Grzegorz Ciechowski, Małgorzata Potocka i Anna Wędrowska

Kiedy Grzegorz Ciechowski, lider Republiki, poznał Małgorzatę Potocką, był mężem swojej młodzieńczej miłości, pięknej Jolanty Muchlińskiej. Potocka – szczęśliwą żoną wykładowcy w szkole filmowej i znanego fotografika Józefa Robakowskiego, matką Matyldy. On mieszkał w Toruniu. Ona w Łodzi. Dlaczego w ogóle się spotkali?

Grzegorz Ciechowski i Małgorzata Potocka
Grzegorz Ciechowski i Małgorzata Potocka
Źródło zdjęć: © AKPA

24.11.2023 16:22

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Małgorzata Potocka wspomina to tak: "Kończyłam właśnie łódzką Szkołę Filmową i robiłam film dyplomowy. Mąż powiedział, że potrzeba do niego dobrej oprawy muzycznej i że słyszał o takim zespole rockowym Republika. I o takim chłopaku…". Traf chciał, że zespół wkrótce przyjechał do Łodzi. "Umówiłam się, że po ostatnim koncercie spotkam się z liderem zespołu Grzegorzem Ciechowskim. Usłyszałam go. Pomyślałam, że to absolutnie znakomita muzyka i właśnie taką chciałabym do mojego filmu".

Ale wtedy jeszcze się nie spotkali, a ona wyjechała na kilka miesięcy na stypendium do Nowego Jorku. Była zachwycona: poznała Yoko Ono, Andy Warhola... "Znakomicie dogadywałam się z takimi sławami. Nikt nie traktował mnie jak Kopciuszka zza żelaznej kurtyny, tylko jak pełnoprawną artystkę" – mówiła.

Wróciła jednak do Polski, bo mąż nie chciał emigrować. Postanowiła dokończyć film… Ponownie poprosiła o spotkanie z Ciechowskim. Już w studio nagrań w Warszawie przeżyła trzęsienie ziemi i pomyślała, że robi się niebezpiecznie. Potem napięcie tylko rosło. "Dziko głodni marzyliśmy, żeby coś zjeść. Wylądowaliśmy w hotelu Polonia. Kuchnia była już zamknięta, ale kelner mnie rozpoznał. Siedzieliśmy przy stoliku, patrzyłam na Grzegorza, a tymczasem odjeżdżały kolejne pociągi do Łodzi…".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

W pociągu przyrzekła sobie, że nie rozbije swojego małżeństwa. Sama miała 11 lat, gdy jej matka odeszła od ojca. Nie chciała tego zrobić swojej córce. Nie chciała, ale zrobiła.

Po pierwszym spotkaniu Ciechowski przez rok co dwa dni przyjeżdżał do niej do Łodzi. "Nasze spotkania były całkowicie platoniczne" – zapewnia Potocka. Nie ukrywała przed mężem, że się spotyka z Grzegorzem, przecież on cały czas pisał dla niej muzykę. Nigdy nie powstała… Natomiast przestało istnieć małżeństwo Potockiej i Robakowskiego.

"Do dzisiaj zastanawiam się, dlaczegoż, tak zakochana w swoim mężu, zdradziłam go. Dlaczego przyciągnął mnie rockowy idol mieszkający w bloku i jeżdżący małym czerwonym fiacikiem. Przecież ja byłam z całkiem innego świata" mówiła. Ten inny świat w 1986 r. stał się jej światem, gdy Ciechowski odszedł od żony. Z łódzkiego domu nie zabrała niczego. Przez jakiś czas jej córka Matylda mieszkała u swego stryja, ponieważ oni nie mieli odpowiednich warunków. "Codziennie ją odwiedzałam, przywoziłam ze szkoły, kładłam spać i wracałam na noc do Grzegorza". Po kilku przeprowadzkach znaleźli swoje miejsce na ziemi w wielkim domu z 27 pokojami, 7 łazienkami i z gigantycznym studiem nagrań w Dąbrówce.

W 1987 roku przyszła na świat ich córka Weronika. Jej tata był wtedy na koncertach w Tokio. "Byliśmy przygotowani, że urodzę, gdy wróci. Tymczasem zaczęłam rodzić przed terminem. Gdy poczułam bóle, pojechałam do Ministerstwa Sportu. Wiedziałam, że Kwaśniewski jeszcze nie wyjechał, następnego dnia spotka się z Grzegorzem. Wparowałam do pokoju, gdzie była narada. Pytam: »Który z was Kwaśniewski?«. Podniósł rękę – »To ja«. »Mam prośbę, musi pan zabrać zdjęcie dziecka dla Grzegorza. Siostra Alinka dostarczy je na Okęcie«. Kwaśniewski zdjęcie oddał".

Szczęśliwy ojciec opowiadał później: "Postawiliśmy zdjęcie Weroniki na stole pomiędzy butelkami wódki, whisky i sake, no i dawaliśmy czadu". Pani Małgorzata zupełnie nie brała pod uwagę możliwości, że ukochany może ją zostawić. A jednak… Rywalkę miała we własnym domu.

Anna Wędrowska w 1988 roku została opiekunką ich córki, ale Ciechowskiego znała od dawna. "Poznaliśmy się na jednym z koncertów. Ja byłam nastolatką, on 12 lat starszy ode mnie. Byłam fanką wpatrzoną w swojego idola. Zaczęłam opiekować się Weroniką, wówczas półroczną. Wkrótce z nimi zamieszkałam – mówiła. – To był dla mnie piękny, ale i bardzo ciężki czas. Romans z zajętym facetem to nie jest komfortowa sytuacja. Byłam przekonana, że to nie ma żadnej przyszłości. To trwało kilka lat. Byłam samotna, sama w święta, sylwestra, jako ta trzecia. Rozstawaliśmy się wiele razy, a za chwilę i tak do siebie wracaliśmy".

Wszystko zmieniło się, gdy Anna wygrała w loterii wizowej zieloną kartę, pozwalającą zamieszkać i pracować w USA. Zdecydowała się na emigrację. Ciechowski pojechał za nią (menedżer załatwił mu koncerty) i już na lotnisku poprosił o rękę.

Po latach Weronika Ciechowska tak o tym opowiadała: "Tata jako mężczyzna miał trzy życia – z Jolą, z moją mamą i z Anią. Rozstanie z moją mamą było dla niego bardzo trudne, bo wpadła w szał. Myślę, że była bardzo zraniona. Po rozstaniu rodziców nie widziałam taty chyba ze dwa miesiące. Dla mnie to była wieczność. W końcu rodzice doszli do porozumienia. Cieszyłam się, że mogę być z Anią i z tatą w każdy weekend. Ania była bardzo ważną postacią w moim życiu, byłam z nią bardzo związana".

Rozstanie rodziców odbyło się w atmosferze skandalu. Ciechowski wyszedł z domu ze szczoteczką do zębów, a żona oddała jego ubrania bezdomnym na Dworcu Centralnym. Muzyk nie miał gdzie mieszkać. Pomógł mu Wojciech Mann, oferując schronienie w mieszkaniu swojej mamy.

Po jakimś czasie wyjechali z Anną do Kazimierza Dolnego, tam się pobrali. Wynajęli stary drewniany dom, ale marzyli o powrocie do Warszawy. "W grudniu 2001 r. kupiliśmy działkę i by być blisko budowy, wynajęliśmy dom na osiedlu. Grzegorz podłączał sprzęt – wieże, telewizję itd. Ustawił wszystko, usiadł i powiedział, że źle się czuje. Zapytałam, czy mam wezwać pogotowie. Nie chciał, Zdecydowaliśmy, że pojedziemy do najbliższej przychodni" – wspominała pani Anna. Lekarze wykluczyli zawał, ale stan pacjenta ich niepokoił, dali więc skierowanie do szpitala.

"Tam Grzegorza do gabinetu zawieziono już na wózku, nie był w stanie iść. Tomografia wykazała tętniaka. Lekarz zakomunikował nam, że mamy podjąć decyzję o operacji. Dostaliśmy dwie godziny do namysłu, ale wielkiego wyboru nie mieliśmy. W pewnym momencie Grzegorz powiedział: »Ty decyduj«. Jego stan stale się pogarszał". Operacja trwała cały dzień. Wieczorem panią Annę poinformowano, że "wszystko się powiodło i trzeba czekać, aż organizm się wybudzi. O 22.30 znowu zadzwonił lekarz i powiedział, że sytuacja się skomplikowała. Że wystąpił rozległy zawał i nastąpiła śmierć mózgowa. Dodał, że nawet jeśli stan Grzegorza się poprawi, to będzie żył w śpiączce. Odłożyłam telefon i powiedziałam do mamy: »On już nie żyje«. O 8.35 zadzwonił telefon ze szpitala, że nastąpił zgon".

Grzegorz Ciechowski zmarł nad ranem 22 grudnia 2001 roku. "Nic nie pamiętam z tamtych świąt. Wiem, że byłam na zakupach, kupiłam coś dzieciakom i udawałam, że jest Wigilia". Pani Anna była w ósmym miesiącu ciąży z trzecim dzieckiem. Helena miała 6 lat, Brunon 5. Narodziny Józi "to była metafizyka. Na sali porodowej usłyszałam piosenkę »Zostawcie Titanica«, do której Grzegorz napisał słowa". Dwa lata później Anna Wędrowska poznała swego obecnego męża Wojciecha Skrobiszewskiego, z którym ma córkę Różę. Helena odziedziczyła talent muzyczny po ojcu. Brunon, łudząco podobny do taty, studiował na jednej z warszawskich uczelni i angażuje się w projekty związane z postacią ojca. Józefina tańczyła jazz, uczyła się gry na gitarze. Weronika mieszka w Ameryce, uczy jazdy konnej oraz prowadzi agencję sprowadzającą konie z Polski do USA.

Komentarze (25)