Blisko ludziTatiana Anodina – czy ta ambitna kobieta chciała zastąpić Putina?

Tatiana Anodina – czy ta ambitna kobieta chciała zastąpić Putina?

Nie jest pięknością, ale wcale nad tym nie ubolewa. Na jej pokerowej twarzy nie widać uczuć. Widać za to siłę, upór i determinację w dążeniu do celu. By go osiągnąć była i nadal jest gotowa bardzo wiele poświęcić. Wyjątek robi tylko dla rodziny, która jak zawsze podkreśla, jest dla niej najważniejsza.

Tatiana Anodina  – czy ta ambitna kobieta chciała zastąpić Putina?
Źródło zdjęć: © East News

16.04.2017 | aktual.: 16.04.2017 10:57

W Polsce znamy ją jak zły szeląg

Tatiana Anodina, uznana niegdyś za najbardziej wpływową kobietę w Rosji, jest też najbardziej znaną Rosjanką w Polsce. Jej rozgłosu w naszym kraju mogłaby pozazdrościć niejedna aktorka i piosenkarka. One mozolnie przez lata zdobywały sławę. Jej wystarczył do tego jeden raport – o katastrofie pod Smoleńskiem, do której doszło 10 kwietnia 2010 roku.

Choć właśnie skończyła 78 lat (urodziła się w 1939 roku w Leningradzie, wcześniej i obecnie – Petersburgu), nie jest rosyjską babuszką. Zadbana, gładko uczesana z dyskretnym makijażem i równie dyskretną, skromną, ale bardzo stylową biżuterią może przeglądać się w lustrze – nie tyle nawet z przyjemnością, co z satysfakcją. Osiągnęła przecież tak dużo...

Za jej krytykę płaciło się więzieniem

Na swoją pozycję pracowała długo. Broniła jej też jak lwica. Gdy Lewon Czachmaczjan, parlamentarzysta z Kałmucji, zapytał kiedyś o finanse kierowanego przez nią MAK-u (Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego), zapłacił za to bardzo szybko skazaniem na dziesięć lat... za łapówkarstwo. Jak widać, Tatiana i jej protektorzy nie byli pozbawieni poczucia humoru. Bardzo okrutnego humoru.

Droga do zdobycia pozycji najbardziej wpływowej kobiety w Rosji była bardzo wyboista, zwłaszcza w pierwszym okresie – jeszcze w ZSRR. Rosja Sowiecka, choć oficjalnie była państwem w każdym zakresie postępowym i "wyzwolonym", jeżeli chodzi o kobiety postępowa była w minimalnym stopniu. Władze preferowały tradycyjne wzorce, w których idealnym miejscem dla pań (albo raczej – towarzyszek) była – oczywiście po powrocie z pracy – kuchnia. Były rzecz jasna wyjątki od tej reguły, ale służyły one celom propagandowym – rozmaitego rodzaju przodownice pracy i bohaterki w stylu Tierieszkowej, zdobywczyni kosmosu.

Obraz
© Forum

Wiedziała z kim opłaca się trzymać

Dwa lata młodsza od kosmonautki Tatiana zamierzała osiągnąć znacznie więcej. Ta córka pilota wojskowego po zakończeniu studiów na Politechnice Lwowskiej, pracowała przez kilka lat w Ministerstwie Lotnictwa Cywilnego ZSRR. Dzięki pracowitości i wiedzy szybko awansowała w typowo męskim resorcie, pełniąc między innymi funkcję naczelnika Głównego Zarządu Wsparcia Elektroradiotechnicznego i Środków Łączności. Awanse w dość mizoginistycznym środowisku po latach tłumaczyła swoim "brakiem kobiecego nacjonalizmu, co skutecznie hamowało potencjalny męski szowinizm". "Najważniejsze są profesjonalizm i umiejętność wykorzystania swojej szansy. Jestem człowiekiem pracy zespołowej, sama dobieram współpracowników i do tego raz na całe życie" – podkreślała Tatiana Anodina.

Ta opowieść nie jest jednak do końca prawdziwa. Nie wiadomo, co stałoby się z ambitną kobietą, gdyby nie wpływowi mężczyźni, których spotkała w swoim życiu. Było ich dwóch - generał Piotr Pleszakow, minister łączności, którego żoną była aż do jego śmierci w 1987 roku i poznany w latach 90., znany rosyjski polityk Jewgienij Primakow.

Putin kazał jej „zająć się Smoleńskiem”

To właśnie wówczas, po rozpadzie ZSRR (tej największej, według prezydenta Putina, tragedii XX wieku) zaczęła robić prawdziwą karierę. Stanęła na czele Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego, teoretycznie organu Wspólnoty Państw Niepodległych, faktycznie tworu realizującego interesy rosyjskie. Widać to było najbardziej, gdy badała na polecenie Władimira Putina katastrofę samolotu prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Oburzyła wówczas polską opinię publiczną stwierdzeniem, że za katastrofę samolotu TU-154 odpowiada wyłącznie polska strona. Anodina spokojnym głosem wyliczyła powody tragedii: "błędy w pilotażu, zły dobór załogi, złamanie przepisów lotniczych, obecność osób postronnych w kabinie pilotów, zlekceważenie ostrzeżeń, braki w wyszkoleniu załogi i złą organizację lotu".

Wypowiedź Tatiany Anodiny spotkała się z ostrą ripostą w Polsce. "Anodina powinna być zbadana przez zespoły psychologów polskich i rosyjskich, czy nie ulegała naciskowi rządu rosyjskiego" – powiedziała w 2011 roku posłanka Elżbieta Jakubiak (PiS).

Wypowiedź polskiej parlamentarzystki spłynęła po pani generał (taki podobno, bo nikt tego oficjalne nie potwierdził, ma stopień) niczym woda po gęsi. Anodiny nic nie było w stanie wyprowadzić z równowagi.

Rodzina – jedyny słaby punkt

Nic poza zaatakowaniem jej rodziny. "Najważniejsi są dla mnie syn i wnuk. To dzięki nim jestem szczęśliwą kobietą" – powiedziała przed laty w wywiadzie dla "Komsomolskiej Prawdy".

Rodzinną idyllę przerwało zawieszenie działalności firmy lotniczej "Transaero" (październik 2015 r.), na czele której stał Aleksander Pleszakow, ukochany syn Anodiny. Kłopoty finansowe "Transaero" trwały ponad rok i szefowa MAK-u chyba nie bez powodu wiązała je, choć nigdy o tym głośno nie mówiła, z polityką. Według niektórych (może nawet samego Putina) ambitna Tatiana zaszła zbyt wysoko, a może chciała zajść jeszcze wyżej i zaczęła być problemem dla władców z Kremla.

Anodina nie czekała na odpowiedź na to pytanie w ojczyźnie. 6 listopada 2015 roku opuściła Rosję i wyjechała do Francji. Czekali już tam na nią najbliżsi.

Do Rosji pewnie już nie powróci. Czy ma żal do Putina? Być może tak, ale mścić się, ujawniając na przykład "tajemnice smoleńskie", z pewnością nie będzie. Ma za dużo do stracenia. I wcale nie chodzi tu o pieniądze.

Zobacz także: Katastrofa smoleńska. Tak się zarabia na tragedii

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (133)