Sąsiedzkie wojny działkowe. "Zdarzają się naprawdę oryginalne donosy"

Sąsiedzkie wojny działkowe. "Zdarzają się naprawdę oryginalne donosy"

Spędzanie czasu na działce cieszy się dużą popularnością wśród Polaków
Spędzanie czasu na działce cieszy się dużą popularnością wśród Polaków
Źródło zdjęć: © East News | Danuta Matloch, REPORTER
Dominika Frydrych
26.04.2023 06:15, aktualizacja: 26.04.2023 07:50

Praca na działce, a później wypoczynek przy grillu? Dla wielu Polaków to wymarzony scenariusz wiosennego czy letniego dnia. Jednak problem pojawia się, gdy sąsiedzi zaczynają uprzykrzać życie. Opowiedzieli nam o tym działkowicze. Jedna z nich, Elżbieta, została zaatakowana przez nietrzeźwego sąsiada.

W Polsce działa prawie pięć tysięcy rodzinnych ogrodów działkowych, a zagospodarowanych działek jest ponad 966 tysięcy. Jak podawał w 2021 roku serwis Money.pl, dziewięć milionów polskich rodzin ma działkę rekreacyjną. Chociaż wciąż większość użytkowników to emeryci i renciści, działki – szczególnie od czasu pandemii – cieszą się coraz większą popularnością wśród 20-30-latków. Kontakt z przyrodą, prace ogrodnicze, opalanie, relaks przy grillu nęcą mieszkańców miast.

Problem pojawia się jednak, kiedy zza płotu non stop słychać głośną muzykę, albo nasze rośliny marnieją przez chemiczne opryski sąsiada. Jeszcze gorzej, gdy trafiliśmy na kogoś naprawdę agresywnego.

Zaprosiła sąsiada na grilla. Próbował ją zgwałcić

O wyjątkowo groźnej sytuacji opowiada Elżbieta, która ma działkę od dziesięciu lat. Dookoła niej znajdowały się nieużytki, jednak w zeszłym roku z jednej strony pojawiło się sąsiedztwo. - Chciałam być uprzejma, podzieliłam się roślinami, potrzebowali też stołu, więc im go załatwiłam - relacjonuje w rozmowie z WP Kobieta.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Mieliśmy kiedyś grilla wieczorem. Zaprosiłam też sąsiada, bo cały dzień pracował. Kolega pojechał po papierosy, w pewnym momencie zostałam sama z sąsiadem. Nagle zaatakował mnie i próbował mnie zgwałcić - wyznaje kobieta. - Kolega na szczęście szybko wrócił i ściągnął go ze mnie - dodaje.

Mężczyzna przepraszał, wyjaśniał, że zachował się tak przez alkohol, bo wcześniej pił u siebie, obiecywał, że nigdy więcej tak się nie zachowa. Od tamtego czasu przestali utrzymywać jakikolwiek kontakt, Elżbieta nigdy też nie była sama na działce.

- Cały czas się bałam. Było mi też wstyd, nie mówiłam o tym, nie zgłaszałam tego. Aż do momentu, kiedy nagle znów pojawił się na działce. Był agresywny, miał ze sobą metalową rurkę i groził, że mnie zabije. Obronił mnie mąż - opowiada Elżbieta.

Wówczas poszła na policję i zgłosiła to jako usiłowanie pobicia. Wspomniała też o sytuacji sprzed roku. Nie było za późno. Sprawą zajmie się prokuratura.

"Sąsiad włącza radio naprawdę głośno"

Nie tylko tak skrajne sytuacje mogą popsuć krew działkowcom. "Działka jest podstawową jednostką przestrzenną ROD, której powierzchnia nie może przekraczać 500 m2, służącą zaspokajaniu potrzeb działkowca i jego rodziny w zakresie prowadzenia upraw ogrodniczych, wypoczynku i rekreacji" - czytamy w regulaminie Polskiego Związku Działkowców.

Częstą zmorą są sąsiedzi, którzy właśnie "rekreacji" nadużywają i zakłócają spokój innych. Na internetowych grupach zrzeszających działkowców można znaleźć skargi na temat imprez, głośnej muzyki, a nawet transmisji mszy, w której, chcąc nie chcąc, biorą udział wszyscy dookoła. "Od wiosny do późnej jesieni sąsiad włącza radio naprawdę głośno od samego rana do późnego popołudnia. W niedzielę rano obowiązkowa msza. Normalnie do ogrodu od jego strony nie chce mi się wychodzić" - skarży się jedna z działkowiczek.

"Pół jabłonki było poobcinane byle jak, niechlujnie"

Kontrowersje wzbudzają też opryski. Na własnych grządkach można stosować chemiczne środki, problem pojawia się, kiedy zaczynają one szkodzić roślinom za płotem. Czasem wynika z tego prawdziwa sąsiedzka wojna.

"Na ogródku u mojej ciotki była taka sama sytuacja, trafił się maniak zielonej trawki, który zamiast wyrwać jedną koniczynkę, wszystko lał i pryskał, czym się da. A za płotem małe dzieci jadły truskawki. Wojowali rok z zarządem, bo wszyscy ich olewali, a sąsiad wyśmiewał. Przesadzili, co się dało, a działka sąsiada 'przypadkiem' dostała opryskiem randapu (mocny środek do zwalczania chwastów - przyp. red.) podczas opryskiwania chwastów pod ogrodzeniem. Jak ręką odjął, od czterech lat działkowicz już niczym nie pryska" - czytamy relację pewnej działkowczyni.

Problemem bywają też drzewa i krzewy, których gałęzie przechodzą na stronę sąsiada. Przepisy są w tym wypadku jasne – przechodzące za płot korzenie można obciąć i zachować dla siebie, gałęzie i owoce również.

- Pewnego dnia przyszłam na działkę i zdębiałam. Pół jabłonki było poobcinane byle jak, niechlujnie – opowiada pani Anna. - Wiem, że nie powinna przechodzić na stronę sąsiada, ale rosła od lat, a skoro przeszkadzała, dlaczego o tym nigdy nie powiedział? Było mi bardzo przykro - podkreśla.

Działkowicz nie zachował jednak wszystkich formalności. Według art. 150. Kodeksu cywilnego, rzeczywiście mógł zażądać pozbycia się gałęzi i owoców ze swojej strony, ale "powinien uprzednio wyznaczyć sąsiadowi odpowiedni termin do ich usunięcia".

"ROD-y to zżyte społeczności"

W przypadku problemów najlepiej zacząć od rozmowy z sąsiadem. Co jeśli to nie pomaga? Pierwszym organem, do którego można zgłosić skargę, jest zarząd ogrodu, w którym zasiadają przedstawiciele działkowców.

- Zarząd stoi przed trudnym zadaniem, bo musi zweryfikować każde zgłoszenie. A przyczyną konfliktu może być dosłownie wszystko – przyznaje Dawid Kostkowski, inspektor ds. inwestycji w Okręgu Małopolskim Polskiego Związku Działkowców w Krakowie.

- W przypadku gdy skarga okazuje się bezzasadna, oddala ją. Ale gdy okazuje się, że sprawa wymaga interwencji, bo na przykład działka jest zaniedbana, ma narzędzia, którymi może się posłużyć. Użytkownika powiadamia się wtedy, by doprowadził działkę do stanu zgodnego z regulaminem, a w momencie, gdy nie reaguje, wypowiada się umowę dzierżawy. Można też skierować sprawę do sądu - wyjaśnia.

Zarząd ma też możliwość, żeby mediować między skłóconymi sąsiadami i często z tego korzysta. Na co skarżą się działkowcy? - Najczęstszym przykładem są chociażby gałęzie przechodzące za płot sąsiada. Znam wiele sytuacji, kiedy za płot przechodziły róże, sąsiedzi nie mogli się porozumieć w tej kwestii i potrafiło to urosnąć do rangi gigantycznego problemu. Takie sprawy trafiały nie tylko na poziom zarządu danego ROD-u, ale i do zarządu okręgowego czy krajowego - opowiada Kostkowski.

Problemem jest często wybiórczo przestrzegany regulamin, ale i porachunki między sąsiadami. - Zapisy w regulaminie oczywiście nie są bez znaczenia. Płot między działkami może mieć do metra wysokości, drzewa na działkach do trzech metrów, altana działkowa może mieć maksymalnie 35 m2 i tak dalej – wymienia przykłady inspektor.

- Ale kiedy ktoś komuś nastąpi na odcisk, zdarzają się naprawdę oryginalne donosy. Na przykład sąsiad wybudował altankę, która ma okno na moją działkę i on mnie przez nie podgląda. Albo uprawia kwiaty, których zapach mi przeszkadza czy nie ma równo przyciętej trawy - dodaje.

Dawid Kostkowski zauważa, że wiele zależy od konkretnego ogrodu, a także od dzierżawców. - Bywają miejsca, w których ludzie są swoimi sąsiadami od wielu lat. Wydaje mi się, że jest tam znacznie mniej takich skarg. Są jednak ogrody, w których występuje duża wymiana pokoleniowa i to zwłaszcza nowi działkowcy mają przekonanie, że działka to ich kawałek ziemi, gdzie panuje zasada "wolność Tomku w swoim domku". Tymczasem ROD-y to zżyte społeczności, których członkowie rozumieją, że działka jest zarówno od siania pomidorów, jak i wypoczynku oraz rekreacji, ale kluczowe jest, by zachowywać harmonię z innymi i brać odpowiedzialność za ogród jako całość - mówi.

Dominika Frydrych, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl