wachlowania prześcieradłami, aż materiał, po nocnym moczeniu całkowicie nie wysechł. Wychowankowie opowiadali, jak w zimowe noce zmuszała ich do biegania boso po śniegu, jak znosiła ich strach i bezsilność.
Ofiara staje się katem
Tomek został brutalnie zgwałcony już jako kilkuletnie dziecko przez starszego wychowanka. W ośrodku gwałty były normą – starsi chłopcy mieli "pod opieką" młodszych, nad którymi znęcali się w nocy. Chłopiec, który, przez lata był ofiarą, sam zaczął odgrywać rolę oprawcy. – Dla niego to była norma – bicie, poniżanie, gwałcenie. W końcu robił dokładnie to, co jemu robiono wcześniej – podsumowuje były policjant. Dziecko, które miało znaleźć bezpieczne miejsce, wpadło w krąg przemocy, który już na zawsze pozostał w jego psychice. I choć Tomek z czasem dorósł i opuścił ośrodek, to nie uwolnił się od tego, co przeszło przez jego życie. Gdy miał 18 lat, został odesłany z powrotem do patologicznej rodziny.
Siostry wykorzystywały system dotacji, wyrabiając dzieciom fałszywe dokumenty, by zdobyć większe fundusze na działalność ośrodka. Gdy wychowankowie osiągali pełnoletność, jak najszybciej kierowano ich z powrotem do rodzin, z których pochodziły – często patologicznych środowisk, które były w stanie zapewnić im tylko kontynuację traumy.
Tragiczny finał historii Mateusza
Kilka lat po opuszczeniu przez Tomka ośrodka sióstr boromeuszek w tym samym mieście, zaginął ośmioletni Mateusz. 6 lutego 2006 roku chłopiec poszedł na górkę zwaną "Deptą" w Rybniku, mając ze sobą plastikowy sprzęt do zabawy na śniegu, później określanym w śledztwie jako "saneczki" i "dupolot" – które okazały się być ważnym śladem w tej sprawie.
Poszukiwania Mateusza trwały długo, ale pogoda – śnieżyca i silny wiatr – uniemożliwiały skuteczne działania. Chłopiec zniknął bez śladu. Dopiero później śledczy zaczęli wiązać sprawę z dwoma mężczyznami: Łukaszem i Tomkiem. Okazało się, że obaj byli znani w okolicy, a Łukasz miał opóźnienie w rozwoju. Jego niepokojące zachowanie – ubieranie się w rajtuzy, zaczepianie dzieci – stanowiło dla ścigających go pierwszą wskazówkę.
Co się stało z ciałem?
Tomek, który dorastał w ośrodku sióstr boromeuszek, nie był przypadkowym przestępcą. W swojej celi, w rozmowie z współwięźniem, przyznał się do brutalnego porwania, gwałtu i zabójstwa Mateusza. Szczegóły, które podał, były szokujące, ale jednocześnie zgodne z faktami. Chłopiec z czerwonym "dupolotem", dwie pary spodni (sztruksy i kombinezon) – te wszystkie detale potwierdziły wersję opisaną przez matkę Mateusza. – To była spójna historia, której nie dało się zignorować – zdradza postępowania śledztwa były policjant.
Do dziś nie odnaleziono ciała Mateusza. Łukasz twierdził, że nie wie, co stało się po gwałcie, a Tomek mówił o wykopanym dole. Jednak żadne z miejsc wskazanych przez nich nie przyniosło rezultatu. – Śledczy podejrzewali, że Mateusz mógł zostać spalony w piecu, w którym tego dnia rozładowywano węgiel. To brutalna teoria, ale wydaje się bardzo prawdopodobna – ze zgrozą wyjawia Dariusz Nowak. Obaj mężczyźni zostali skazani na 25 lat więzienia. Lekarze nie stwierdzili u nich choroby psychicznej.
Ośrodek terroru
Policja, po wybuchu skandalu, odnalazła byłych wychowanków ośrodka. Wszyscy bez wyjątku potwierdzili brutalne traktowanie: gwałty, bicie, tortury. Na kanale "Kryminalny Patrol" Dariusz Nowak przyznaje, że wielu z nich to dziś przestępcy, narkomani, ludzie zniszczeni przez traumę.
– W tym ośrodku najgorsza była bezsilność dziecka, które nie widzi wyjścia – podsumowuje rozgoryczony Dariusz Nowak.
Siostra Bernadetta, dyrektorka ośrodka, została skazana na dwa lata więzienia. Siostra Franciszka otrzymała wyrok w zawieszeniu. Ośrodek w Zabrzu został zamknięty w 2015 roku. W 2022 roku wznowiono jego działalność.
Autorzy: Anna Kokoszka-Romer, Dariusz Nowak