Spotkanie z teściami - skąd te nerwy?
Przygotowania przedślubne to dla wielu osób okres stresujący i wymagający dużej cierpliwości. Często jest to pierwsza poważna próba i wyzwanie dla młodych ludzi. Ale nie tylko oni przeżywają chwile pełne emocji i nerwów. Przygotowaniami żyją także rodzice i przed nimi również trudne momenty. Jednym z nich jest poznanie przyszłych teściów ich dziecka. Najczęściej takie spotkanie wzbudza ogromne emocje zarówno u młodych, jak i u ich rodziców.
05.09.2007 | aktual.: 30.05.2010 12:13
Przygotowania przedślubne to dla wielu osób okres stresujący i wymagający dużej cierpliwości. Często jest to pierwsza poważna próba i wyzwanie dla młodych ludzi. Ale nie tylko oni przeżywają chwile pełne emocji i nerwów. Przygotowaniami żyją także rodzice i przed nimi również trudne momenty. Jednym z nich jest poznanie przyszłych teściów. Najczęściej takie spotkanie wzbudza ogromne emocje zarówno u młodych, jak i u ich rodziców.
Sztywne tradycje?
Zasady dotyczące spotkania zapoznawczego rodziców obojga stron są coraz bardziej swobodne, najwięcej w tej kwestii zależy od młodych ludzi, w jaki sposób oni do tego wydarzenia podejdą. Tradycja mówi, że to rodzice panny młodej powinni poczuć się w obowiązku zaproszenia i ugoszczenia u siebie rodziców przyszłego zięcia. Coraz częściej jednak narzeczeni decydują się brać sprawy w swoje ręce i zapraszają rodziców do restauracji, na neutralny grunt, by każdy mógł czuć się swobodnie. Przede wszystkim unika się dzięki temu stresujących dla matki panny młodej przygotowań, gotowania, zmartwień czy kolacja będzie smakować, czy dania będą dobrze podane a stół odpowiednio przystrojony itd. Coraz częściej patrzy się na praktyczną stronę tego spotkania, jakie ma się warunki mieszkaniowe. Bez znaczenia, gdzie one się odbędzie, najważniejsze jest to, by wszyscy się swobodnie czuli a nie to, by na siłę trzymać się tradycji.
Termin spotkania
To, kiedy do takiego spotkania dojdzie, zależy od wielu czynników. W tej kwestii również tradycje są coraz częściej łamane. Zgodnie z nimi, zaręczyny są idealnym momentem, by przedstawić rodziców, uzgodnić kwestie dotyczące ślubu. Czasem jednak rodzice poznają się wcześniej a czasem bardzo krótko przed samym ślubem. Wiele zależy od tego, jak długo młodzi ludzie się znają, na ile to rodzice finansują wesele (w tej kwestii również coraz częściej spotkamy się z innymi rozwiązaniami) oraz od tego, jak długi jest okres między zaręczynami a ślubem. Bez znaczenia, kto oficjalnie jest organizatorem takiego spotkania, najczęściej to jednak narzeczeni, oceniając sytuację, sugerują rodzicom, kiedy powinno się ono odbyć.
Strach przed spotkaniem
Często rodzice niepokoją się, że do takiego spotkania jeszcze nie doszło, szukają przyczyn, czemu dzieci jeszcze nie zorganizowały takiej możliwości. Natomiast narzeczeni w wielu przypadkach odkładają ten moment, jak daleko tylko się da, ponieważ mają mnóstwo niepokojów związanych z tą chwilą. Wiedzą, że ten moment kiedyś nastanie, jednak wszystkie ich rozmowy na ten temat to tysiące lęków i wątpliwości.
Skąd te obawy?
Justyna i Michał najbardziej się bali, że różnica wieku między ich rodzicami jest tak duża, że nie znajdą wspólnego języka. „Moi rodzice od dawna są na emeryturze – mówi Justyna - natomiast moi przyszli teściowie to tryskający zdrowiem i energią aktywni ludzie. Z tej różnicy wynikają też odmienne spojrzenia na świat, a co za tym idzie, na nasz ślub.” Natomiast Ola i Tomek mieli zupełnie inne obawy: „Postanowiliśmy z Tomkiem, że to my jesteśmy w pełni organizatorami ślubu i wesela. Począwszy od sfery finansowej po każdą drobną decyzję, wszystko wzięliśmy na nasze barki. Stąd też, gdy na krótko przed weselem miała się odbyć wspólna kolacja naszych rodziców, byliśmy pełni obaw, wiedząc, że są zupełni różni i że w związku z weselem nie ma nic do ustalenia, że nie będą mieli o czym rozmawiać.” Dorota najbardziej stresowała się na myśl o tym, że jej tata będzie opowiadał swoje ulubione historie, które wywołują u niej okropne zażenowanie: „Najbardziej bałam się anegdotek z mojego dzieciństwa. Mój tata zapomina, że
nie mam już pięciu lat, tylko dwadzieścia osiem. Ojciec uwielbia wspominać, jak to jego mała Dorotka była tak śliczna, że wszyscy sąsiedzi się nią zachwycali, jak to uwielbiała tatusiowi wdrapywać się na kolana, jak malutka Dorcia prosiła tatę, by bawił się z nią lalkami itd. Czuję się wtedy fatalnie i z trudem powstrzymuję się, by nie być złośliwą.”
We wszystkich wspomnianych przypadkach, ku zdziwieniu młodych, spotkania się udały. Znalazły się tematy, każdy zachowywał się kulturalnie i nikt nie miał na celu wywoływania wojny. Rozmowy toczyły się naturalnym tokiem. Nie chodzi tu przecież o to, by od pierwszej chwili zostać wielkimi przyjaciółmi, chociaż czasem tak też się zdarza, jednak najważniejsze jest to, by w dniu ślubu wszyscy byli do siebie przyjaźnie nastawieni i sprawili, by dzień ślubu ich dzieci był najpiękniejszym w ich życiu.
Wyolbrzymianie problemu
Młodzi ludzie mający przed sobą kolację zapoznawczą rodziców, często wyolbrzymiają problem. Wynika to chyba z tego, że po prostu nie doceniają swoich rodziców. Zapominają, że w takich sytuacjach obu stronom zależy, by dobrze wypaść, by wzbudzić sympatię oraz by nie wprowadzać od samego początku niemiłej atmosfery. W zdecydowanej większości przypadków spotkania takie kończą się więc bardzo sympatycznie i rodzicom udaje się nawiązać nić porozumienia. Czasem trzeba zatem zaufać swoim rodzicom i pamiętać, że mają oni świadomość, że to dobro ich dziecka jest w tej chwili najważniejsze.