Blisko ludziSkazano ją na 30 lat więzienia. Czekała cztery godziny na pomoc, zanim poroniła w szkolnej toalecie

Skazano ją na 30 lat więzienia. Czekała cztery godziny na pomoc, zanim poroniła w szkolnej toalecie

30 lat, takie kary na świecie odsiadują mordercy i gwałciciele. Tymczasem w Salwadorze podobne wyroki słyszą kobiety, które poroniły. Teodora jest jedną z nich. W 2008 roku straciła ciążę. Cztery godziny czekała na pomoc, aż w końcu zaczęła krwawić i w szkolnej toalecie straciła przytomność. Następne, co pamięta to policjantów stojących nad nią w łazience.

Skazano ją na 30 lat więzienia. Czekała cztery godziny na pomoc, zanim poroniła w szkolnej toalecie
Źródło zdjęć: © Amnesty International
Magdalena Drozdek

14.12.2017 | aktual.: 14.12.2017 18:49

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

W 2008 roku Teodora del Carmen Vásquez została skazana na 30 lat więzienia za "umyślne zabójstwo" po tym, jak w urodziła nieżyjące dziecko. Teodora, matka 11-letniego chłopca, oczekiwała narodzin kolejnego dziecka, gdy poczuła przejmujący ból. Zadzwoniła na pogotowie i poprosiła o pomoc, żeby jak najszybciej dotrzeć do szpitala. Wkrótce jednak odeszły jej wody. Zaczęła rodzić i straciła przytomność.

Kiedy się ocknęła, obficie krwawiła, a jej dziecko nie żyło. Na miejscu policja zakuła ją w kajdanki i aresztowała pod zarzutem morderstwa. Dopiero wówczas zabrali ją do szpitala, gdzie mogła otrzymać niezbędną pomoc lekarską.

– Mówiłam, że jestem w ciąży, że będę rodzić – wspomina rozmowę z dyspozytorką pogotowia. – Raz po razie wykręcałam numer, ale karetka nie przyjechała. Zamknęłam się w łazience, potem zemdlałam. Kiedy odzyskałam przytomność, moje dziecko było martwe, a wokół mnie stali policjanci – mówi.

W Salwadorze kobieta, która poroniła lub jej dziecko umarło w okresie ciąży, rutynowo jest oskarżana o aborcję. Przerwanie ciąży jest w tym kraju traktowane jak przestępstwo w każdym przypadku, nawet jeśli ciąża jest wynikiem gwałtu, kazirodztwa lub jeśli życie matki jest zagrożone. To powoduje, że kobiety boją się szukać pomocy, jeśli mają problemy związane z ciążą, co często prowadzi do śmierci, której można było zapobiec. W procesie Teodory wystąpiło wiele błędów.

Szansa na powrót do syna

Teodora spędziła blisko 10 lat za kratami. W domu czeka na nią starszy syn i reszta rodziny. W sprawę kobiety zaangażowały się międzynarodowe organizacje walczące o prawa człowieka. Po tym, jak zapadł wyrok, historie o mieszkankach Salwadoru zaczęły mnożyć się w sieci. Opowieści o poronieniach, które zostały nazwane przez rząd zabójstwem. Kobiety, które wyczekiwały dziecka, a zostały nazwane morderczyniami.

Za Teodorą wstawiły się tysiące osób. Kobieta dostała szansę odwołania się od wyroku. O sprawie pisze m.in. BBC. Powołano dwóch ekspertów, którzy jeszcze raz zbadali dowody zebrane przed laty przez śledczych. Jeden z lekarzy przyznał, że popełniono szereg błędów. Jak informują zagraniczne media, nadzieja kobiety nie trwała jednak długo. Sąd odrzucił wniosek o wypuszczenie jej z więzienia, mimo opinii ekspertów. Warto zaznaczyć, że sprawą zajmował się ten sam sędzia, który w 2008 roku skazał Teodorę na więzienie.

– Płakaliśmy, gdy usłyszeliśmy wyrok. Rodzina była zdewastowana. To ogromna tragedia i niesprawiedliwość, którą nawet trudno opisać – przyznaje Ina Strom z Amnesty International. – Sędzia odwołał się do panujących w kraju stereotypów, zignorował dowody, zeznania kobiety. Jak podkreślali to prawnicy, jeśli ktoś zamierza zabić swoje dziecko, nie dzwoni na pogotowie, nie czeka na pomoc. Teodora poroniła. Nie powinna spędzić reszty życia w więzieniu przez to, że straciła dziecko – dodaje.

Patologiczne prawo

Odrzucenie apelacji to znak dla międzynarodowej opinii publicznej, że władze Salwadoru nie mają zamiaru zmieniać konserwatywnego prawa. Tym bardziej, przejmować się naciskami organizacji.

W latach 70. władze Salwadoru dopuszczały przeprowadzenie aborcji, jeśli kobieta została zgwałcona lub jej życie było zagrożone przez płód. Po rewizji przepisów w 1998 roku konserwatywny rząd wprowadził nowe zasady. Aborcje zostały całkowicie zabronione, a ci, którzy nie przestrzegają prawa, stają natychmiast przed sądem.

Salwador to nie jest jedyne latynoskie państwo z tak sztywnymi zasadami. Podobne przepisy funkcjonują też w Chile i Nikaragui. Tu doktorzy mają obowiązek zgłaszać każdy podejrzany przypadek. Jeśli uważają, że kobieta mogła chcieć przerwać ciążę, dzwonią na policję. Zatajenie sprawy grozi długimi wyrokami także dla nich.

Według Citizens Coalition for the Decriminalisation of Abortion, między 2000 a 2011 rokiem, w Salwadorze skazano 129 kobiet. Co więcej, konserwatywne prawo nie powstrzymuje wielu ciężarnych przed dokonywaniem faktycznych aborcji. Jak ustaliło Amnesty International, w latach 2005-2008, przeprowadzono nielegalnie ponad 20 tys. zabiegów.

Komentarze (52)