Studentów nie stać na wynajem. "2,5 tys. zł za 17 m kw. bez pralki"
Wynajem kawalerki za 2,5 tys. zł? A może dwupokojowego mieszkania jak z PRL-u za 3,9 tys. zł? Z takimi właśnie ofertami spotykają się w tym roku studenci i rozkładają ręce. - W mikrokawalerce nie było ani piekarnika, ani pralki - mówi Anastazja, studentka z Wrocławia.
Kolejny rok akademicki rozpocznie się w październiku, a studenci już poszukują pokojów i lokali na wynajem. Ich sytuacja z roku na rok jest jednak coraz trudniejsza. Jak wynika z zamieszczanych obecnie ogłoszeń, za pokój lub mikrokawalerkę właściciele mieszkań życzą sobie od 1,5 do nawet 2,5 tys. zł.
- Czynsze pokoi i mieszkań dla studentów wciąż rosną. Wzrost cen pomiędzy tym a ubiegłym rokiem, w zależności od miasta, oscyluje od 8 do 10 proc. - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Oliwia Walentynowicz, ekspertka ds. nieruchomości.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
2,5 tys. zł za mikrokawalerkę bez pralki
Zdaniem Oliwii Walentynowicz, poprawa sytuacji na rynku mieszkaniowym nie nastąpi szybko. - Wpływ na to ma sytuacja gospodarcza w kraju, w tym wzrost kosztów utrzymania nieruchomości, jak i napływ osób spoza naszego kraju, którzy zdecydowali się na podjęcie studiów w Polsce - tłumaczy.
Za sam wynajem kawalerki we Wrocławiu, w korzystnej dla studenta lokalizacji i dogodnym standardzie, należy liczyć aktualnie ok. 2,5 tys. zł (bez czynszu i innych opłat). Potwierdza to jedna z ofert, na którą w ostatnim czasie natrafiła Anastazja (imię zostało zmienione na prośbę rozmówczyni), studentka trzeciego roku na Uniwersytecie Wrocławskim. Za wynajem mikrokawalerki o powierzchni 17 m kw., ze wspólną pralką dla kilku mieszkań, właściciel zażyczył sobie 2,5 tys. zł.
- Jakiś czas temu zaczęłam poszukiwania małego mieszkania na wynajem. W tym roku jest niestety gorzej niż w zeszłym, bo ceny jeszcze bardziej skoczyły. Jak tak dalej pójdzie, to niedługo połowy studentów we Wrocławiu nie będzie stać na wynajem czegokolwiek, nawet małego pokoju - stwierdza.
Jako że jednocześnie pracuje i studiuje, w tym roku zdecydowała się spróbować wynająć mikrokawalerkę, by nie musieć dzielić mieszkania z obcymi osobami. Kilka dni temu natrafiła na ofertę, która przykuła jej uwagę. Kiedy usłyszała jednak ostateczną cenę wynajmu, nie mogła sobie pozwolić na taki "luksus".
- Niecałe 17 m kwadratowych w centrum Wrocławia. Fajnie, bo nowy budynek i mieszkanie, które jest świeżo po remoncie. Właściciel jednak mocno przesadził z ceną, bo oznajmił, że ze wszystkim wyjdzie 2,5 tys. zł. A w mikrokawalerce nie było ani piekarnika, ani pralki. Można było korzystać ze wspólnej pralni - opowiada.
"Udogodnieniem", jakim właściciel chciał zachęcić Anastazję do wynajmu, była... hulajnoga elektryczna, którą mógł pożyczyć jej na czas mieszkania w jego lokalu. - Życzę mu powodzenia w wynajmie tego mieszkania. Może w ostatniej chwili, przed rozpoczęciem roku akademickiego, ktoś się na nie zdecyduje. Ale nikt o zdrowych zmysłach. To jest 2,5 tys. zł za 17-metrową klitkę - podsumowuje studentka.
PRL za 3,9 tys. zł
Z podobną sytuacją, spotkała się Kamila, która od października chce wynająć mieszkanie w Warszawie razem ze swoją przyjaciółką. Jak podkreśla, choć nie mają wysokich wymagań, za mieszkanie remontowane ostatni raz - według niej - w czasach PRL-u, trzeba zapłacić w stolicy już ok. czterech tys. zł.
- Nie stać nas na nie wiadomo co, ale oddzielnie na pewno sobie nie poradzimy. Żadna z nas nie jest w stanie płacić miesięcznie prawie trzech tys. zł za wynajem kawalerki w Warszawie. A właśnie takie są teraz ceny - mówi Kamila.
W ostatnim czasie obejrzały kilka mieszkań. Jedno z nich szczególnie zwróciło ich uwagę. Kamila stwierdza, że nie było może "najpiękniejsze", ale miało świetną lokalizację. Kiedy przybyły na miejsce, by je obejrzeć, okazało się, że nie tylko wygląda ono znacznie gorzej niż na zdjęciach, ale ma też wysoką cenę - 3,9 tys. zł z opłatami.
- Mieszkanie ze zdjęć miało być "przytulne". Nie wiem, co zdaniem właściciela było "przytulnego" w dwupokojowym, starym mieszkaniu rodem z PRL-u. Tam było wszystko do wymiany i remontu. Jedna z szafek w kuchni ledwo wisiała. Właściciel w rozmowie z nami oznajmił, że "przecież dla studentów to więcej nie trzeba". Jakby studenci byli jakimś gorszym sortem - zauważa.
Ostatecznie razem z przyjaciółką nadal szukają mieszkania. Obie wiedzą, że będzie ciężko. Tak, jak Anastazja, obserwują znaczny wzrost cen wynajmu pokojów i mieszkań w akademickich miastach. - Nie lepiej jest w akademikach. Z tego, co słyszałam, studenci, którzy chcą w nich mieszkać, od października zapłacą więcej o 10-15 proc. - podsumowuje Kamila.
Kupno zamiast wynajmu?
W rozmowie z Wirtualną Polską Oliwia Walentynowicz przestrzega studentów przed wynajmem w ostatniej chwili. Jak mówi, im dłużej będziemy zwlekać, tym z wyższymi cenami się spotkamy.
- Oferty pokoi w lokalizacjach dogodnych dla studentów i o dobrym standardzie rozchodzą się jak świeże bułeczki. Osoby, które pozostawią poszukiwanie lokum na ostatnią chwilę, muszą liczyć się ze słabym standardem w wysokiej cenie. Takich ofert na rynku nie brakuje, a właściciele liczą na osoby, które z braku innych opcji będą gotowe zgodzić się na proponowane przez nich warunki - zauważa.
Z powodu wysokich cen najmu niektórzy decydują się na zakup mieszkania. To jednak rozwiązanie dla ograniczonej grupy studentów (i ich rodzin), których stać na wkład własny i mają zdolność kredytową.
- Rzeczywiście widzimy takie tendencje, że coraz częściej wśród klientów deweloperów znajdują się rodzice poszukujący małych mieszkań dla swoich dzieci, które rozpoczynają studia. Traktują to jako jednocześnie inwestycję finansową i w przyszłość pociechy. Widzą zalety takiego rozwiązania: unikają ryzyka nagłego rozwiązania umowy najmu, braku zwrotu kaucji czy niespodziewanego podwyższenia ceny. Do tego dochodzi swoboda urządzania wnętrza. To po prostu komfort bycia u siebie - przekonuje Agnieszka Pachulska, dyrektorka warszawskiego oddziału PROFIT Development.
Jak wynika z przytoczonych przez nią obliczeń, studenci mieszkający w Warszawie wydają na wynajem w ciągu pięciu lat studiów ok. 200 tys. zł.
Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.