"Teraz jest czas na naukę. Nie na miłość". Takie słowa słyszy w domu niejeden nastolatek
Pierwsze, nastoletnie miłości często są ignorowane przez dorosłych. O tym, dlaczego to błąd i jak dać wsparcie nastolatkom w ich pierwszych emocjonalnych doświadczeniach, rozmawialiśmy z psycholożką Katarzyną Kucewicz.
Nastoletnie miłości to jedne z najważniejszych uczuć w naszym życiu, jednocześnie najtrudniejsze. Okazuje się niestety, że najczęściej młodzi ludzie ze swoimi radościami i dramatami zostają sami, bo rodzice ignorują znaczenie tych pierwszych, ale często najsilniejszych emocji.
Pierwsza miłość bywa bardzo trudna
Małgosia Jasińska zakochała się po raz pierwszy, gdy miała 15 lat. Była z tym wtedy zupełnie sama, bo nikt w domu jej nie rozumiał.
- Zakochałam się w koledze z liceum. Motyle w brzuchu, westchnienia, pierwsze pocałunki. Pierwsze randki. Niestety moi bliscy nie zdali z tego egzaminu – wspomina dziś prawie 30-letnia kobieta. – Matka mówiła wyświechtane formułki, że "tego kwiatu to pół światu", "jak nie ten, to inny". Ojca temat w ogóle nie interesował - powiedziała w rozmowie z WP Kobieta.
Gośka długo była w tamtym chłopaku zakochana, a później on wyjechał na studia i stracili kontakt.
- Mimo innych związków i zauroczeń, nie mogłam o nim zapomnieć. Na szczęście spotkaliśmy się trzy lata temu i uczucia odżyły. Jesteśmy razem - zdradziła nam kobieta.
Mniej pozytywnie zakończyła się historia Anny Mielczarek. Kobieta zakochała się, gdy miała 14 lat.
- Zwariowałam wtedy, ale tak pozytywnie. Niestety rodzice zabraniali mi się z Piotrkiem spotykać. Uważali, że mam czas, że najpierw nauka, edukacja itd. Mama mówiła: "teraz jest czas na naukę, nie na miłość" - wspomina Anka.
- On był zakochany we mnie, ja w nim. Niestety rodzice zrobili wszystko, żebym nie miała z nim kontaktu. Byłam załamana. Tęskniłam. Płakałam. Obraziłam się na rodziców, nigdy później nic już im nie mówiłam - wyznała Ania.
Swoją wielką, nastoletnią miłość spotkała po kilku latach.
- Byłam już na studiach. Spotkaliśmy się przypadkiem. Wymieniliśmy numery telefonu. Mieliśmy się spotkać, pogadać. Wiem, że spodobałam mu się znowu i on mnie też. Niestety, tydzień po naszym ponownym spotkaniu zginął w wypadku samochodowym. Wyłam na pogrzebie. Do dzisiaj serce mnie boli. I jak słyszę, że ktoś mówi, że na wszystko jest czas, gotuje się we mnie - dodała Anka.
Wielu dorosłych lekceważy uczucia swoich dzieci, bo wie, że nastoletnia miłość jest bardzo emocjonalna, a przy tym bywa chwiejna. Nierzadko takie uczucia odznaczają się początkową intensyfikacją emocji i dość szybkim ich opadaniem.
Na rodziców zamknęła się Ola, która po raz pierwszy zakochała się w gimnazjum.
- Miałam jakieś 13 lat, on 14. Teraz, z perspektywy osoby, która jest dorosła, ma za sobą kilka związków, niektórych bardzo nieudanych, wiem, że to była wielka miłość. To było uczucie, które rozpierało mnie od środka. Pamiętam nasze spojrzenia. Pamiętam, jak bardzo nie mogliśmy doczekać się końca zajęć, żeby razem pospacerować. Tylko ciągle słyszałam od mamy, że mi przejdzie, że zobaczę, że to wcale nie jest na całe życie, że jeszcze się rozczaruję - wspomina Aleksandra. - W tym stanie, w którym byłam, nawet nie chciałam brać tego pod uwagę. Dlatego w końcu przestałam jej cokolwiek mówić o swoich uczuciach do Kajetana, choć bardzo chciałam się z nią dzielić tym, co się dzieje - wspomina.
Ola przestała się zwierzać mamie. - Kiedy rozstaliśmy się po trzech latach, bo każde z nas się zmieniło, dojrzało i okazało się, że po prostu do siebie nie pasujemy, bałam się oceny mamy. Przecież ona mówiła, że tak będzie. I taka załamana, roztrzęsiona z powodu pierwszego złamanego serca, przeżywałam to w samotności. Martwiłam się ja, martwiła się ona, bo byłam przybita. I nic dobrego z tego nie wyszło - dodała dziewczyna.
Zobacz także: "Rozwód był dla mnie jak jątrzenie niezagojonej rany". A może jednak rozwód może być bezbolesny?
Dlaczego lekceważenie jest błędem?
- Patrząc na zakochanego nastolatka, widzimy z jednej strony, jak mocno pochłania go to uczucie, a z drugiej, że praktycznie z dnia na dzień obiekt westchnień może się zmienić. Przez to, że nastoletnia miłość opiera się z reguły bardziej na fascynacji niż na poważnych podwalinach jak porozumienie, wspólne poglądy i wartości, dewaluujemy jej wartość – zauważa psycholożka Katarzyna Kucewicz. Dodaje też, że często młodzież ukrywa zakochanie się przed rodzicami, bo nie chce słyszeć kpiny, szyderstwa czy właśnie pouczania, że na wszystko przyjdzie czas. - Takie podejście sprawia, że młoda osoba zamyka się w sobie, rodzic przestaje być powiernikiem - uważa psycholożka.
Miłość sprawia, że młody człowiek mieści w sobie wiele stanów emocjonalnych od euforii po lęk. - To są trudne uczucia i dobrze jest towarzyszyć w nich dziecku, tak żeby miało poczucie, że może być wysłuchane i zrozumiane. Wtedy też łatwiej nam będzie przekazać mu pewne wartości np. dotyczące zachowania bezpieczeństwa. Jeśli nie wspieramy dziecka, to w sytuacji kłopotów miłosnych będzie ono czuło przytłaczające osamotnienie. Znam kilka takich historii, że złamane serce nastolatka zakończyło się tragicznie, dlatego zawsze radzę, by kłopoty miłosne nastolatków traktować serio – powiedziała Kucewicz w rozmowie z WP Kobieta.
Jak dać wsparcie młodym?
Jak zauważa psycholożka, przy pierwszych miłościach przede wszystkim nie wolno wyśmiewać i umniejszać wartości uczuć nastolatków, bo to sprawia, że przestają z dorosłymi rozmawiać.
- Dobrze jest rozmawiać po partnersku, z życzliwością i uważnością na szczegóły – twierdzi psycholożka. - Jeśli zauważymy, że coś jest nie tak, oczywiście trzeba reagować błyskawicznie, ale nie krzykiem czy zakazami, tylko rozmową opartą o solidne argumenty. Tak naprawdę w takich sytuacjach jak zakochanie się wychodzi jak na dłoni, jak zbudowaliśmy więź z nastolatkiem. Jeśli jest ona oparta na wzajemnym poszanowaniu, to będzie nam znacznie łatwiej wspierać i ewentualnie doradzać. Jeśli jesteśmy autorytetem, to nastolatek chętniej nas wysłucha, niż w sytuacji, gdy nasza relacja zbudowana jest wyłącznie na nakazach, zakazach i stawianiu poprzeczek – dodała ekspertka.