UrodaTanie vs drogie: w które kosmetyki do makijażu warto zainwestować?

Tanie vs drogie: w które kosmetyki do makijażu warto zainwestować?

Podkład za 150 zł czy 15 zł? W drogeriach i perfumeriach znajdziesz produkty z każdej półki cenowej. Do której warto się schylić? Na jakie produkty wydać więcej? Podpowiadają Agata Herbut i Maria Kowalczyk.

Tanie vs drogie: w które kosmetyki do makijażu warto zainwestować?
Źródło zdjęć: © East News | MediaforMedical/Emmanuel Rogue/EAST NEWS
Aleksandra Kisiel

Gdybym podliczyła, ile pieniędzy wydałam w życiu na kosmetyki do makijażu, pewnie dostałabym zawału. Zwłaszcza że przynajmniej 1/3 oddałam, wyrzuciłam czy cisnęłam w kąt, bo efekt na twarzy nijak nie przypominał tego z reklam. W morzu produktów promowanych w gazetach, na Instagramie czy YouTubie strasznie trudno zdecydować, na które warto wydać większe pieniądze.

Dlatego tak ważna jest wiedza. A ją mają eksperci. W kwestii makijażu to oczywiście wizażyści, ale też dziennikarze. Idealna kosmetyczka to taka, w której każdy produkt działa tak, jak powinien i której zawartość pozwala stworzyć makijaż, w którym wyglądasz i czujesz się dobrze. Razem z Agatą Herbut, wizażystką i autorką bloga agatamanosa.pl oraz Marią Kowalczyk, dziennikarką urodową i autorką bloga nostressbeauty.pl, komponujemy kosmetyczkę, w której tanie miksuje się z drogim.

PODKŁAD

– Fundament dobrego makijażu. Zawsze kupuję z górnej półki – mówi Agata. – Z kilku powodów, przede wszystkim dlatego, że lubię naturalny glow i lekko wilgotne wykończenie, bardzo naturalny i świeży rezultat. A taki dają tylko produkty luksusowych marek. Po drugie dlatego, że te produkty są trwalsze i bardziej wydajne. No i zawsze wiem, jak zachowają się na twarzy i na zdjęciach – wymienia.

Absolutnie zgadzam się z Agatą. Wybierając podkład, szukam tych, robionych przez marki pielęgnacyjne np. Eisenberg czy Estee Lauder. Wychodzę z założenia, że podkład ma najdłużej kontakt ze skórą, więc absolutnie nie może jej szkodzić, a dobrze, żeby jeszcze pielęgnował, zawierał substancje nawilżające, filtr przeciwsłoneczny.

– Do dziś nie mogę odżałować, że nie zrobiłam zapasów podkładu True Radiance od Clarins – mówi Herbut. Produkt został wycofany i od tamtego czasu makijażystka szuka odpowiednika. – O dziwo, dość podobny efekt daje Healthy Mix od Bourjois. A jest zdecydowanie tańszy. Ale to chyba wyjątek, który potwierdza regułę.

Obraz
© Archiwum prywatne

Agata Herbut od 9 lat prowadzi blog agatamanosa.pl

ROZŚWIETLACZ

Glow, czyli blask, zdominował makijaże, zwłaszcza te na Instagramie. Dzięki modzie na rozświetlanie i konturowanie, którą wskrzesiła Kim Kardashian, absolutnie każda marka ma w swojej ofercie rozświetlacz. – I choć można kupić tańsze produkty, ja jestem wierna tym luksusowym. Przede wszystkim dlatego, że dają naturalny, zdrowy efekt, zamiast rycerskiej zbroi na policzku. Po drugie, są łatwiejsze w aplikacji. Ja jestem fanką tych kremowych, bo można nałożyć je pędzlem czy palcami, rozetrzeć granice produktu i już – Agata Herbut przyznaje, że jest w stanie zapłacić sporo za dobry rozświetlacz.

Przykład? - Roświetlacz Skin Illuminator Fire Lust od Toma Forda. Kosztuje miliony. A dokładnie 319 zł. Ale jest najlepszy! - mówi Agata. Podobnego zdania jest Maria Kowalczyk. – Uwielbiam rozświetlacze Too Faced. Starczają na bardzo długo i dają naturalny efekt, który oczywiście można stopniować – mówi.

PRODUKTY DO BRWI

Na czym można zaoszczędzić? Agata i Maria są zgodne: na pomadach do brwi. Odkąd pojawiły się w ofercie Anastasia Beverly Hills czy Benefit minęło kilka lat. Konkurencja dogoniła pierwowzory. I w tej kategorii świetnie sprawdzają się produkty polskich marek: AA Wings of Color czy Eveline.

- Mają dobrą konsystencję, są plastyczne i nie tworzą "skorupy" na włoskach. No i kosztują grosze – Kowalczyk wylicza zalety. Prawda jest taka, że luksusowe marki to innowatorzy. Gdy wprowadzą na rynek coś rewolucyjnego, najczęściej przez jakiś czas jest chronione patentem. Co daje reszcie rynku czas na stworzenie i dopracowanie własnej, nierzadko niskobudżetowej formuły.

Obraz
© Archiwum prywatne

Maria Kowalczyk od kilkunastu lat pisze o urodzie. Prowadzi bloga i współpracuje z VOGUE.pl

TUSZ DO RZĘS

W tej kategorii jestem ekspertką, jakich mało. Przetestowałam chyba każdy pogrubiający i wydłużający tusz na rynku, chcąc nadrobić to, czego nie dała mi matka natura. Na moich rzęsach lądowały tusze za 20 zł i za 200 zł. I wniosek jest jeden: cena nijak nie jest gwarantem rezultatu. Owszem, droższe produkty najczęściej są mniej alergizujące, jeśli twoim problemem są wrażliwe oczy. Ja na szczęście nie mam tego problemu.

I choć uwielbiam tusz do rzęs Benefit Roller Lash (149 zł), równie spektakularny efekt osiągam malując się tuszem Max Factor 2000 Calorie (ok. 50 zł) czy Eveline 4D Extension Volume (ok. 10 zł). Zatem odchudzając budżet kosmetyczny, bez wahania wybieram tańsze mascary, bez obniżania poprzeczki, gdy chodzi o jakość.

CIENIE DO POWIEK

Podobnie jak w przypadku tuszów tak i tutaj decydujące znaczenie ma kondycja twoich oczu. Jeśli są wrażliwe, potrzebujesz hipoalergicznych kosmetyków. – Czyli albo drogi Clinique, albo niedrogie cienie AA Wings of Color – mówi Agata. – Te polskie kosmetyki są naprawdę spoko. Mają dobre pigmenty i duży wybór. Jeśli nie jesteś makijażystką, tylko malujesz siebie samą, te cienie zdadzą egzamin – wyjaśnia Herbut.

A co z paletami? – Uwielbiam je! Są jak pudełka czekoladek. Chcesz mieć wszystkie – mówi Maria Kowalczyk. – Ale jak już je masz, to i tak używasz kilku kolorów. Palety to tak naprawdę produkt dla profesjonalistów albo YouTuberek. Przeciętnej kobiecie bardziej opłaca się kupować pojedyncze, sprawdzone cienie – twierdzi. A gdy o pojedynczych produktach mowa, polski Inglot daleko w tyle zostawia konkurencję. Mamy więc kolejny produkt w kosmetyczce, na którym można zaoszczędzić.

POMADKI

Czy warto kupować drogie pomadki? Opinie ekspertek są podzielone. Autorka bloga agatamanosa.pl mówi: - Tak! Zwłaszcza te matowe, lekkie, na których punkcie oszalały dziewczyny. Można wydać 150 zł na coś markowego. A można wydać 15 zł na świetne pomadki Golden Rose – jednak zdaniem Marii Kowalczyk nie ma lepszych pomadek niż te z Paryża, z logo Chanel. – Uwielbiam ich kolory, intensywność. Szminka, do której zawsze wracam to Chanel Rouge Allure Velvet Extreme Ideal - wyjawia Kowalczyk. A ja zgadzam się z każdym ze stanowisk.

Rynek pomadek jest bajecznie bogaty. W każdym przedziale cenowym można znaleźć coś fantastycznego. Choć rozumiem, że pomadka to też symbol luksusu. Nie bez przyczyny w czasach kryzysu sprzedaż czerwonych, luksusowych szminek idzie w górę. Bo gdy potrzebujemy czegoś, co poprawi humor (i wygląd), czerwona szminka sprawdza się lepiej niż belgijska czekolada.

Warto dodać, że bez względu na to, ile za nie płacisz, jeśli malujesz usta matowymi szminkami, powinnaś zainwestować w dobry balsam. W tej kwestii w mojej kosmetyczce króluje bezbarwny Carmex (10 zł), choć ostatnio próbuje go zdetronizować przepiękne metaliczne, fioletowo-srebrne opakowanie balsamu Sugar Rose marki Fresh (ok. 100 zł).

ODPOWIEDNIKI

Na Pintereście czy Instagramie znajdziemy mnóstwo tańszych, kosmetycznych odpowiedników kultowych produktów (tzw. "dupes"). Niektóre jakością nie odbiegają od oryginału, inne mają jedynie podobne opakowania. Kupować czy nie? - To pytanie natury moralnej. Ja raczej nie kupuję. Przede wszystkim dlatego, że wiem, że marki pokroju Kat Von D czy Hourglass wkładają mnóstwo czasu i pieniędzy w pracę nad nowymi kosmetykami. Wypuszczają je wtedy, gdy są idealnie dopracowane. Więc nie kupuję odpowiedników, bo to trochę tak, jakbym kupowała podrabianą torebkę – mówi Herbut.

– Ale mogę sobie pozwolić na kupowanie oryginałów. Zupełnie inna jest sytuacja młodych dziewczyn, które jeszcze nie pracują, albo pracują dorywczo. Teraz stać je tylko na odpowiedniki. Ale wierzę, że z czasem będzie je stać na lepsze jakościowo produkty – tłumaczy wizażystka.

Czy jest jakaś złota reguła, którą warto stosować podczas następnej wizyty w perfumerii? Jest! Nawet dwie: po pierwsze, jeśli się da – przetestuj kosmetyk przed zakupem. A w perfumeriach i sklepach marek (Sephora, Inglot, MAC, NYX) da się przetestować wszystko. W większości przypadków możesz poprosić o próbkę produktu do domu, żeby sprawdzić, jak zachowuje się w połączeniu z resztą twoich kosmetyków, jak prezentuje się na twarzy w świetle dziennym, etc.

Po drugie, planując budżet, pamiętaj o tym, że im częściej stosujesz kosmetyk i im większa powierzchnia ciała, na którą go nakładasz, tym uważniej musisz dokonać wyboru. I tutaj lepiej jest zdecydować na produkty sprawdzone, przetestowane i najczęściej – droższe.

Ten tekst jest elementem naszego cyklu #ZadbanaPolka, w którym pokazujemy różne podejścia kobiet do dbania o siebie. Nie oceniamy, ale pomożemy ci w dokonywaniu codziennych wyborów, doradzimy ci jak żyć w zgodzie z hasłem WP Kobieta: "Jestem, jaka chcę być”. Więcej przeczytasz tutaj.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (78)