"Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską". Tylko w jakim języku?
Połączenie kultur, tradycji i gości z dwóch różnych krajów bywa dla przyszłego małżeństwa nie lada wyzwaniem. Jedno jest pewnie, takie śluby na długo zostają w naszej pamięci. Świadkowie takich imprez twierdzą, że zawsze znajdzie się nić porozumienia, a alkohol odgrywa w tym dużą rolę.
Polka w Bollywood
Anit i Beata zdecydowali się na dwa śluby. Pierwszy odbył się w Indiach, w małej wiosce, z której pochodzi mężczyzna. Drugi w Radomiu, w rodzinnych stronach Beaty. Ceremonię połączyli z chrztem ich córeczki Loretty. – Moja rodzina nie mogła sobie odmówić i przyjechała też na ceremonię do Polski. Przysięgaliśmy sobie i po polsku, i po angielsku – wspomina Anit.
Para chciała jak najbardziej przybliżyć polską tradycję gościom. – Oczywiście przywitano nas chlebem i solą. Na weselu mieliśmy tradycyjne polskie jedzenie. Były śledzie, rosół, flaki i wódka z kłosem – wylicza mężczyzna. – Akcent indyjski pojawił się w muzyce. Na przemian bawiliśmy się do disco-polo i dźwięków Bollywoodu. Były też piosenki angielskojęzyczne. Rodzina mojej żony była w szoku, ile energii i emocji wkładamy w nasze tańce. To cudowne, że sami też chcieli ich spróbować – żartuje.
Anit zapewnia, że problemy w komunikacji były tylko na początku. Goście starali się rozmawiać "łamanym angielskim" albo "łamanym polskim". – Nie chcę być stereotypowy, ale myślę, że alkohol tutaj dużo pomógł – wspomina mężczyzna. Anita ujęła również otwartość i ciekawość ze strony gości. – Moi indyjscy znajomi nie mogli doczekać się spróbowania dań i alkoholi, a goście z Polski byli bardzo ciekawi naszej kultury. Tego dnia żadne bariery dla nas nie istniały – puentuje.
Mieszanka wybuchowa
Asia na ślubie swojej siostry "robiła" za tłumacza. Biegała pomiędzy Holendrami, Meksykanami i Polakami. – To była mieszanka wybuchowa. Chociaż wesele było skromne, to i tak wszyscy wspominają je do dziś – mówi dziewczyna.
Ślub jej siostry odbył się w Holandii. To tam kobieta poznała swojego ukochanego, który pochodzi z Meksyku. – To było bardzo ciekawe doświadczenie. Już sama ceremonia zaślubin to masa kombinowania. Było czworo świadków, w tym moja mama. Całość tłumaczyła jej moja siostra albo ja. Sama przysięga odbyła się w języku angielskim. Reszta uroczystości to już mieszanka. Holenderski, angielski, a nawet kilka zdań po hiszpańsku – opowiada.
Po oficjalniej części goście weselni udali się do restauracji, gdzie czekały na nich suto zastawione stoły. – Każda rodzina siedziała ze sobą, był jeden długi stół. Wszyscy dobrze się bawili, chociaż się w ogóle nie znaliśmy, nie wiedzieliśmy, jak zaczynać rozmowy i w jakim języku, więc było dużo uśmiechania się – żartuje dziewczyna.
Asia przyznaje, że para młoda długo zastanawiała się, jak można połączyć tak odmienne kultury. – Zdecydowaliśmy się na uniwersalizm. Alkohol był każdy, ale goście pili głównie piwo i wino. O muzykę dbała skrzypaczka, a na obiad podali łososia z jajem przepiórczym, potem był stół z przekąskami i ciastem – relacjonuje.
Rodzina Asi była bardzo pozytywnie nastawiona do innej, dla nich zupełnie nowej, tradycji. Chcieli, aby to młodym najbardziej się podobało. Niestety, mama pana młodego wolałaby mieć bardziej regionalne wesele i bardziej "meksykańską" synową. – Na weselu, nawet bez znajomości języka, można było zrozumieć, że jest trochę zawiedziona. Teraz mamy lepsze relacje – mówi.
Brazylijsko-polska biesiada
Magda z kolei dostała zaproszenie na ślub międzynarodowy jako osoba towarzysząca. Nie wiedziała, czy na uroczystość Leo i Eweliny musi się specjalnie przygotowywać. – Byłam tam tylko w charakterze osoby towarzyszącej, ale i tak zastanawiałam się, czy dam radę dogadać się z gośćmi weselnymi – wspomina.
Dziewczyna długo myślała, czy jej strój na pewno będzie odpowiedni i czy makijaż ma tu jakieś znaczenie. – Muszę przyznać, że naprawdę się stresowałam, ale byłam również podekscytowana – mówi. – Ślub odbywał się w małym mieście, para młoda złożyła sobie przysięgę w dwóch językach, a chór kościelny śpiewał w języku angielskim. To było świetnym doświadczeniem – relacjonuje.
Dziewczyna przyznaje, że po wejściu na salę weselną podziały szybko minęły. Goście rozkręcali się z każdym kolejnym daniem i porcją alkoholu. – Po paru godzinach nie miało znaczenia, w jakim języku mówię, mam wrażenie, że zamiast słów ludzie używali uśmiechu i alkoholu do komunikacji – opowiada.
Momentem kulminacyjnym każdego wesela są oczepiny. W przypadku tak oryginalnego połączenia ten obrzęd nie mógł zostać niezmieniony. – Zaczęło się tradycyjnie. Panna młoda rzuciła welonem, dziewczyny wyrywały go sobie z rąk. Klasyk. Zaraz po tym na sale weszło kilku znajomych Leo z bębnami. Zaczęli grać latynoskie rytmy, śpiewać i tańczyć. Wszyscy byli w szoku, a najbardziej seniorki. Podobno dopytywały ukradkiem, czy to na pewno "po bożemu" – wspomina.
Organizatorka wesel Kamila Kenig zwraca uwagę na rolę gospodarza podczas imprez mieszanych. Radzi, aby zapewnić gościom maksimum komfortu. – Jest dużo aspektów, o których trzeba pamiętać, planując takie wesele międzynarodowe. Przede wszystkim wszelkie formalności związane z tłumaczami i dokumentami. Warto też pamiętać o zapewnieniu przejazdów czy noclegów dla gości zza granicy. Tutaj powinniśmy wykonać również ukłon w stronę pań. Zapewnić im kosmetyczkę czy fryzjera albo przynajmniej polecić stylistki – radzi.
Specjalistka z "Perfect Day" ma też pewne rady co do organizacji samej ceremonii. – Na ślubie cywilnym musi być obecny tłumacz przysięgły, chyba że pan lub pani młoda zna język na wystarczającym poziomie. W przypadku ślubów kościelnych ta przysięga składana jest w dwojaki sposób, czyli dana osoba mówi w swoim języku ojczystym lub języku swojego wybranka. Najważniejsze, żeby te słowa były zrozumiałe dla obojga narzeczonych. Oczywiście przysięgi już nie tłumaczymy, ale można zadbać o to, aby niektóre elementy mszy były zrozumiałe dla wszystkich - zaleca organizatorka wesel.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl