Blisko ludziSąd chce zabrać 5-miesięczną Wiktorię, ponieważ matka jeździ na wózku inwalidzkim

Sąd chce zabrać 5‑miesięczną Wiktorię, ponieważ matka jeździ na wózku inwalidzkim

Sąd chce zabrać 5-miesięczną Wiktorię, ponieważ matka jeździ na wózku inwalidzkim
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
22.11.2016 10:18, aktualizacja: 22.11.2016 12:29

Joanna Gawryś-Wojtyś przeżywa najtrudniejsze chwile w życiu. Sąd Rejonowy w Zielonej Górze chce odebrać jej córkę i oddać do pogotowia rodzinnego. Tę decyzję motywuje m.in. tym, że pani Joanna porusza się na wózku inwalidzkim. - To nieporozumienie. Niepełnosprawność ruchowa nie dyskwalifikuje mnie, żebym była dobrą matką. Ta decyzja jest dla mnie szokująca. Wiktora jest dla mnie całym światem. Nie wpuszczę policji, nawet gdy pojawi się w moim mieszkaniu z nakazem - mówi 32-letnia Joanna Gawryś-Wojtyś w rozmowie z serwisem WP Kobieta.

Na początku listopada br. zielonogórski sąd wydał postanowienie o ograniczeniu matce władzy rodzicielskiej. „Joanna Gawryś-Wojtyś porusza się na wózku, wymaga pomocy osób trzecich i nie jest w stanie samodzielnie sprawować opieki nad dzieckiem. (…) Nie posiada własnych źródeł dochodów, utrzymuje się ze świadczeń socjalnych. ” – czytamy w sądowym postanowieniu.

Joanna Gawryś-Wojtyś nie zgadza się z taką opinią. Pani Joanna urodziła się jako wcześniak, ważyła zaledwie jeden kilogram. Cierpi na czterokończynowe porażenie mózgowe (niedowład spastyczny). Pomimo niepełnosprawności świetnie sobie radzi.
- Potrafię samodzielnie się ubrać, umyć, uprasować rzeczy, przygotować posiłki. Jestem w stanie wyjść do miasta, ponieważ poruszam się na elektrycznym wózku. Dla mnie nie ma żadnych barier, oczywiście poza tymi architektonicznymi - mówi nam.

Jest grafikiem komputerowym i fotografem, ale przyznaje, że potencjalni pracodawcy nie reagują entuzjastycznie, gdy dowiadują się, że jest niepełnosprawna ruchowo.
- Niektórzy uważają, że jestem trędowata - mówi.
Gawryś-Wojtyś mieszka teraz z córką u rodziców, a w jej jednopokojowym mieszkaniu trwa remont. W pomoc zaangażowało się wiele osób. Pojawiła się też nadzieja na zmianę mieszkania socjalnego na większe. W wychowaniu córki pomaga jej mama - pani Krystyna. Sąd podważa również możliwości opiekuńcze babci. „Krystyna Gawryś zdaje się nie dostrzegać własnych ograniczeń wynikających z wady wzroku oraz obowiązku niesienia stałej pomocy choremu mężowi. W najbliższym otoczeniu rodziny nie ma osoby, która mogłaby przejąć opiekę nad dzieckiem. Pomimo podjętych przez MOPS działań, nie znaleziono skutecznych i wystarczających rozwiązań umożliwiających pozostawienie dziecka pod opieką matki” - czytamy w postanowieniu sądu w Zielonej Górze. Córka twierdzi, że babcia świetnie sobie radzi ze wszystkimi obowiązkami przy niemowlaku.

Prezes Sądu Rejonowego w Zielonej Górze jak na razie nie odpowiedział na nasze pytania dotyczące szczegółów tej bulwersującej sprawy. Dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Zielonej Górze również nie znalazł czasu na rozmowę z nami. Kobieta z pomocą adwokata odwołała się od postanowienia sądu. - Nie wyobrażam sobie życia bez Wiktorii. Nie poddam się - mówi pani Joanna.

Obraz
© Archiwum prywatne

Sąd zaznacza w piśmie, że „w przypadku zmiany okoliczności, w tym pojawienia się możliwości zabezpieczenia dobra dziecka w innej formie, umożliwiającej pozostawienie dziecka przy matce, połączonej z zapewnieniem odpowiednich warunków i całodobowej opieki dla matki i dziecka, sąd będzie rozważał zmianę niniejszego zabezpieczenia”.

W sprawę włączyło się już biuro Rzecznika Praw Obywatelskich, wysyłając na miejsce swojego przedstawiciela - głównego koordynatora ds. projektów regionalnych. Głos zabrał też Adam Bodnar. - Rodzinie pani Joanny brakuje systemowego wsparcia i sąd w Zielonej Górze nie miał innego sposobu zabezpieczenia interesu jej dziecka jak tymczasowe przekazania opieki rodzinie zastępczej – powiedział. - Osoby z niepełnosprawnościami mają prawo być rodzicami. Mają prawo opiekować się nimi, a ich dzieci mają prawo do przebywania w swojej biologicznej rodzinie. Rzecz w tym, że takie rodziny często potrzebują wsparcia i to wsparcie powinny otrzymać od państwa – dodała Anna Błaszczak-Banasiak, dyrektor Zespołu ds. Równego traktowania w Biurze RPO. Jej słowa potwierdza również Kamila Dołowska, dyrektor Zespołu Prawa Cywilnego w Biurze Rzecznika. - Mamy do czynienia z osobą niepełnosprawną. Pomocy osób trzecich wymagają zarówno pani Joanna, jak i jej mama. Być może państwo powinno zagwarantować tym osobom pomoc w znalezieniu ośrodka, w którym mogłyby zostać umieszczone – mówi.

Teraz celem misji RPO w Zielonej Górze jest stworzenie takiego sposobu wsparcia dla rodziny pani Joanny, żeby córeczka nie musiała jej opuszczać. A jeśli zostanie oddana do rodziny zastępczej, by błyskawicznie wróciła do swojej mamy. Do tego potrzebna jest pomoc samorządu i organizacji pozarządowych.

Marek Szambelan z Fundacji "Razem Lepiej" mówił w rozmowie z Wirtualną Polską: w Polsce co dziesiąte dziecko żyje w skrajnej nędzy, a co czwarte żyje w ubóstwie, niech sobie więc pani wyobrazi, gdyby te wszystkie dzieci poszły do pomocy społecznej, jaki tu byłby margines. Ile osób nie zwraca się po pomoc, ilu osobom wręcz pracownicy socjalni mówią: niech pani nie przychodzi po pomoc, bo będzie pani miała kontrolę, zabranie dzieci, i tak dalej.

Przypomnijmy, to nie pierwszy przypadek, gdy decyzja sądu o odebraniu matce lub opiekunom prawnym dziecka budzi kontrowersje. W 2013 roku cała Polska usłyszała historię pięcioletniego Maćka z Kokorzyc w woj. Dolnośląskim. Przy 109 centymetrach wzrostu chłopiec ważył 31 kilogramów. Jak twierdziła jego babcia, dla kurator sądowej to zbyt dużo i chciała odebrać im wnuka. Kurator stwierdziła, że "mały nie jest karmiony, tylko pasiony". Po długiej batalii sąd w Środzie Śląskiej zdecydował jednak, że pięciolatek zostanie z dziadkami.

Szerokim echem odbiła się też sprawa Anny Kapeli z Wrocławia. Wrocławski sąd odebrał jej dwójkę dzieci, ponieważ była niewydolna wychowawczo i gruba. Urzędnicy stwierdzili, że bezpieczeństwo dzieci jest zagrożone, bo kobieta jest chora. – Jestem osobą otyłą i to ma przeszkadzać w wychowywaniu dzieci. Od 25 lat jestem też chora na różę i sąd uważa, że mogę dzieci zarazić – mówiła na antenie TVP Info Anna Kapela.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (158)
Zobacz także