Świąteczna wojna o dziecko. "Kłócą się o każdą godzinę, później nie przychodzą"
- Jej ojciec przyjechał dopiero 27 grudnia z wielkim domkiem dla lalek. Powiedział do córki: "Masz tu taki zbiorczy prezent. To będzie na te Święta, na twoje najbliższe imieniny i urodziny" - opowiada Marlena. Nie tylko ona nie może dogadać się z byłym partnerem w sprawie opieki nad dzieckiem podczas Świąt.
Święta to czas, w którym mediatorzy mają ręce pełne roboty. Rozwiedzeni rodzice nie mogą dogadać się w sprawie wymiaru opieki na dzieckiem.
- Byli partnerzy często sami zawierają ugody mediacyjne, zanim zrobi to sąd. Jasno określone dni i godziny, w których dziecko ma przebywać u danego opiekuna. Niestety prawie zawsze coś idzie niezgodnie z planem i dochodzi do awantury. Zdarza się, że moi klienci najpierw wyszarpują sobie dzieci, walcząc o każdą godzinę, a później i tak nie przychodzą – mówi Celina Szumska, mediatorka działająca przy sądach okręgowych.
Bitwa o kontakt
- Wczoraj spędziliśmy w gabinecie ponad dwie godziny. Powód: ojciec chciał odebrać synka od matki pierwszego dnia Świąt o godzinie 8 a nie o 12. "Daj młodemu się wyspać i zjeść śniadanie" – krzyczała matka, a ojciec ripostował, że syn zje śniadanie u niego. Po 40 minutach ustaliliśmy, że dziecko zostanie odebrane o godzinie 10. Wtedy matka wytoczyła kolejne działo: "Skoro u ciebie je śniadanie, to u mnie ma zjeść kolacje. Musisz odstawić go o 19, a nie 21". I cała wojna zaczęła toczyć się od początku – opowiada mediatorka.
Z walką o każdą godzinę spędzoną z dzieckiem, od pięciu lat boryka się także Ewelina, której obecny partner nie może dogadać się z byłą żoną w sprawie opieki nad synem. Chociaż 10-latek ma z góry ustalone godziny pobytu u ojca (od 16.00 w Wigilię do 16.00 pierwszego dnia Świąt), obawiają się, że matka dziecka i tak nie zastosuje się do wytycznych.
- Rok temu miała przywieźć syna na kolację wigilijną. Spóźniła się o cztery godziny, tłumacząc, że był straszny korek. Z partnerem mamy jeszcze 5-letnią córeczkę, czekaliśmy z prezentami i kolacją, aż jego syn się zjawi, a nasza mała płakała wniebogłosy. To była patowa sytuacja, która rozwaliła nam Święta. Modlę się, żeby w tym roku było inaczej - opowiada Ewelina.
Dzieci zaniedbane
Były partner Marleny nie pojawił się pierwszego dnia Świąt o wyznaczonej godzinie. Marlena nie wiedziała, jak wytłumaczyć 11-letniej córce zachowanie jej ojca. Mężczyzna przyjechał dopiero 27 grudnia z wielkim domkiem dla lalek.
- Powiedział do córki: "Masz tu taki zbiorczy prezent. To będzie na te Święta, na twoje najbliższe imieniny i urodziny". Z góry założył, że i tak w te dni nie pojawi się u dziecka. Nikt tak nie zranił mojej córki - podsumowuje Marlena.
Podobną sytuację miała Paulina. Jej były mąż ma już nową rodzinę. Z dwójką ich wspólnych dzieci spotyka się sporadycznie, choć w biegłym roku miał zabrać je na Święta do swojego domu.
– Naobiecywał im nie wiadomo jakie prezenty, górę słodyczy i oglądanie filmów do nocy. Nie podobało mi się to, ale dzieciaki szalały z radości – opowiada Paulina. 24 grudnia syn i córka czekali na ojca. Nie zjawił się. Nie odbierał telefonu, ani nie odpisywał na wiadomości na Facebooku. – Później wyjaśniał, że nie mógł trwać w rozdarciu i musiał w pełni poświęcić się swojej nowej rodzinie – podsumowuje Paulina.
Celina Szumska przyzwyczajona jest do tego, że jej telefon 24 grudnia dzwoni od samego rana. To zrozpaczone matki lub wściekli ojcowie, którzy skarżą się, że partner nie przyjechał i nie odbiera telefonu, a spakowane dzieci czekają już pod drzwiami. Radzi rodzicom, aby w sytuacji, w której jedna ze stron nie realizuje postanowień, skierowali do sądu wniosek o upomnienie. – Sąd wysyła ostrzeżenie, że nałoży na rodzica karę, jeśli nie będzie stosował się do wcześniejszych ustaleń. Po trzecim ostrzeżeniu nakłada grzywnę w wysokości kilkuset złotych. Rodzice boją się tych kar, jak ognia. Nie dlatego, że nie mają pieniędzy, tylko dlatego, że to kary na rzecz byłego partnera.
Izolacja rodzicielska - zmora Świąt
Martin jest Anglikiem mieszkającym w Polsce. Rozwiódł się trzy lata temu, niestety w każde Święta matka 8-letniej Zosi ogranicza mu kontakt, jak tylko może. - Ustaliliśmy, że Boże Narodzenie będziemy spędzać z córką naprzemiennie: w latach parzystych ze mną, w nieparzystych z mamą. Niestety żona odwołała się od tego postanowienia i wywalczyła, że spędza z córką każdą Wigilię, chyba, że zabieram młodą do moich rodziców mieszkających w Anglii, by chociaż wtedy miała kontakt z dziadkami. Gdybym nie zdecydował się na wyjazd, to nawet w latach parzystych nie mogę spędzać Wigilii z córką - mówi Martin. W tym roku też wyjedzie - mają już bilety lotnicze i zorganizowany cały wyjazd.
- Nie wierzę, że to dojdzie do skutku. Zadzwoniła do mnie była mówiąc, że Zosię łapie jakiś wirus. Zosi nic nie jest, rozmawiałem z nią przez telefon, ale myślę, że żona załatwi lewe zwolnienie lekarskie i nie pozwoli córce jechać - tłumaczy Martin i dodaje, że każde Święta bez dziecka są dla niego niezwykle przykre, zwłaszcza, że często nie może się do niej nawet dodzwonić. - Choć z mamą mieszka w centrum Warszawy, dziwnym trafem w okolicach 25 grudnia w lata parzyste zawsze jest problem z zasięgiem - komentuje.
Złota rada
Zdaniem mediatorki rodzice podczas walki o świąteczny grafik mają dwie główne motywacje.
- Po pierwsze chcą udowodnić, że są wspaniałymi rodzicami, nawet jeśli wcześniej niejednokrotnie nie wywiązywali się z ustaleń. Po drugie nie chcą dopuścić do tego, by żądania drugiej strony były "na wierzchu". Toczy się koszmarna gra napędzana nienawiścią, której ofiarą jest dziecko - mówi Szumska i dodaje, że ma dla swoich klientów jedną radę.
- Mówię: "Nie myślcie o tym, czego wy chcecie dla dobra dzieci, tylko, co dziecko chciałoby dla siebie. Nie uważajcie, że wiecie lepiej, czego ono pragnie" – podsumowuje Szumska.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl