Blisko ludzi"Ten, kto to wymyślił, zasługuje na Nobla". Boom na piwo bezalkoholowe

"Ten, kto to wymyślił, zasługuje na Nobla". Boom na piwo bezalkoholowe

"Ten, kto to wymyślił, zasługuje na Nobla". Boom na piwo bezalkoholowe
Źródło zdjęć: © Unsplash
Katarzyna Chudzik
22.06.2018 15:16, aktualizacja: 23.06.2018 17:31

Statystyczny Polak pije 99 litrów piwa rocznie. Nie wszystko jednak alkohol, co wygląda jak piwo. Popularność piw bezalkoholowych ciągle rośnie. Często pijemy je jednak tylko po to, żeby poczuć się lepiej w grupie. Brzmi jak paradoks?

Piwo bezalkoholowe jeszcze niedawno kojarzyło się z tandetną imitacją chmielowego napoju. Jednak podejście Polaków zmieniło się - o ile w 2012 roku w Polsce wyprodukowano 316 tys. hektolitrów bezalkoholowego piwa, o tyle w zeszłym roku było to już ponad 600 tys. hektolitrów.

Oni pić nie mogą

Część osób wybiera piwo bezalkoholowe wyłącznie z konieczności. Są to m.in. kobiety ciężarne. Przyszłe mamy muszą być czujne i uważnie czytać skład napoju. Na niektórych butelkach jest napisane, że piwo nie zawiera alkoholu, podczas gdy w składzie po oczach świeci formułka "poniżej 0,5 proc obj. alk.". I można się zgodzić, że to mało – wszak tyle ma nawet kefir - ale na pewno nie jest to zero. - Piję tylko te piwa, które mają 0,0 proc. alkoholu. Ten, kto wymyślił piwo bezalkoholowe zasługuje na Nobla - śmieje się Anna, 26-latka w ósmym miesiącu ciąży.

Drugą grupą, która najczęściej odmawia lubianego przez siebie piwa, są kierowcy.
- Coraz więcej osób prowadzi samochód. Niektórzy chcą na spotkaniu z przyjaciółmi poczuć smak piwa, a nawet bezalkoholowe spełnia ten warunek i przy okazji nie powoduje kłopotów natury prawnej - ocenia socjolog Marek Szopski.

Tak właśnie robi Ola, redaktorka WP Kobieta, która mieszka 30 kilometrów pod Warszawą, więc do domu z imprezy zazwyczaj nie ma blisko. Nie chce wydawać połowy swojej pensji na taksówki ani nie marzy o tym, by tłuc się po nocach podmiejskimi autobusami. Jedzie więc własnym samochodem i pije piwo "alcoholfree".

Kto nie pije, ten donosi

- Z butelką w ręku jestem częścią grupy i nikt się ze mnie nie śmieje, że piję wodę z cytryną. Jest tak samo, jak z alkoholem, tylko bez rauszu - opowiada Ola. Podobnego zdania jest Ania. - W ciąży wybieram coś, co wygląda jak piwo i poniekąd tak smakuje, więc nie czuję się wyobcowana. Bo niby dlaczego miałabym sobie odmawiać przyjemności? - mówi.

Z bezalkoholowym piwem w ręku mniej rzucamy się w oczy, niż bez charakterystycznej butelki czy puszki w dłoni. Ten stereotyp potwierdza mój znajomy, mówiąc że jak idzie na imprezę, to pije piwo bezalkoholowe, "chociaż w sumie wolałby zwykły sok". - Sęk w tym, że gdybym otwarcie i oficjalnie nie pił alkoholu, to ciągle by ze mnie żartowano i mnie namawiano. A tak mam spokój - śmieje się Maciek, przyznając, że jest konformistą.

Takie podejście jest nam wpajane od wczesnych lat dziecięcych. W PRL-u alkohol był jedną z niewielu odskoczni od szarej i niezaskakującej codzienności, a osoba niepijąca uchodziła za podejrzaną - taką, od której trzeba trzymać się z daleka.

Od Piccolo do behawioralnego uzależnienia

Przyzwyczajani do alkoholu jesteśmy od najmłodszych lat, większość osób urodzonych w latach 90. i później, kojarzy jego imitację nawet z przedszkolnych imprez urodzinowych. I choć szampan Piccolo był zwykłą oranżadą, to nauczył również młodsze pokolenie, że toast jest kluczowym elementem imprezy. Że na widok alkoholu lub nawet jego imitacji reaguje się radością, a bez niego nie ma dobrej zabawy.

Jak twierdzi psycholog Monika Dreger, niepotrzebnie wyposażamy dzieci w podobne wzorce. – Oczywiście dziecko widzi, że rodzice piją alkohol i widziałoby ich zdziwienie, gdyby okazało się, że idą na bezalkoholowe wesele. Ale mimo wszystko nie powinno się im dawać imitacji alkoholu. Oprócz wyrabiania pewnych nawyków, niczemu innemu to nie służy - mówi.

Nawyki determinujące nasze zachowanie na spotkaniach towarzyskich. Nawet jeśli nie chcemy pić alkoholu, czujemy się na imprezie bardziej komfortowo z butelką piwa. Wybieramy więc bezalkoholowe, które nie tylko daje nam namiastkę atmosfery miejsca, w którym przebywamy, ale przy okazji nie narazi nas na niewygodne pytania. Jak twierdzi Adam Kłodecki, specjalista ds. uzależnień, nie jest to uzależnienie sensu stricto, bo nie niesie za sobą negatywnych konsekwencji, związanych przecież z każdym nałogiem. I nie da się nazwać takiego stylu funkcjonowania jednoznacznie złym, bo piwo bezalkoholowe jest dla naszego organizmu zdecydowanie zdrowszym wyborem niż to z procentami.

I to właśnie kolejny powód, dla którego – w wyabstrahowaniu od relacji towarzyskich - niektórzy z nas coraz częściej po nie sięgają.

Zapalenie pęcherza i podwyższone ciśnienie

Jak się okazuje, przeciętne piwo ma około 300 kalorii, a jego uboższy w etanol wariant ma ich aż połowę mniej. Piwo - gdyby nie zawartość alkoholu - można by nazwać napojem zdrowym. Zawiera sporo składników mineralnych - potasu, magnezu i fosforu. W jego składzie są też aminokwasy, elektrolity, witaminy z grupy B i polifenole (znajdujące się także m.in. w jagodach czy oliwie z oliwek), które obniżają stan zapalny we krwi. W dodatku jest moczopędne. - Stosunkowo często mam zapalenie pęcherza, a piwo przepłukuje nerki i przyspiesza ich pracę. Nie chcę ładować w siebie alkoholu, a w takich sytuacjach bezalkoholowe piwo naprawdę łagodzi ból - tłumaczy Ola.

Z kolei socjolog Marek Szopski zauważa, że bardzo często po bezalkoholowe piwa sięgają osoby starsze, które obawiają się podniesienia ciśnienia. Jego zdaniem, to właśnie oni uważają takie trunki za bezpieczne, dobrze się kojarzące. Co ciekawe, niektóre piwa bezalkoholowe, np. Erdinger, mają status napojów izotonicznych. No i nie zamieniamy się po nich w tłuszczożerne stworzenia, którym oczy świecą się na widok frytek.

Rewolucja bezpiwna

Czy to oznacza, że nasza mocno alkoholowa kultura ewoluuje? Pierwszym symptomem takiego stanu rzeczy była piwna rewolucja, na której fali Polacy zorientowali się, że nie zawsze najtańsze znaczy najlepsze, a piwo może nie tylko wprawiać w stan upojenia, ale również smakować. Teraz rewolucja jest bezpiwna i po raz kolejny zmienia styl życia. Czy do "beergeeków" - wielbicieli rzemieślniczych piw - dołączą "alcoholfreebeergeeki"? To pieśń przyszłości, ale wszystko jest możliwe.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (39)
Zobacz także