Blisko ludziTerapeuta seksualny ciała. Polacy coraz chętniej zasięgają rady, bo nadal panuje u nas "styl na jaskiniowca"

Terapeuta seksualny ciała. Polacy coraz chętniej zasięgają rady, bo nadal panuje u nas "styl na jaskiniowca"

- Dla ludzi borykających się z problemami na tle seksualnym do wyboru były tylko dwie drogi: albo pójście do seksuologa, psychoterapeuty albo przywiezione ze wschodu nauki tantryczne. Brakowało czegoś pomiędzy, co byłoby uzupełnieniem do podejścia psychoanalitycznego seksuologa, a mniej górnolotne niż filozofie Wschodu - mówi Katarzyna Mołas, edukatorka i terapeutka ciała, założycielka Centrum Terapii Ciała.

Partnerstwo.
Partnerstwo.
Źródło zdjęć: © Pixabay

07.03.2021 09:14

Kalina Chojnacka, WP Kobieta: Jest pani prekursorką terapii seksualnej ciała. Z jakimi problemami najczęściej przychodzą Polacy?

Katarzyna Mołas: Najczęściej klienci przychodzą z palącymi problemami, które w trakcie terapii prowadzą do głębiej ukrytych problemów. I tak oto zdiagnozowany problem przedwczesnego wytrysku, problemy z prostatą, brak orgazmów, blokady przed intymnością i oziębłość prowadzą dalej. A dalej mamy blokady w sferze emocjonalnej czy nieuświadomione traumy, które okaleczyły podświadomość, boimy się czuć sami siebie. A wtedy to równia pochyła do chorób cywilizacyjnych, nadciśnienia, chorób tarczycy, serca, mięśniaków, nowotworów. Leczyć trzeba u źródła.

Czy w Polsce jest zapotrzebowanie na takie terapie?

Zainteresowanie jest duże, na rynku przed powstaniem seksuologicznych terapii ciała i szkoły terapeutów była luka. Dla ludzi borykających się z problemami na tle seksualnym do wyboru były tylko dwie drogi: albo pójście do seksuologa, psychoterapeuty albo przywiezione ze wschodu nauki tantryczne. Brakowało czegoś pomiędzy, co byłoby uzupełnieniem do podejścia psychoanalitycznego seksuologa, a mniej górnolotne niż filozofie Wschodu. Z seksuologiem lub psychoterapeutą możemy porozmawiać, ale ciało nadal często pozostaje napięte lub w dysfunkcji. Do mnie klienci przychodzą ruszyć ciało i w konsekwencji odpuścić emocje.

Co właściwie robi seksuologiczny terapeuta ciała?

Taki terapeuta najpierw uczy kontaktu z samym sobą, potem może wykonać pracę z ciałem, by otworzyć osobę na czucie. Klient, który przychodzi i mówi, że ma problemy w seksie, jest zapraszany na sesję, gdzie uczymy go oddychania, nawiązania kontaktu i dialogu z własnym ciałem. W praktyce wygląda to tak, że po przeprowadzonym wywiadzie zaczynamy pracę z granicami, zarówno na poziomie fizycznym jak i psychicznym, które prawie każdy w dzisiejszym świecie ma naruszone.

Jak wygląda taka sesja?

Klient kładzie się na specjalnym stole i "rozmawiamy" z niektórymi miejscami w ciele. Szukamy blokad i przeszkód. Niesamowite jest to, jak wielu ludzi w ogóle nie czuje, że mają ciało i nie mają żadnego kontaktu z oddechem. Wszyscy żyją w głowie, albo lepiej - w smartfonie. W takiej sesji przywracamy uwagę na żywe ciało. Wyjść od siebie, by nie traktować siebie przedmiotowo, nie traktować źle seksu na zasadzie krótkiej zabawy lub obowiązku, a co gorsza ciężaru, a możliwości czułego dialogu, który żywi człowieka. Później po zapoznaniu problematyki klient dostaje kilka prostych ćwiczeń do domu.

A sesja z dotykaniem?

Tu mamy spory wachlarz narzędzi. Począwszy od akupresury przez wykonanie sesji dotyku po mapping kobiecy. Jednak przede wszystkim uczę jak dbać o zdrowie samemu. Co jest genialnym zabiegiem dla wszystkich kobiet. Pracujemy też sporo na podwięziach, żeby uelastycznić możliwości ciała. Dzięki temu poprawia się oddech, poprawia się przepływ w systemie nerwowym. Seksualność ciała ma ogromny wpływ na całą gospodarkę hormonalną. Niestety bardzo mało się o tym mówi.

Czy dotyka się miejsc intymnych?

Odpowiem tak: też, jeśli jest taka potrzeba. Uzdrawianie części intymnych przebiega zazwyczaj w formie uzdrawiającego masażu taoistycznego penisa lub pochwy, jest to zabieg wykonywanego w rękawiczkach. W gabinecie wykonuję zarówno jedno, jak i drugie, jednak przede wszystkim uczę jak dbać o zdrowie samemu. Chcę podkreślić, że nie ma potrzeby, żeby na takich sesjach się rozbierać. Drogi do rozwiązania problemów są różne. Kiedy jednak zaistnieje taka potrzeba dotyku to podobnie, jak u ginekologa czy urologa pracujemy w rękawiczkach. Na szkoleniach uczę ludzi, jak cieszyć się ciałem i zmysłowością.

A co jeśli klientowi zdarzy się wytrysk podczas takiego dotyku?

Nie ma takich sytuacji. To błędne podejście. Dotyk uzdrawiający jest dotykiem wspomagającym zdrowie. Mam czasem telefony z takimi pytaniami. Tłumaczę, że nie o to tu chodzi. Nie ma się co dziwić dzwoniącym: przeciętnie nie wiemy nic lub bardzo mało o zarządzaniu energią seksualną. Żeby przeszła z miednicy do góry, w stronę serca. I tu informacja, że uczymy orgazmów przepływowych bezwytryskowych, co pięknie opisane jest w "Miłosnym potencjale mężczyzny" Mantak Chia.

Z czym przychodzą mężczyźni, a z czym kobiety?

Mężczyźni, wbrew pozorom często nie mają czułego kontaktu z własnym penisem. Traktują go mechanicznie. Odcinają się od niego, ograniczając jego rolę do użytkowego narzędzia. Kobiety boją się penisów, bo nie czują pełni swojej kobiecej mocy. Uczę je objąć ten strach przed zmysłowością. Jesteśmy nauczone nie mowić o "tych tematach", mamy być grzecznymi dziewczynkami. W przekazie masowym spłyca się temat seksualności, uczymy się przedmiotowości.

Skąd się biorą takie ograniczenia?

Zazwyczaj już się ugruntowują w okresie dzieciństwa, gdzie dominuje podejście do człowieka, że "musimy" coś robić. Zachowywać się odpowiednio, czerpać wzorce, które nie rzadko są szkodliwe i w konsekwencji ich powtarzanie nas krzywdzi. Właśnie wtedy w okresie wzrastania zamykamy się i tracimy kontakt ze sobą. Po wielu latach praktyki nad terapeutyką ciała muszę przyznać, że nasza znajomość partnerów czy nas samych, naszych stref erogennych i form dotyku jest zerowa. To są proste rzeczy, ale ludzie są ich nieświadomi.

Miała pani przypadek spektakularnej zmiany?

Wiele jest takich historii. Najpiękniejsze jest to, że w parach działo się źle, a po wspólnej pracy udało się uniknąć rozwodów i skoków w bok. Szczególnie pamiętam prace z marynarzami. To były spektakularne sesje. Problemem była kompulsywna masturbacja, napędzana pornografią i to wszystko obarczone rozłąką z domem. Przeszliśmy metamorfozę od samozaspokojenia, a bardziej destrukcji do kochania się ze sobą. Wyszliśmy z przedmiotowości do czułości i miłości.

W swoich wykładach mówi pani o tym, że uprawiamy "seks jaskiniowca". Czyli podniecenie, trochę dyszenia, aktywność penisa, odpływ krwi do mózgu, wytrysk i kurtyna. Czy tak wygląda pożycie w polskich sypialniach?

Niestety tak to właśnie przeciętnie wygląda. Ten schemat można jeszcze uzupełnić o krótki orgazm kobiety z łechtaczki. Do tego przeważa przekonanie, że mężczyzna ma zawsze mieć wytrysk. To jego sprawdzian na bycie mężczyzną. Kobieta często udaje orgazm, by ten wizerunek samca utwierdzić. I tak to się kręci. To jest cyrk w sypialni.

Mechanicznie, z dala od meritum, do którego ja staram się w swojej pracy ludzi przybliżyć. Teraz z perspektywy czasu, po tym jak odkryłam głębię i prawdę na temat ciała i emocji, nie wyobrażam sobie być z partnerem, który za każdym razem ma wytrysk. To właśnie jest dla mnie jaskiniowiec. W seksie ważny jest dialog, rytm działania i niedziałania, delikatności i dzikość, relaksacja, oddech. No i taki seks nie trwa 5, czy 12 minut. Jest celebracją 40, 90 minut.

Mężczyzna może mieć orgazm bez wytrysku?

Oczywiście, że tak. Z biologicznego punktu widzenia mężczyzna może mieć kilka orgazmów, nie utraciwszy nasienia. Uczę mężczyzn i kobiety, aby dochodzili do orgazmów przepływowo-głębinowych. To jest rewelacyjne. Tu chodzi o panowanie nad energią seksualną i jednocześnie ujarzmienie tych płytszych popędów.

To jak wygląda ten zdrowy seks?

Zdrowy seks nie ma początku ani końca. Seks to kontakt z życiem. Nie chodzi o sam cel: wytrysk, orgazm. Najważniejsze jest, żeby w seksie otworzyć się na autentyczny kontakt z drugim człowiekiem. Otworzyć na niego swoje ciało i pozwolić sobie na odkrycie innego wymiaru pożycia.