"Kortyzolowa twarz". Endokrynolożka mówi o odwracaniu uwagi
10.09.2024 21:49, aktual.: 11.09.2024 07:43
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Obrzmiała, okrągła, z widoczną opuchlizną - to tak zwana "kortyzolowa twarz". Należy jednak pamiętać, że to nie sam kortyzol jest źródłem problemu, a jego nadmiar powodowany przez stres. - Internetowy trend robi z tego hormonu naszego wroga - alarmuje specjalistka.
W ostatnim czasie w mediach społecznościowych coraz większą popularność zyskuje pojęcie "kortyzolowej twarzy". Długotrwały stres i brak snu może pozostawiać ślad nie tylko na naszym samopoczuciu, ale również na wyglądzie zewnętrznym.
Nadmierny poziom kortyzolu to nie tylko opuchlizna i zmiany skórne, ale również trądzik, problemy ze snem, zmęczenie, trudności z koncentracją oraz wahania masy ciała.
Jak wygląda "kortyzolowa twarz"?
Kortyzol, potocznie nazywany hormonem stresu, odgrywa ważną rolę w regulacji wielu procesów w organizmie, takich jak metabolizm, reakcja immunologiczna czy ciśnienie krwi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W normalnych warunkach jego poziom wzrasta w sytuacjach stresowych, aby wspomóc ciało w radzeniu sobie z wyzwaniami. Jednak przewlekle podwyższony poziom kortyzolu – wynikający ze stresu, chronicznego zmęczenia czy niedoboru snu – może wpływać negatywnie na nasz wygląd. "Kortyzolowa twarz" jest określana jako obrzmiała, okrągła, z widoczną opuchlizną.
Nadmiar kortyzolu może wpływać na tkankę łączną w organizmie, co prowadzi do rozkładu białek z mięśni i kolagenu. W rezultacie sylwetka ulega zmianie: twarz i brzuch mogą stać się bardziej zaokrąglone, podczas gdy ramiona i nogi tracą na masie mięśniowej. Skóra staje się mniej elastyczna, co może prowadzić do pęknięć i pojawienia się rozstępów na ciele.
Stres jako sedno problemu
Eksperci zwracają jednak uwagę, że kortyzol sam w sobie wcale nie jest wrogiem. To, na czym powinniśmy się skupić, to prawdziwe źródło problemu, czyli nadmiar stresu, który powoduje, że hormon ten wydzielany jest nieprzerwanie.
Dr Kaja Filaczyńska w rozmowie z "Wysokimi Obcasami" podkreśla, że skupianie się wyłącznie na kortyzolu prowadzi do uproszczonego podejścia do problemu. Hormon ten nie jest sam w sobie "wrogiem", a raczej odpowiedzią organizmu na nadmierne obciążenie stresem. Widoczne gołym okiem objawy odwracają uwagę od ich przyczyny.
Nasze ciało, ewolucyjnie przystosowane do radzenia sobie z chwilowym stresem, nie jest przygotowane na przewlekłe obciążenie, jakie często występuje w dzisiejszym szybkim tempie życia. Problemem nie jest więc sam kortyzol, a styl życia, który prowadzi do jego chronicznie podwyższonego poziomu.
"Sednem sprawy jest przyczyna podwyższonego poziomu kortyzolu. Internetowy trend robi z tego hormonu naszego wroga" - przekonuje.