Mieszka w akademiku. Mówi, co się dzieje w koedukacyjnej łazience
- Raz miałam sytuację, że chciałam skorzystać z toalety. Byłam już w negliżu, gdy nagle otworzyły się drzwi. Z zaskoczenia aż pisnęłam - opowiada w rozmowie z Wirtualną Polską Paulina, studentka jednej z warszawskich uczelni, która musiała dzielić łazienkę z mężczyznami.
Kilka dni temu "Express Bydgoski" opisał sytuację, jaka ma miejsce w jednym z akademików należących do Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, w którym studentki skarżą się na "traumatyczne kąpiele". W łazienkach (jedna na osiem osób) nie da się zamknąć drzwi od wewnątrz, a jedyną formą umożliwiającą studentkom zachowanie choć odrobiny prywatności jest prześwitująca zasłona.
- To nie jest przyjemne, gdy nagle za zasłonką pojawia się obcy człowiek, a ty nie możesz w żaden sposób zareagować - tłumaczyła jedna ze nich, która na pierwszym roku chodziła do łazienki razem ze współlokatorką, aby się wzajemnie "pilnować".
Rzecznik UKW miał być zaskoczony problemem dotyczącym warunków w łazienkach w akademiku. Jak przekonywał, żadna ze studentek nie złożyła skargi.
- Trudno wprowadzić jakieś zmiany, skoro studenci nie zgłaszają nam problemów. Układ pokojów i łazienek jest taki, że z jednej łazienki korzystają mieszkańcy czterech pokojów. Takie rozwiązanie funkcjonuje od lat i nigdy nie zostało uznane za naruszenie prywatności - skomentował.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Byłam w negliżu, otworzyły się drzwi"
Łazienki pozostawiające wiele do życzenia są także w akademikach uczelni warszawskich. Paulina*, która studiowała na jednej z nich - jak mówi - "zdominowanej przez facetów", nie wspomina dobrze dzielenia łazienek z mężczyznami.
- Akademiki były w opłakanym stanie. Przede wszystkim łazienki, które dzieliłyśmy wspólnie z chłopakami. Branie prysznica czy załatwianie innych potrzeb było stresem i koszmarem, bo cały czas trzeba było nasłuchiwać, czy nikt nie idzie. Zamki nie zawsze działały, niektórzy wchodzili bez pukania - opowiada w rozmowie z Wirtualną Polską.
- Raz miałam sytuację, że chciałam skorzystać z toalety. Byłam już w negliżu, gdy nagle otworzyły się drzwi. Z zaskoczenia aż pisnęłam. Szczęście w nieszczęściu, że była to znajoma z piętra, a nie żaden mężczyzna - wspomina.
"Robaki wchodziły przez gniazdko"
Problem ze współdzieleniem łazienek nie jest jedynym, na jaki skarżą się studenci. Julia*, studentka Politechniki Warszawskiej, która mieszka w Domu Studenckim "Akademik", znanym wśród studentów jako "Alcatraz", opowiedziała w rozmowie z Wirtualną Polską o walce z plagą insektów, która miała miejsce w zeszłym roku.
- Problem z pluskwami nie dotyczył tylko naszego pokoju. Wiele osób spało przy zapalonym świetle, bo wtedy tak nie wychodziły. Robaki wydostawały się nawet przez gniazdko. Rano budziłam się pogryziona. Z koleżanką wsadziłyśmy ładowarki do kontaktów, a resztę obkleiłyśmy taśmami. Kupiłyśmy też środek na pluskwy i spryskałyśmy nim wszystko: meble, listwy, pościel i poszewki - opowiada Julia.
Dodaje, że takie sytuacje w akademikach są bardzo częste. Nie był to pierwszy raz, gdy studenci na własną rękę walczyli z insektami.
- Akademiki nie są remontowane. Meble pamiętają jeszcze lata 80. czy 90., ledwo się trzymają. Znam osoby, które wielokrotnie musiały sklejać łóżka, żeby kompletnie się nie rozwaliły. Gdyby nie fakt, że są tańsze w najmie niż kawalerki, już dawno bym się wyprowadziła. Problem w tym, że przy cenach w Warszawie nie stać mnie na nic innego - mówi.
Rozwalające się meble, materace sprzed 50 lat
Mała dostępność miejsc, jak i stan domów studenckich w Warszawie doprowadziły do protestu studentów Uniwersytetu Warszawskiego pod hasłem "Wielkie Spanie w BUW-ie". Adam Ochwat, student UW z Koła Młodych Inicjatywy Pracowniczej oznajmił wówczas w rozmowie z Wirtualną Polską, że większość akademików nie nadaje się do tego, aby służyć studentom. Jak podkreślił, są traktowane jako ostatnia deska ratunku.
- Nowe akademiki nie są budowane, a stare są albo bardzo zaniedbane i traktowane jako ostatnia deska ratunku, albo są remontowane i ulepszane, w związku z czym zmniejszana jest w nich liczba miejsc - tłumaczył Ochwat.
Jego słowa potwierdza Gosia, studentka UW i mieszkanka Domu Studenta nr 3 przy ul. Kickiego 9. Gosia zamieszkała w nim przez wzgląd na przystępną cenę (500 zł za miesiąc w pokoju dwuosobowym). Akademik ten jest jednym z najtańszych należących do UW. Jego stan nie jest jednak dobry. Zdaniem Gosi, nadaje się do gruntownego remontu.
- Warunki są bardzo złe, a ledwo się tu dostałam. Wydaje mi się, że UW nie chce go remontować, bo wie, że nie musi. Mimo stanu pokojów, chętnych na mieszkanie tu nie brakuje, a jest ich nawet za dużo. Jakiś czas temu brakowało miejsc - ujawnia Gosia.
- Mebli i tak jest mało, a dodatkowo się rozwalają. Materace są chyba sprzed 50 lat. Na wielu ścianach są plamy, których nie można pomalować. Robimy z koleżanką wszystko, żeby nasz pokój jakoś wyglądał i był względnie przytulny, ale mam wrażenie, że to graniczy z cudem - dodaje.
Akademik z lat 80.
Nieodpowiednie warunki w akademikach to problem ogólnopolski. Dom Studenta nr 3 "Kordecki" to największy akademik Uniwersytetu Szczecińskiego. Już od wielu lat w mediach pojawiały się informacje na temat jego stanu, który uniemożliwia studentom normalne funkcjonowanie. Jego mieszkanką jest Magda, która stwierdza, że mimo przeprowadzonych remontów "dalej jest nieciekawie".
- Moja siostra też tu mieszkała, gdy studiowała i przez wiele lat nic się nie zmieniło. Wygląd pokojów to jedno, ale najbardziej męczące są wieczne awarie prądu i braki wody, bo znowu pękły rury. Nie dziwne, skoro akademik istnieje od lat 80. i nie wiem, czy od tamtego czasu przeszedł jakiś większy remont - mówi Magda.
- Moja siostra opowiadała mi o sytuacji sprzed kilku lat, kiedy pozalewało kilka pięter - sufity, ściany, bezpieczniki. Dziewczyny musiały wylewać wodę z pokoju wiaderkami - dodaje.
W 2019 roku dr hab. Jacek Buko, prorektor ds. Studenckich US, tłumaczył mediom, że awarie są wynikiem infrastruktury budynku sprzed 40 lat. Twierdził, że Uniwersytet Szczeciński dokłada wszelkich starań, aby na bieżąco naprawiać awarie i zapobiegać sytuacjom powodującym niedogodności. Problem wciąż jednak istnieje.
Walka o pieniądze
W grudniu 2023 roku studenci mieszkający w poznańskim akademiku "Jowita" zorganizowali protest w związku z planami wyłączenia domu studenckiego z użytkowania przez władze Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Powodem takich planów miał być zły stan techniczny budynku działającego od lat 60. Aby przeprowadzić konieczny remont, potrzebne jest kilka milionów złotych.
Władze Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza przez kilka lat walczyły o pieniądze z Ministerstwa Edukacji i Nauki, jednak dwa razy spotkały się z odmową. Sytuację odmienił wspomniany protest studentów, w wyniku którego nowy minister nauki i szkolnictwa wyższego Dariusz Wieczorek przydzielił pieniądze: 150 mln zł na remont nie tylko "Jowity", ale także kilkudziesięciu innych akademików w Polsce.
Wiceminister Marek Gzik oznajmił w rozmowie z PAP, że rektorzy uczelni otrzymali informację, że środki mają być przeznaczone na poprawę stanu akademików. Według danych GUS, m.in. przez wzgląd na zły stan w ostatnich latach zamknięto 51 domów studenckich.
*Imiona zostały zmienione na prośbę rozmówczyń.
Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.