Sushi podane na żywym talerzu
To szaleństwo zaczęło się w Japonii i nosi nazwę Nyotaimori, co oznacza „demonstrację ciała kobiety”. Jednak w Europie i Ameryce restauratorzy poszli na skróty i tę rozrywkę kulinarną ochrzcili po prostu „naked sushi” lub „body sushi”.
Hasło chwyciło. Ale jak mogło być inaczej? Jedzenie japońskich przysmaków z ciała nagiej modelki to przecież “samograj”…
Pani ze zdjęcia to modelka, Amanda Jane, która pracuje w jednej z londyńskich restauracji. Do jej zadań należy leżenie nieruchomo przez 4 godziny, aż klienci zjedzą dziesięciodaniowy posiłek. A to jeszcze nie wszystkie obowiązki w jej pracy.
Zanim ktoś zostanie żywym talerzem, musi dokładnie ogolić całe ciało, umyć się mydłem bezzapachowym i przygotować się na długie godziny gapienia się w sufit, polewania zimną wodą (aby obniżyć temperaturę „naczynia”) i czasami niewybredne komentarze… Kandydatka na modelkę zostaje poddana, oczywiście, dokładnej ocenie, jej skóra musi być nieskazitelna, ona sama – szczupła i zadbana.
W niektórych krajach modelki owijane są folią, tak aby ich ciała nie stykały się z jedzeniem – a to z powodu wymagań sanitarnych, które zabraniają tak oryginalnej formy spożywania posiłku.
Poza Japonią kolacja w restauracji serwującej „naked sushi” uznawana jest za wyrafinowaną i ekskluzywną. Ale w ojczyźnie sushi takie rozrywki kojarzone są z podejrzanymi klubami i mafią.
Także w Polsce można już zakosztować rybnych przysmaków wprost z ciała nagiej modelki. Ale za takie przyjemności trzeba słono płacić.