Blisko ludzi"Takich dużych to nie szyjemy". Dlaczego kobiety noszące rozmiar 40 traktuje się teraz jako plus size?

"Takich dużych to nie szyjemy". Dlaczego kobiety noszące rozmiar 40 traktuje się teraz jako plus size?

"Takich dużych to nie szyjemy". Dlaczego kobiety noszące rozmiar 40 traktuje się teraz jako plus size?
"Takich dużych to nie szyjemy". Dlaczego kobiety noszące rozmiar 40 traktuje się teraz jako plus size?
Źródło zdjęć: © Getty Images
Aleksandra Lewandowska
15.02.2022 13:34, aktualizacja: 15.02.2022 17:13

Świadoma dyskryminacja kobiet z krągłościami czy forsowanie kolejnego "kanonu piękna"? Dlaczego marki odzieżowe traktują coraz mniejsze rozmiary jako plus size? Dlaczego określają tym mianem kobiety, które są zdrowe, szczęśliwe i zadowolone ze swojego ciała? - Nosząc rozmiar 38, usłyszałam od właścicielki salonu: "takich dużych to nie szyjemy" - mówi nasza bohaterka.

W świecie mody każdy rozmiar powyżej 36 od lat jest traktowany jako ten "większy". Dowodem na to może być chociażby ostatnia kolekcja jednego z polskich projektantów, Łukasza Jemioła, który mianem plus size określił rozmiar 40. Według wstępnych założeń zaprojektował ubrania dla kobiet, które mają różne wymiary, nie tylko dla tych mieszczących się w skali 32-36. Dlaczego więc popularną "czterdziestkę" zaszufladkował w taki sposób?

Rozmiar L, czyli 38/40?

Idąc tropem wspomnianego projektanta i reakcji internautek na jego kolekcję plus size, postanowiłyśmy sprawdzić, jak faktycznie prezentują się dziś rozmiarówki w polskich sklepach. I tu, nie zaprzeczymy, same doznałyśmy szoku. Większość marek ma w swojej ofercie rozmiary S, M i L, większych niestety już nie znajdziemy. W części z nich spodnie dostępne są jedynie w rozmiarach 34-40, a typowy obwód bioder kończy się na 104 cm. Rozmiarowi L odpowiada rozmiar 38/40, a odpowiednikiem rozmiaru "one size" jest... również ten sam rozmiar.

Co więc mają zrobić kobiety, które na co dzień cieszą się ze swoich krągłości i kształtów, a wchodząc do sklepu nie mogą znaleźć dla siebie spodni, bo noszą rozmiar większy niż 40? W rozmowie z WP Kobieta zdradziły, z jakimi przytykami i uwagami zmagały się, prosząc ekspedientkę o większy rozmiar.

Opis poszczególnych rozmiarów na stronie jednej z polskich marek odzieżowych
Opis poszczególnych rozmiarów na stronie jednej z polskich marek odzieżowych

"Takich dużych to nie szyjemy"

Aneta jest jedną z kobiet, która z tak niemiłą sytuacją spotkała się, poszukując swojej sukni ślubnej. Poprosiła wtedy o przymierzenie tej, którą zobaczyła już na wejściu. Niestety przy okazji usłyszała kilka słów na temat swojego wyglądu i sylwetki.

- Kilka lat temu wybierałam swoją suknię ślubną. Nosiłam rozmiar 38 i usłyszałam od właścicielki salonu, że nie zmieszczę się w tą z manekina, bo "takich dużych, jak na panią, to nie szyjemy" - opowiada Aneta w rozmowie z WP Kobieta.

- Choć sama czuję się teraz mało komfortowo, bo aktualnie noszę rozmiar 40, nie uważam, aby kobieta z rozmiarem 38 czy 40 była plus size. Kobiety z tymi rozmiarami są dla mnie równie piękne, jak te, które noszą rozmiar 36 - dodaje.

"Grzecznie przeprosiłam i wyszłam"

Z podobną sytuacją, jednak nie w salonie sukien ślubnych, a pewnej sieciówce, spotkała się także Patrycja, która wybrała się tam, aby kupić nowe spodnie. Jak mówi, nosiła wtedy rozmiar 38/40, a po wzrokowej "ocenie" ekspedientki otrzymała do przymierzenia takie z metką 50.

- Jakiś rok temu nosiłam rozmiar 38/40. Chciałam kupić sobie nowe spodnie, więc wybrałam się do typowej sieciówki i poprosiłam ekspedientkę o pomoc. Powiedziałam, jakich szukam, a ona kazała mi podnieść kurtkę. Spojrzała na mnie i po chwili przyszła ze spodniami. W rozmiarze 50. Nie chciało mi się już ich nawet mierzyć. Grzecznie przeprosiłam i wyszłam. Więcej mnie już w tym sklepie nie widzieli - wyznaje Patrycja.

Czy dobrze zrobiła wychodząc i nic nie mówiąc? Magda, która pracuje w jednym z popularnych sklepów z odzieżą jako ekspedientka, uważa, że nie można tak po prostu stwierdzić, jaka dana osoba ma rozmiar, nie pytając wcześniej, jaki zazwyczaj nosi czy kupuje.

- Osobiście najpierw zawsze pytam, jaki rozmiar ktoś nosi, a potem - w zależności czy go mamy czy nie - prowadzę tę osobę do półki lub mówię ewentualnie, że "niestety, takiego rozmiaru nie mamy teraz na stanie" - wyjaśnia Magda.

- Założenie z góry, bez jakiejkolwiek wiedzy, jaki ktoś faktycznie nosi rozmiar i mówienie, że "w tym sklepie nie ma rozmiaru na panią" jest moim zdaniem czystym chamstwem - dodaje.

"Po porodzie to pani w to nie wejdzie"

Która kobieta chciałaby usłyszeć takie słowa tuż po urodzeniu dziecka? Zapewne żadna. A jednak z takim komentarzem musiała zmierzyć się Karolina, która przed porodem nosiła rozmiar 36, a zaraz po nim 42. Nie ukrywa, że nie czuła się wtedy dobrze ze swoim ciałem, ale nie uważała, aby taki rozmiar był "plus size".

W sklepie, w którym chciała kupić sukienkę, potraktowano ją jednak w zupełnie inny sposób, niż się spodziewała. "Po porodzie to pani w to nie wejdzie", "u nas nie mamy takich rozmiarów", "biodra już nie te" - usłyszała od ekspedientki.

- Nigdy nie miałam problemu z wagą czy ubraniami, dopiero jak przytyłam sporo w ciąży. To nie był jednak powód, żeby mówić mi takie rzeczy prosto w twarz - tłumaczy Karolina.

"To, co się dzieje, jest przerażające"

- To, co się dzieje teraz w większości sklepów z rozmiarówkami, jest przerażające - twierdzi Martyna Kaczmarek, aktywistka ciałopozytywna.

- W jednym sklepie noszę spodnie w rozmiarze 40, w drugim już 44. Najczęściej słyszę, że nie ma mojego rozmiaru i muszę zamówić daną rzecz online. I dostaję mnóstwo wiadomości od innych dziewczyn, że nie tylko ja tak mam. A to wszystko oczywiście wpływa na samopoczucie i psychikę, bo jako kobiety mamy głęboko zakorzenione to, że rozmiar ubrań definiuje naszą wartość. Nieświadomie zaczynamy się wtedy czuć gorzej, chociaż widzimy, że nasze ciało tak naprawdę w ogóle się nie zmieniło - dodaje.

Martyna, tak jak i jedna z naszych bohaterek, spotkała się niedawno z bardzo podobną sytuacją w salonie sukien ślubnych. Jak podsumowała, jeżeli któraś z kobiet, tak jak ona, nosi rozmiar większy niż 38, prawdopodobnie nie dostanie swojej wymarzonej sukni.

- Dostępne były jedynie rozmiary 36 i 38. Strasznie to smutne, bo większość kobiet marzy o tej jednej jedynej sukni ślubnej, a przez to jej kupno nie sprawia już takiej radości - mówi.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (498)
Zobacz także