"Strzał w kolano". Głosy rodziców po roku bez zadań domowych

– Błahe rzeczy jak ocena z zachowania: czy ma być opisowa, czy po prostu ocena - rozmyślania od miesięcy. A ważne tematy - jak faktyczne odciążenie tych dzieciaków - to już temat poboczny. Strzał w kolano z tymi pracami domowymi – ocenia Barbara, mama dwóch uczniów szkoły podstawowej.

Jak rodzice oceniają brak prac domowych?Jak rodzice oceniają brak prac domowych?
Źródło zdjęć: © East News
Zuzanna Sierzputowska
292

1 kwietnia 2024 roku weszły w życie nowe przepisy, które w klasach I-III szkół podstawowych zniosły możliwość zadawania prac pisemnych w czasie wolnym od zajęć (nie dotyczy ćwiczeń usprawniających motorykę małą), zaś w klasach wyższych (IV-VIII) prace pisemne i praktyczno-techniczne stały się nieobowiązkowe.

Z przeprowadzonego dla Wirtualnej Polski badania Ariadny wynika, że Polacy nie oceniają dobrze tego rozwiązania.

Ariadna dla WP
Ariadna dla WP © Licencjodawca | WP

Na pytanie: "czy powinny wrócić obowiązkowe prace domowe dla uczniów klas I-III?" 61 proc. ankietowanych odpowiedziało twierdząco.

– Strzał w kolano z tymi pracami domowymi. To jest szczyt tej całej beznadziei. Wzrosła nam liczba płatnych korepetycji i mojego siedzenia z dziećmi, bo trzeba to jakoś ogarnąć – mówi Wirtualnej Polsce Barbara Sender, mama dwóch uczniów szkoły podstawowej.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Małe zainteresowanie lekcjami religii? Dyrektorka szkoły odpowiada. „Widać to wyraźnie”

"Dzieci coraz mniej umieją"

Barbara Sender ma trzech synów: najstarszy jest w szóstej klasie, średni w pierwszej, a najmłodszy rozpocznie naukę od przyszłego roku szkolnego. Na myśl o tym, co obecnie dzieje się w szkołach, nie kryje irytacji.

– Prace domowe z języków i matematyki powinny obligatoryjnie wrócić. Z innych przedmiotów – dla chętnych, ale jak ci chętni są, powinno to być doceniane oceną, plusem, czymkolwiek. Nie popieram tylko prac domowych typu: zrób karmnik, wykonaj makietę itp., bo to i tak w większości były prace rodziców. Dzieci, nie ćwicząc matematyki, nie powtarzając materiału z języków, niestety coraz mniej umieją i rozumieją. Rodzice często nie są w stanie sami nakłonić ich do systematycznej pracy. A potem lament przed sprawdzianem – mówi o swoich doświadczeniach.

Według niej to nie prace domowe stanowią problem, a przeładowane plany zajęć. Do tej pory nie jest w stanie zrozumieć, dlaczego w klasach 5-6 jest po jednej godzinie biologii i geografii, a w klasie siódmej, gdzie dochodzą dwie godziny dodatkowego języka obcego, chemii oraz fizyki, zwiększa się jeszcze liczbę zajęć z biologii oraz geografii do dwóch. 

– Siódma klasa to jest armagedon pod kątem liczby godzin spędzanych w szkole. A po szkole trzeba się przecież uczyć. To tu jest problem, a nie w pracach domowych, które systematyzują wiedzę. Trochę logiki w układaniu liczby godzin między czwartą a ósmą klasą – stwierdza Barbara.

"Temat poboczny"

Barbara Sender zauważa, że w szkole, do której uczęszczają jej synowie, uczniowie od początku mają więcej godzin polskiego i matematyki niż w siatce ministerialnej. Drugi język obcy – obecny od piątej klasy jako przedmiot obowiązkowy – nie wlicza się jednak do średniej.

– Efekt jest taki, że dzieci mogą myśleć, że nie muszą się go uczyć. A w siódmej klasie będzie płacz, bo ocena zacznie wliczać się do średniej, a wiedza żadna z tych dwóch lat – dodaje.

Kobieta nie ukrywa, że jest rozczarowana decyzjami ministerstwa, ponieważ bardzo liczyła na to, że w szkole coś zmieni się na lepsze.

– Błahe rzeczy, jak kwestia tego, czy ocena z zachowania ma być opisowa, czy nie, są dyskutowane od miesięcy, a ważne tematy – jak faktyczne odciążenie tych dzieciaków to już temat poboczny – twierdzi. 

Rozmówczyni Wirtualnej Polski dodaje, że w szkole jej synów większa liczby języka polskiego, niż by wynikało z siatki ministerialnej, sprawiła, że nauczyciel zyskał dodatkową godzinę tygodniowo na to, aby wytłumaczyć temat. Uczniowie tym sposobem są zaopiekowani mimo braku prac domowych. – W przypadku matematyki nawet ta jedna godzina więcej nie rekompensuje systematycznej pracy w domu – kwituje.

"Dzieci same z siebie się nie uczą"

Magdalena Staniewska to mama trzech uczennic szkoły podstawowej. Zapytana o prace domowe przyznaje, że wiele zależy od tego, jak do tematu podszedł nauczyciel.

– Jeżeli odpuścił całkiem, nie zadaje nic dla chętnych i nie robi regularnie kartkówek, nie odpytuje, tylko są wyłącznie sprawdziany z całych działów, to jest katastrofa. Dzieci same z siebie się nie uczą – i jakoś im się nie dziwię – a przed takim dużym sprawdzianem w domu jest droga przez mękę i dla dziecka, i dla rodzica – stwierdza w rozmowie z Wirtualną Polską.

– Jeżeli natomiast nauczyciel robi na przykład kartkówkę regularnie raz w tygodniu (mamy tak na matematyce), to dzieciom weszło to w nawyk, co tydzień są przygotowane, sprawdzian z całego działu idzie lekko i przyjemnie, a i lekcje łatwiej prowadzić – ocenia Magdalena Staniewska.

"Zadania do domu nie są po to, by zaorać ucznia robotą"

Sławomir Broniarz przyznaje, że odbiera wiele wiadomości od rodziców i nauczycieli.

– Czasami decyzje podejmowane pod wpływem impulsu przynoszą skutek odwrotny do zamierzonego. Zakładam, że pan premier chciał pomóc uczniom troszeczkę w ulżeniu ich ciężkiej doli, ale prawda jest taka, że przy tej okazji wyszła druga, negatywna strona tejże decyzji. Zdecydowana większość nauczycieli opowiada się za powrotem do możliwości oceniania zadań domowych – mówi Wirtualnej Polsce prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.

Jak podkreśla, nowe przepisy dotyczące prac domowych pojawiły się w momencie przemęczenia uczniów przeładowaną podstawą programową. Teraz podstawa jest nieco odchudzona, a kolejne duże zmiany będą w 2026 roku. Jednak młodzież do likwidacji prac domowych już przywykła i zmiany te "bardzo skrzętnie wykorzystuje".

– Kilka dni temu rozmawiałem z nauczycielką klasy czwartej szkoły podstawowej, która mówi, że uczniowie w momencie, gdy chciała im zadać pracę domową, bardzo ostentacyjnie to oprotestowali, mówiąc wprost, że przecież nie może tego zrobić – wyjaśnia Broniarz.

– Rodzice i nauczyciele, z którymi rozmawiam, mówią dokładnie to samo. Szukają jakiegoś powrotu do tych prac domowych. Zadania do domu nie są po to, by zaorać ucznia robotą. Powinny być przemyślane, mają być procesem wychowawczym. Mówię tutaj o obowiązkowości, jaką należy egzekwować od ucznia, od dziecka. Dlatego dobrze by było, żeby jednak te prace domowe, w takiej czy innej postaci, wróciły – podkreśla.

Jak zaznacza, wielokrotnie rozmawiał z minister Barbarą Nowacką, która ma świadomość, co się dzieje, i próbuje podejmować określone działania.

– Pytanie tylko, co minister edukacji w tym zakresie może zrobić, ponieważ było to pokłosie po spotkaniu z panem premierem. Ale wierzę, że to się na ten moment powinno dać rozwiązać – stwierdza Sławomir Broniarz.

"MEN również otrzymuje różne uwagi"

O komentarz poprosiliśmy również Ministerstwo Edukacji Narodowej. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że rzeczywiście pojawiają się różne głosy ze strony nauczycieli oraz rodziców. Nie wszyscy popierają nowe zasady dotyczące prac domowych.

"MEN również otrzymuje różne uwagi, w tym krytyczne, dotyczące wprowadzonych zmian. Duża część tych uwag wynika z niewłaściwego rozumienia, na czym one polegają. Nie ma odgórnego zakazu zadawania prac domowych, są jedynie ograniczenia w tym zakresie" – zaznacza wydział informacyjno-prasowy MEN.

W dalszej części wypowiedzi MEN zauważa, że "ograniczeniu podlega jedynie zadawanie pisemnych i praktyczno-technicznych prac domowych w klasach I-III szkoły podstawowej (przy pozostawieniu możliwości zadawania prac w zakresie ćwiczeń usprawniających motorykę małą)". W wyższych klasach podstawówki prace domowe mogą być zadawane, jednak uczeń nie otrzyma za nie oceny, a informację zwrotną.

"Informacja zwrotna, którą nauczyciel jest obowiązany przekazać uczniowi, stanowi o tym, czy uczeń zrozumie cel i sens swojej pracy. W opinii Ministerstwa Edukacji Narodowej oceny nie powinny być głównym celem uczenia się dla ucznia, stąd argument, że sama informacja zwrotna może być zbyt małym czynnikiem motywacyjnym, nie jest słuszny" – podkreśla ministerstwo.

Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie

Myjesz włosy wieczorem? Trycholożka ostrzega
Myjesz włosy wieczorem? Trycholożka ostrzega
Wskakuje na kolana? Oto co chce ci "powiedzieć" kot
Wskakuje na kolana? Oto co chce ci "powiedzieć" kot
Zamiast wypić, wlej do storczyka. Wystrzeli nowymi kwiatami
Zamiast wypić, wlej do storczyka. Wystrzeli nowymi kwiatami
Po kawie biegniesz do WC? Lekarz wyjaśnił, co to oznacza
Po kawie biegniesz do WC? Lekarz wyjaśnił, co to oznacza
"Nigdy nie siadam tyłem". Policjantka radzi Polakom
"Nigdy nie siadam tyłem". Policjantka radzi Polakom
Posadź w ogrodzie. Ślimaki nienawidzą tej rośliny
Posadź w ogrodzie. Ślimaki nienawidzą tej rośliny
Wrzuć dwie kulki do kopca. Żaden kret tego nie wytrzyma
Wrzuć dwie kulki do kopca. Żaden kret tego nie wytrzyma
To nie jest szczur. Działaj od razu, gdy zauważysz w ogrodzie
To nie jest szczur. Działaj od razu, gdy zauważysz w ogrodzie
Nie ma dzieci. Już wie, do kogo trafi jej majątek po śmierci
Nie ma dzieci. Już wie, do kogo trafi jej majątek po śmierci
Ma żonę starszą o 23 lata. Tak mówi o dużej różnicy wieku
Ma żonę starszą o 23 lata. Tak mówi o dużej różnicy wieku
Włożyła wiązane bikini. Sznureczki "zrobiły robotę"
Włożyła wiązane bikini. Sznureczki "zrobiły robotę"
Odrzuciła oświadczyny Karolaka. 9 lat temu związała się z kimś innym
Odrzuciła oświadczyny Karolaka. 9 lat temu związała się z kimś innym