Sponsoring po polsku. Kobiety szukają miłości, mężczyźni tylko przygody
Wspólna kolacja warta jest kilkaset złotych, za spędzony z nim dzień dostają jeszcze więcej. Najważniejsze to znaleźć odpowiedniego sponsora. Życie, studia i wakacje za darmo. Nie wstydzą się mówić, że są utrzymankami. To nie tylko zdesperowane studentki. Sugar daddy opowiada nam, jakie kobiety decydują się na sponsoring. I co kieruje mężczyznami, którzy zamiast szukać „tej jedynej”, wolą sobie kogoś wynająć.
W sieci roi się od portali randkowych. Partnera można znaleźć na podstawie tego, co się lubi, albo czego się nienawidzi. Są grupy dla ateistów i katolików, dla fanów „Gwiezdnych wojen”, fetyszystów, niepełnosprawnych, pracoholików i brzydali. Ale najwięcej kontrowersji budzą portale dla utrzymanek i sponsorów.
Na początku sugar dating cieszył się największą popularnością w Skandynawii, USA i Francji. Jednak z czasem skandynawskie strony zaczęły być zalewane ofertami od Polek. Sugar babes znad Wisły było tak dużo, że i u nas powstały wersje zagranicznych serwisów.
- W relacji sugar daddy i sugar babe, role płci są często z góry określone i tradycyjne. To mężczyzna dba o kobietę, rozpieszcza ją i sprawia, że jest szczęśliwa. Kobieta może skupić na byciu kobietą, na spełnianiu się oraz na byciu dobrą partnerką - czytamy na jednym z portali. I dalej: sugar daddy to dojrzały i doświadczony mężczyzna. Sprawuje on kontrolę nad swoim życiem i finansami, którymi chętnie dzieli się z piękną i często młodą kobietą. Sugar babe nie próbuje naciągać mężczyzn na drogie prezenty i życie w luksusie. Jest to piękna, pewna siebie kobieta ceniąca sobie towarzystwo dojrzałego i doświadczonego mężczyzny, który troszczy się o to, by żyła na poziomie, na który zasługuje.
Obrazek stary jak świat. Młoda i piękna dziewczyna u boku majętnego mężczyzny. To kobieta jest odsądzana od czci i wiary, mimo że wchodzi w relację razem z mężczyzną. Często żonatym, z dziećmi i nieskalanym w otoczeniu wizerunkiem. To on jest tym „cwanym”, ona „głupia i naiwna”.
Krzysztof jest sugar daddy. Zarejestrował się na portalu po rozwodzie. - Nie miałem ochoty wchodzić w kolejny poważny związek, ale nie chciałem się całkowicie pozbyć kobiet z mojego życia, więc szukałem czegoś pośrodku - opowiada w rozmowie z WP Kobieta. Szukał niezobowiązującej znajomości, założył, że kobiety będą oczekiwać tego samego.
- Miłość czy uczucia były ostatnią rzeczą, jakiej szukałem. Byłem bardziej nastawiony na zaspokajanie swoich potrzeb i od czasu do czasu na spędzenie miłego wieczoru z interesującą kobietą albo na wspólny wyjazd. Więc można powiedzieć, że ja też szukałem przygód - mówi, kiedy pytam go o to, czy sugar dating to tylko przygoda.
O krok od prostytucji?
Twórcy skomercjalizowanego „sugar datingu” odżegnują się od określeń typu „seks za pieniądze”, tłumacząc, że związek utrzymanki i sponsora to po prostu wymiana korzyści. Jednak niewielu to przekonuje. Pod artykułami na ten temat aż roi się od komentarzy internautów, którzy użytkowniczki takich portali mieszają z błotem.
W rzeczywistości, jak wyjaśnia Rikki Tholstrup Jørgensen, właściciel portalu sugardaters.pl, największą grupę użytkowników stanowią właśnie sugar daddies (sponsorzy: 42 proc.), następne w kolejności są sugar babes (utrzymanki: 31 proc.). Zaskakująco duży procent stanowią tzw. sugar boys (utrzymankowie: 20 proc.) - bo jak się okazuje młodzi, atrakcyjni mężczyźni bez grosza przy duszy również chętnie poszukują sponsorek. Te ostatnie, czyli sugar mamas to jednak zdecydowanie najmniejsza grupa (7 proc.).
- Ja widzę prostytucję jako jednorazową transakcję za pieniądze. Osobiście nigdy nie zapłaciłem za stosunek z żadną z dziewczyn z portalu - opowiada Krzysztof. - Do prostytutki idzie się na seks i po seksie idzie się do domu. Ja zawsze miałem bardziej rozbudowane doświadczenia z kobietami. Czasem jeździliśmy na wakacje, chodziłem z niektórymi na kolację, do kina itd. Z niektórymi utrzymuję kontakt, np. chodzimy na siłownię albo pomagają mi kupić ubrania. Mam swoje stałe przyjaciółki, które wiedzą, że nie mogą liczyć na więcej zaangażowania z mojej strony. Nasze relacje przeważnie sprowadzają się do seksu, jak w związku - mówi.
Krzysztof bez ogródek opowiada o tym, jak wygląda relacja sponsor-utrzymanka. Jak przyznaje, jego miesięczny budżet na sugar dating (prezenty, zapłacenie za randkę, wakacje, zakupy itd.) to ok. 3000-4000 zł.
- Oficjalnie jestem sugar daddy, ale gdybym porównał swój budżet i jakość moich randek z prawdziwym sugar daddy z USA, Wielkiej Brytanii, Rosji itd., to wyszedłbym żałośnie. Więc nigdy nie myślałem i wciąż nie myślę o sobie jak o sponsorze. Z moją byłą żoną mieliśmy również bardzo wygodne życie i to głównie ja dbałem o finanse w domu, więc teraz wydaję je w taki sam sposób, ale na kogoś innego - mówi.
Czy w takiej relacji jest miejsce na spontaniczność? Na początku najważniejsze jest określenie swoich oczekiwań względem partnera. - Moje są takie, że nie interesuje mnie związek, chcę się bawić, doświadczać i spotykać inne kobiety. Sam też zaczynam rozmowę o tym, co mogę zaoferować. Dawanie pieniędzy mi nie odpowiada, ale lubię zapłacić za kolację, wakacje albo kupić prezent. Jeśli znajomość się dobrze układa, to lubię zaskakiwać jakimiś niespodziankami - opowiada.
W poszukiwaniu miłości
- Każda kobieta jest inna - odpowiada Krzysztof, kiedy pytam go o to, jakie dziewczyny najczęściej decydują się na życie utrzymanek. Jak mówi, są dwa typy kobiet. Te, które szukają stałego partnera i te, które interesuje tylko niezobowiązujący związek. - Ten pierwszy typ może rozczarować. Jako facet nie wyobrażałbym sobie znaleźć „matki dla moich dzieci” na portalu. Ale kto wie. Może inni mają inaczej - przyznaje Krzysztof.
Dla niego najważniejszy jest wygląd. - Zawsze zwracam uwagę na figurę. Nie ma znaczenia, czy jest szczupła, czy okrągła. Wiek nie ma znaczenia, nawet jak jest starsza ode mnie. Kolor włosów czy wykształcenie też się nie liczy. Jeśli podoba mi się jej wygląd, mamy o czym rozmawiać i nie chce ode mnie gotówki, to mam ochotę na spotkanie. Lubię zadbane kobiety i pewne siebie. I ważne, żeby miała takie samo nastawienie do związków jak ja - mówi.
- Miałem jedną niezręczną sytuację z młodą dziewczyną, dla której byłem pierwszym sugar daddy, o czym nie wspomniała przed spotkaniem. Nie wiedziała, jak się zachować, pytała, czego oczekuję i powiedziała mi swoje oczekiwania finansowe. Nie byłem w stanie traktować jej poważnie i mimo że to może jej brak doświadczenia, miałem wrażenie, że umówiłem się z prostytutką. W innych przypadkach jest to bardziej naturalne. Nie mam stawki i nie umawiam się z nikim, kto też ma konkretne wymagania finansowe. To ja spontanicznie decyduję, ile i na kogo wydaję. Poza tym pierwsze spotkanie jest jak zwykła pierwsza randka. Czasem kończy się w łóżku, a czasem nie - opowiada.
Choć dobrze wie, jak ocenią go inni, to sam otwarcie przyznaje, że jego nastawienie do kobiet jest czysto hedonistyczne. - Rozwód był najgorszym przeżyciem w moim życiu i nie chciałbym angażować się w kolejny związek. Tak się zaprogramowałem, żeby nie czuć. Gdybym zaczął czuć coś względem drugiej osoby, pewnie bym się wycofał z tej znajomości. Myślałem, że moja była żona była miłością mojego życia i do tej pory nie spotkałem nikogo, kto by wywarł na mnie większe wrażenie - mówi.
Życie na koszt tatusia
Według badań, jedna piąta studentów przyznaje się do życia u boku sponsora. W jednym z wywiadów profesor Zbigniew Lew-Starowicz wyliczał, że przeciętnie kobieta może zarobić ponad 2 tys. zł. miesięcznie, choć w większości przypadków jest to o wiele więcej.
Nie tak dawno na jaw wyszły dane Polek, które jako modelki miały wyjeżdżać na płatne wakacje z arabskimi szejkami. Autorzy bloga TagTheSponsor podszyli się pod jednego ze sponsorów, po czym opisali to, na co decydowały się dziewczyny.
- Sponsoring to prostytucja tylko nieco zawoalowana, można powiedzieć „w białych rękawiczkach”. Studentki traktują związek ze sponsorem jak pracę, inwestycję w swoją przyszłość - mówiła dla Wirtualnej Polski przy okazji premiery filmu „Sponsoring”, Elżbieta Michałowska z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego.
Psycholodzy są zgodni. „Praca” sugar babe szybko może skończyć się złamaną psychiką.
- Upominki i zainteresowanie mężczyzn, ich pożądanie i obecność dziewczyny biorą za symptomy tworzącej się więzi, której tak bardzo im brakowało w domu. Pieszczoty i prezenty zaczynają im coraz bardziej schlebiać, wzrasta ich zaniżone poczucie własnej wartości. Wreszcie czują się kimś. Kobiety prostytuujące się czy uprawiające sponsoring najpierw podbudowują swoje poczucie własnej wartości, ale bardzo szybko zaczynają tracić szacunek do siebie, a nawet siebie nienawidzić. Często spotykają się z agresją ze strony mężczyzn czy nawet z przemocą. Są obciążone ukrywaniem swojej tajemnicy, wciąż noszą w sobie poczucie winy i wstydu. Trudno im uwierzyć, że mogą żyć inaczej, nie mają się na czym oprzeć ani do czego odwołać. Nie wierzą w możliwość innego, godnego życia. Nie przychodzi im do głowy, że zasługują na coś lepszego - pisała dla Wirtualnej Polski psycholog Adriana Klos.
I co z poszukiwaniem prawdziwej miłości? Wydaje się, że w dzisiejszych czasach coraz częściej związki sprowadzają się do transakcji. Nie tylko w Polsce sugar dating ma pokaźne grono fanów.
Nieoficjalnie mówi się, że w Australii żyje dziś ponad 80 tys. utrzymanek. Większość z nich to studentki, które w sponsoringu widzą jedyną możliwość utrzymania się na uczelni, gdzie przeciętne wydatki sięgają 3 tys. dolarów australijskich. W ujawnionym niedawno raporcie Uniwersytet Sydney ma najwięcej kandydatek na sugar babes. W ciągu ostatnich 12 miesięcy dołączyło do nich ponad 90 studentek. W USA na popularnym portalu SeekingArragement zalogowanych jest blisko 3,2 mln użytkowników. Według statystyk portalu najwięcej aktywnych użytkowników pochodzi z zachodniego wybrzeża. Tylko w Nevadzie na tysiąc mężczyzn, 9 to sponsorzy. I co ciekawe, na tysiąc mieszkanek stanu, 51 to czyjeś utrzymanki. W Polsce takich statystyk jeszcze nie ma.