Studenci załamują ręce. Mówią, co się dzieje z mieszkaniami
02.09.2024 06:00, aktual.: 02.09.2024 07:41
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Karolina od kilku tygodni szuka pokoju do wynajęcia. Ceny są zaporowe. - Wiosna, lato i wczesna jesień to najgorętszy czas. Czerwiec i wrzesień to miesiące, kiedy jest realizowanych najwięcej umów - mówi Anna Kucharska, agentka nieruchomości.
Zbliża się październik. Dla studentów poszukujących mieszkania nie jest to najłatwiejszy moment w roku. Nie każdy może liczyć na miejsce w akademiku. W Krakowie, jak podają lokalne media, uczelnie odrzuciły już nawet kilkaset wniosków. Niestety, dane dotyczące wynajmu mieszkań również nie wyglądają optymistycznie.
Wg raportu Otodom średnie stawki najmu w Polsce są obecnie wyższe o 2,2 proc. w stosunku do analogicznego okresu w 2023 roku. Cena za wynajem podskoczyła między czerwcem a lipcem 2024 roku o 1,2 proc. Wzrost wyszukiwań mieszkań do wynajęcia aż o 23 proc. miesiąc do miesiąca.
Ceny wynajmu mieszkania często znacznie przewyższają studenckie budżety. Młodzi dorośli szukają pojedynczych pokoi, choć tu również nie jest łatwo. Korzystne oferty znikają w mgnieniu oka. - Gdybym wynajęła pokój za 2000 zł, na życie zostałoby już naprawdę niewiele. Nie byłabym w stanie się utrzymać - mówi Wirtualnej Polsce Karolina Świątkowska.
Anna Kucharska zauważa, że osoby, które obecnie szukają mieszkania czy pokoju, muszą się liczyć z tym, że ceny mogą spaść, najczęściej o 200-300 zł, dopiero około listopada. Wynajmujący w tym okresie decydują się na obniżkę o ok. 10 proc., aby lokum stało się na rynku bardziej atrakcyjne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zderzenie z rzeczywistością
Karolina Świątkowska przyznaje, że zaczynając studia w Warszawie, rozważała zamieszkanie w akademiku, jednak zależało jej na innej lokalizacji. Studentka przeniosła się "z małej miejscowości do wielkiego miasta" i zależało jej na tym, aby "nie spędzać pół życia" na dojazdach na uczelnię. Zamierzała jednocześnie pracować, dlatego padło na wynajem mieszkania.
- Odezwała się do mnie koleżanka, która wraz ze znajomymi szukała współlokatorki do wynajętego mieszkania. Skorzystałam z okazji. Jednak ich styl życia bardzo różnił się od mojego. Ja wychodziłam rano na uczelnię i wracałam późnym wieczorem, bo byłam jeszcze w pracy. Oni wtedy imprezowali, co bardzo mi przeszkadzało. Po roku muszę zmienić mieszkanie - mówi.
Jak dodaje, poszukiwania nowego lokum nie są proste. Wynajęcie kawalerki nie jest na jej kieszeń, a ceny pokoi również potrafią być wygórowane. Te w dobrych lokalizacjach i z przystępną wysokością najmu schodzą jak świeże bułeczki. Średnia cena za pokój na Bielanach to 1500 zł.
Tańsze oferty, na które trafia, zwykle są już nieaktualne lub na miejscu okazuje się, że do oferty zaprezentowanej w ogłoszeniu trzeba doliczyć opłaty plus kaucję - wówczas okazywało się, że pełna opłata za pokój wynosi tak naprawdę 2000 zł lub więcej.
Dla osoby, która musi godzić pracę ze studiami dziennymi, to często nieosiągalny luksus. Na jedno ogłoszenie przypada wielu chętnych, a właściciele często przeprowadzają "castingi", pytając np., jak długo zamierza zostać w Warszawie, czy jej praca jest stała, na którym jest roku studiów.
- Przecież za coś muszę żyć. Nie zarabiam dużo, bo łączę pracę ze studiami dziennymi. Gdybym wynajęła pokój za 2000 zł, na życie zostałoby już naprawdę niewiele. Nie byłabym w stanie się utrzymać - dodaje.
"Gdy dokładnie obejrzałam mieszkanie, ręce mi opadły"
Mirosława mówi, że w tym roku wynajmowała studentom mieszkanie po raz ostatni. Jest właścicielką kawalerki na warszawskiej Pradze. Ostatni wynajmujący pozostawili lokum w strasznym stanie.
- To już nie na moje nerwy. W ostatnim roku akademickim w kawalerce mieszkało dwóch studentów. Wyglądali na spokojnych, ułożonych. Opłaty wszystkie w terminie. Nie mieszkam na co dzień w Warszawie, dlatego nie robiłam inspekcji. Pod koniec czerwca oddali klucze. Nie zwróciłam kaucji. Gdy dokładnie obejrzałam mieszkanie, ręce mi opadły - tłumaczy.
Szybka w drzwiach do łazienki - wybita. Urwana klamka od pralki. Brudne ściany, wiszące gniazdka, dziura od kamienia w baterii prysznicowej. To początek listy uszkodzeń.
- W szafie znalazłam złożony dywan. Po rozwinięciu okazało się, że w kilku miejscach został wypalony papierosami. Był do wyrzucenia. Na wycyklinowanym parkiecie również znalazłam dziwne plamy niewiadomego pochodzenia. Kiedy jednego dnia przyszłam odmalować ściany, z mieszkania naprzeciwko wyszła sąsiadka. Wyjawiła mi, że "spokojni chłopcy" urządzali w kawalerce imprezy na 30 osób - wylicza Mirosława.
Rozmówczyni Wirtualnej Polski podkreśliła, że po remoncie mieszkania będzie dokładniej sprawdzać potencjalnych lokatorów. A na studentów więcej się nie zgodzi.
"Casting" to standard. Agentka nieruchomości zabiera głos
Anna Kucharska od 17 lat jest agentką nieruchomości. W trakcie swojej kariery nieraz pomagała zarówno studentom w znalezieniu wymarzonego mieszkania, jak i właścicielom w poszukiwaniach właściwego kandydata. Przyznaje, że w ostatnich miesiącach mamy na rynku "gorący okres", a czynsze są wyższe, niż w pozostałe miesiące w roku. Obserwując właścicieli mieszkań, podkreśla, że szukają oni osób spokojnych, które nie wyrządzą szkód, a także są zdecydowane na dłuższy wynajem.
- Jeśli właściciel ma do wyboru między studentem, który zaczyna pierwszy rok, i tak naprawdę nie wiadomo, czy pozostanie na uczelni a osobą będącą np. na trzecim lub czwartym roku, wybierze drugą opcję. Jest mnóstwo opinii obiegowych o "pierwszorocznych" najemcach, niestety krzywdzących. Często zakładamy, że początkujący studenci muszą imprezować, nie wytrzymują presji, zmieniają lub porzucają kierunki. Oczywiście to nie oznacza, że tacy są wszyscy - mówi ekspertka.
Przyznaje, że zarówno wynajmujący, jak i najemcy potrafią zachowywać się niewłaściwie.
- Słyszę o właścicielach, którzy chcą za wszelką cenę zatrzymać kaucję i wynajdują sobie ku temu mnóstwo powodów. Najemcy zwracają uwagę np. na zepsuty piecyk do podgrzania wody, niesprawne sprzęty i oni są później z tego rozliczani, podczas gdy za naprawę sprzętów w mieszkaniu odpowiada wynajmujący lokum - tłumaczy Anna Kucharska.
Najemcy z piekła rodem
Nie bez powodu właściciele wynajmowanych nieruchomości decydują się na tzw. castingi. Zdarzają się bowiem najemcy, którzy imprezują, przez co są uciążliwi dla innych mieszkańców bloku. Nie brak też historii o zniszczeniach.
- Pamiętam taką sytuację. Rodzice przyjechali ze swoją córką z Częstochowy. Widać było, że są majętną rodziną. W oczy rzucało się ich podejście "mamy pieniądze, więc możemy wszystko". Przesadnie wszystko sprawdzali. Córka tych państwa wyrządziła w mieszkaniu wiele szkód, m.in. na podłodze były ślady gaszonych papierosów - wspomina Anna Kucharska.
Choć koniec końców rodzice studentki zapłacili za szkody, nie była to przyjemna sytuacja. Dlatego ekspertka podkreśla, że dokładna weryfikacja najemcy, a w przypadku studentów, również ich rodziców, jest niezwykle ważna.
- Poszukujący studenci powinni wiedzieć, jak się zareklamować przed właścicielem. Jeśli równocześnie pracuje, od razu ma większe szanse. Wynajmujący widzi w nim kogoś samodzielnego, bardziej odpowiedzialnego, a nie osobę, za którą płacą rodzice. Myśli: "będzie mało imprezować, bo musi skupić się na obowiązkach". Warto mieć też referencje od poprzednich właścicieli mieszkań, które wynajmowaliśmy. Wykazać, że płaciliśmy na czas, i nie narobiliśmy zniszczeń - wylicza ekspertka.
Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski