Obowiązkowa religia powróci do szkół? Głos zabrał katecheta

Stowarzyszenie Katechetów Świeckich poinformowało o gotowym projekcie nowelizacji ustawy dotyczącej obowiązkowych lekcji religii i etyki w szkołach. - Każda osoba potrzebuje jakiegoś systemu wartości - podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską katecheta Kamil Syc. I zwraca uwagę na aspekt finansowy.

Lekcja religii w jednym z warszawskich liceów
Lekcja religii w jednym z warszawskich liceów
Źródło zdjęć: © PAP | Grzegorz Jakubowski

Stowarzyszenie Katechetów Świeckich chce, by nowelizacja przygotowana przez Instytut Ordo Iuris obowiązywała od 1 września 2025 roku i wprowadzała obowiązkowe dwie godziny religii lub etyki w tygodniu. Katecheci chcą też, żeby ocena z lekcji religii lub etyki znajdowała się na świadectwie szkolnym i była uwzględniana przy promocji do następnej klasy, wliczana do średniej ocen.

Obecnie lekcje katechezy są dobrowolne i organizowane na wniosek rodziców - w tygodniu zapisani uczniowie uczęszczają na dwie godziny religii lub jedną godzinę etyki.

- Jesteśmy przeciwni, jesteśmy zwolennikami prawa rodziców do wyboru - komentowała propozycję SKŚ w rozmowie z PAP wiceministra edukacji Katarzyna Lubnauer.

Co o pomyśle myślą sami katecheci? Z jakich powodów zwracają uwagę na ważność obowiązkowych zajęć religii oraz etyki? Swój punkt widzenia w rozmowie z Wirtualną Polską przedstawia Kamil Syc.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jest praktykującą katoliczką. Zadziwiające, co mówi o lekcjach religii

Obowiązkowa religia lub etyka w szkołach

Dlaczego Stowarzyszenie Katechetów Świeckich zabiega o obowiązkowe lekcje religii i etyki?

– Odpowiedź na to pytanie jest dosyć prosta: dlatego, że religia jest normalnym przedmiotem szkolnym - formacyjnym, a szkoła jest też od tego, aby wychowywać. Stowarzyszenie Katechetów Świeckich proponuje, żeby była obowiązkowa religia albo etyka i to jest bardzo dobry ruch, dlatego że nie wszystkie osoby są wierzące. Natomiast każda osoba potrzebuje jakiegoś systemu wartości – zaznacza w rozmowie z Wirtualną Polską katecheta Kamil Syc.

Zwraca również uwagę na kwestie finansowe.

– Pewnie gdzieś w tym wszystkim jest też ta kwestia zarobkowa. Od tego się nie ucieknie. Katechetów świeckich też jest dosyć spora liczba. Niejednokrotnie mają kredyty do spłacania. Myślę, że tego problemu by nie było, gdyby te zmiany były wprowadzane bardziej rozsądnie. Bo na razie widać, że to wszystko przybrało formę sporu politycznego. Tracą na tym dzieci i traci na tym tak naprawdę całe społeczeństwo. Ten spór byłoby trzeba przede wszystkim uwolnić od polityków, ale w naszym kraju tego chyba nie da się zrobić – kwituje katecheta.

"Wypisują się, bo mają taką możliwość"

Katecheta Kamil Syc uważa, że wielu uczniów wypisuje się z lekcji religii, bo "ma taką możliwość".

– Gdyby mieli możliwość wypisywania się z matematyki albo polskiego, to też by nie chodzili na te przedmioty. Tak samo argument, że religia jest słabo prowadzona... Słabe mogą być także lekcje historii. Wszystko zależy od nauczyciela. Jeżeli nie boi się trudnych pytań zadawanych przez uczniów, nie ucieka przed nimi, potrafi przyznać się do własnej niewiedzy, to uczniowie to docenią – mówi Wirtualnej Polsce.

Kamil Syc przywołuje propozycję Episkopatu: zgoda na redukcję godzin, ale zmiany zachodzące stopniowo, tak, aby katecheci mieli czas np. na studia podyplomowe czy dokształcenie się z czegoś innego.

– Myślę, że nie byłoby wtedy tak wielkiego larum. Aczkolwiek wiadomo, że byłby ból. My katecheci widzimy, że przedmiot o nazwie religia jest w szkole potrzebny. Zresztą nie tylko katecheci - inni nauczyciele również. Zdarza się, że przychodzą do mnie koledzy z pracy i mówią: "Słuchaj, nie wiem, co to będzie, jak usuną religię ze szkoły. To już będzie totalna demoralizacja. Jak my sobie poradzimy?". Nauczyciele widzą wielką wartość formacji młodych charakterów, której nie widzi pani minister Barbara Nowacka – dodaje katecheta.

Podaje przykład ze szkoły, w której pracuje. Z 500 uczniów na lekcje religii nie uczęszcza jedynie 12 osób.

– Ostatnio jedna z uczennic, która nie chodziła na katechezę, podeszła do mnie i mówi: "Panie Kamilu, chciałabym zacząć chodzić na religię". Odpowiedziałem, że musi porozmawiać o tym z rodzicami, bo ja nic tutaj sam nie mogę zrobić. Z tego, co wiem, uda się jej zapisać na lekcje. Natomiast wiem też, że są inne przypadki; uczeń chce chodzić na religię, a rodzice nie wyrażają na to swojej zgody, i powstaje konflikt interesów - wspomina Kamil Syc.

Jak dodaje, uczniowie potrafią przyjść z prośbą, aby to katecheta porozmawiał z rodzicami, którzy nie chcą zapisać dziecka na zajęcia.

– Takie sytuacje zazwyczaj dzieją się w klasach młodszych. Nie mówię tu o starszych uczniach, bo w okresie dojrzewania ta hierarchia wartości też się zmienia i niektórzy najchętniej w ogóle by do szkoły nie chodzili.

Rozmawiała Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

© Materiały WP
Źródło artykułu:WP Kobieta
religia w szkoleetykaszkoła

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (82)