Scrolling, porównywanie się i poczucie straty. FOMO dotyka coraz więcej młodych mam
- Życie płynęło obok mnie, a ja cały czas patrzyłam w telefon, przeglądając posty znajomych. Byłam zatopiona w pieluchach i nieobecna myślami przy dzieciach - mówi Karolina w rozmowie z WP Kobieta.
Ostatnio Maja Bohosiewicz wyznała, że cierpi na syndrom FOMO (z ang. Fear Of Missing Out), czyli strach przed tym, że coś nas omija. Wówczas na łamach mediów powrócił temat tej coraz częstszej przypadłości cywilizacyjnej. Chociaż w wielu przypadkach dotyczy ona uczniów i młodzieży, nie omija też świeżo upieczonych mam, które mierząc się z pierwszymi trudami macierzyństwa, odczuwają strach przed .
30-letnia Agnieszka Więzik, młoda mama, zmagała się z FOMO w czasie ciąży. Uczucie lęku nasiliło się po urodzeniu dziecka.
- Wcześniej było inaczej. Dużo z mężem jeździliśmy i wychodziliśmy w miasto, a to do restauracji, a to ze znajomymi na drinka. Oczywiście dziecko było planowane, ale myślałam, że da się jakoś pogodzić to, co było z tym, co ma nadejść — wspomina kobieta, dodając, że jej nowym światem stały się pobudki w nocy, kolki, brak formy po ciąży i siedzenie w domu.
- W tym czasie znajomi wrzucali posty z ciekawych wyjść i podróży, a ja im zazdrościłam. Leżąc cały dzień na kanapie scrollowałam Instagram i dobijałam się własnym życiem, które w moim odczuciu właściwie się skończyło — wspomina Agnieszka. Przyznaje też, że nasilało się poczucie winy, że nie wystarczająco docenia posiadanie dziecka. - Kiedy zdałam sobie sprawę, że nie daję rady, poszłam na terapię. Musiałam całkowicie odpuścić i Facebooka, i całą resztę. Dziś nie żałuję, bo skupiam się na własnym życiu, które jest jeszcze piękniejsze niż wcześniej — kwituje.
Presja, a potem depresja
Skutki FOMO odczuła też Karolina z Warszawy, samotna mama dwójki dzieci. Były partner porzucił ją tuż po narodzinach córki. - Zostałam sama z dwuletnim synem i noworodkiem, a on wyjechał za granicę. Wcześniej byłam duszą towarzystwa, wyglądałam atrakcyjnie, teraz stałam się wiecznie zmęczona, a mój brzuszek wyglądał po porodzie jak balonik, z którego spuszczono powietrze. Patrzyłam na fitmamy, które zrzuciły zbędne kilogramy w tydzień, a ja wciąż nic. Dopatrywałam się powodów porzucenia w sobie i porównywałam się z innymi.
Osamotniona kobieta wkrótce zaczęła uciekać w kompulsywne obserwowanie kont instagramowych znajomych jej byłego partnera, co, jak wspomina, dawało jej poczucie kontroli.
- Rano wstawałam i pierwsze co robiłam, to sprawdzałam telefon. A tam zdjęcia z piątkowej imprezy wspólnych znajomych, którzy już mnie nie zapraszali. Innego dnia uśmiechnięty tata moich dzieci smażący ryby na grillu. Wszyscy tacy szczęśliwi. A ja? Zatopiona w pieluchach, nieobecna myślami przy dzieciach. Życie płynęło obok mnie — wspomina. Kobieta podkreśla, że widok bawiącego się byłego partnera był dla niej bardzo bolesny i potęgował poczucie utraconego życia. Będąc pod silną presją, chciała udowodnić, że da sobie radę i wróci do dawnego życia.
- Zakładałam gorset, brałam fotelik z dzieckiem i wychodziłam do ludzi, żeby tylko udowodnić "hej, to nadal ja!". Oczywiście wrzucałam to w odpowiednim opakowaniu na swój profil w mediach społecznościowych. A potem dopadał mnie dół i ukrywałam się na dwa tygodnie w domu — wspomina.
Ewa Winiarska, psycholożka na co dzień pracująca z rodzicami małych dzieci i kobietami w okresie okołoporodowym, współpracująca z Centrum Pomoko, podkreśla, że narodziny dziecka to ogromna zmiana w życiu kobiety i rodziny.
- Młoda matka, jeżeli nie ma wokół siebie wspierającego środowiska innych kobiet, które mogą jej pomóc, dzieląc się swoim doświadczeniem, bywa, że czerpie wiedzę z internetu. Nie zawsze to, na co trafi, jest pomocne. Być może w poczuciu osamotnienia, izolacji i wyłączenia z dotychczasowego życia niektóre kobiety szukają namiastki relacji, odpowiedzi na różne wątpliwości i okna na świat w internecie? - zastanawia się psycholożka.
Pożegnanie starego życia
Aby na nowo się odnaleźć w życiu, potrzeba czasu. Trzeba dać go sobie na budowanie relacji z dzieckiem, a także z otoczeniem, parterem i samą sobą.
- Młode matki, które spotykam, czasami myślą, że może z nimi jest coś nie tak, że to powinno wyglądać inaczej, że ich życie nie jest takie, jak sobie wyobrażały. W tym okresie mogą pojawiać się różne, często skrajne uczucia. To normalne. W ten proces zmiany wpisane jest też uczucie straty. Życie się zmienia i nie jest już takie jak wcześniej — wyjaśnia specjalistka.
Ekspertka podkreśla, że małe dziecko potrzebuje uregulowanego rytmu dnia oraz bliskości i obecności fizycznie i psychicznie dostępnego rodzica, aby móc budować bezpieczną więź. Presja i nierealistyczne ilustracje z życia młodych matek, które kobiety odnajdują w mediach społecznościowych, nie ułatwiają przechodzenia przez ten proces. Niektóre młode mamy mogą błędnie przyjąć, że tak właśnie wygląda życie innych rodzin, a nie że jest to wyłącznie ujęty w kadr fragment rzeczywistości - w dodatku często upozowanej.
- Nie chcę nikogo zniechęcać do rodzicielstwa, dla wielu ludzi to bardzo ważna część życia, przynosząca mnóstwo radości. Jednak wyidealizowane przedstawianie go - czy to jako pełnego szczęścia, poświęcenia i rezygnacji ze wszystkiego, czy też sytuacji nie za wiele zmieniającej w życiu - powoduje, że człowiek może przeżyć zaskoczenie i wielkie rozczarowanie. Wówczas dużo trudniej zmierzyć się z realnością i zaakceptować, że życie stanęło na głowie. Nie ma jednego, uniwersalnego sposobu na to, jak się w tej nowej sytuacji odnajdywać. To jest proces, szukanie własnej drogi — wyjaśnia.
Jak więc znaleźć wsparcie w obliczu macierzyńskich trudów? - Gdy w byciu rodzicem przeważają doświadczenia trudne: smutek, przygnębienie, negatywne myśli, trzeba szukać specjalistycznej pomocy, innej ścieżki niż internet. Im szybciej, tym lepiej. Polecam też poszukać wsparcia w realnych relacjach, w których będziemy otoczeni osobami nieoceniającymi nas oraz empatycznymi. Tego można doświadczyć na grupach wsparcia dla matek. Trzeba sobie dać czas, nie oceniać się krytycznie i nie porównywać. To naturalne, że nie odnajdujemy się od razu w nowej rzeczywistości. Ten proces zawsze wymaga czasu — podsumowuje Ewa Winiarska.