Sprząta miejsca zbrodni. Mówi, co w jej pracy jest najgorsze
"Wyjdź na wysypisko śmieci w najgorętszy dzień w historii i pomnóż to przez milion, a może będziesz blisko" - tak Lee Iordanidis opisuje zapach, jaki towarzyszy jej w pracy. Kobieta zajmuje się na co dzień sprzątaniem miejsc zbrodni. O swoim nietypowym zawodzie opowiadała niejednokrotnie w mediach.
Lee zajęła się sprzątaniem miejsc zbrodni, gdy skończyła 28 lat. Wcześniej przez jakiś czas trudniła się fryzjerstwem, ale praca nie do końca jej odpowiadała. Jak mówi w rozmowie z Daily Mail, dorastała bez poczucia lęku przed śmiercią. Jej dziadek był grabarzem. Wyjaśnił wnuczce, że to naturalna kolej życia.
Zapotrzebowanie na usługi Lee jest ogromne
Pierwszy raz przyszło jej sprzątać po samobójstwie bliskiego przyjaciela. Kupiła malarski kombinezon, rękawice, buty i maskę, po czym zabrała się do pracy. Nie wiedziała, czy robi to poprawnie. Zdawała sobie jednak sprawę z tego, że musi pozbyć się przykrego zapachu, który unosił się w powietrzu. "Wtedy zrozumiałam, że chcę to robić profesjonalnie" - dodaje.
Na usługi Lee jest duże zapotrzebowanie. Szacuje się, że w Australii są tylko cztery osoby z jej kwalifikacjami. Oferty pracy spływają do kobiety z całego świata. Najczęściej sprząta pomieszczenia, w których ktoś dokonał samobójstwa, ale zdarzają się jej także miejsca zbrodni.
Widok krwi i martwego ciała jej nie szokuje. Mówi, że widziała już wszystko i wiele potrafi znieść. Zawsze ma jednak ręce pełne roboty. Szczególnie gdy ma do czynienia z miejscem, w którym popełniono brutalną zbrodnię.
"Trzeba pozbyć się much. Trzeba pozbyć się larw. Następnie trzeba zerwać wykładzinę, drewniane podłogi, a nawet cementowe - masz więc młot udarowy i rozbierasz cement" - tłumaczy prowadzącemu podcast "True Crime Conversations".
"Jestem wszystkim dla tych ludzi"
W pracy przydarzają się jej niespodziewane sytuacje. Jak mówi dziennikarzom z Daily Mail, podczas jednego ze zleceń morderca wyskoczył nagle na nią z wnęki w dachu. Innym razem została poproszona przez policję o odnalezienie ucha mordercy, który postrzelił swojego syna.
"Spojrzeliśmy w miejsce, w którym, jak sądziliśmy, ucho mogło odpaść... a potem usłyszeliśmy psa, który mlaszcze obok nas. Okazało się, że obgryza pozostałości po mordercy" - wspomina.
Lee jest bardzo spostrzegawcza. Dwukrotnie pomogła rozwiązać trudne sprawy organom ścigania, znajdując cenne dowody na miejscu zbrodni. W podcaście "True Crime Conversations" podkreśla, że w jej pracy liczy się przede wszystkim empatia i podejście do klienta. Zawsze pyta ich na początku rozmowy, jak się czują.
- Nie jestem tylko sprzątaczką. Jestem też nową najlepszą przyjaciółką, ramieniem do wypłakania się - w tym momencie jestem wszystkim dla tych ludzi - mówi. Oprócz oczywistych wad tego zawodu Lee dostrzega w nim wiele pozytywów. Może poznawać ludzi i nawiązywać z nimi głębsze relacje. Z niektórymi z rodzin, którym pomagała, utrzymuje kontakt do dziś.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.