Pies był w agonii. Słowa seniorki wstrząsnęły pracownicą schroniska
Latem dramatycznie rośnie liczba porzuconych zwierząt. Młody pies przywiązany do drzewa w pełnym słońcu to niestety nie jest wyjątek. – Czasem ludzie nie mają odwagi oddać psa do schroniska, więc zostawiają go w lesie. To tchórzostwo – mówi Danuta Wnuk ze stowarzyszenia "Cichy Kąt" w Tarnowskich Górach.
Danuta Wnuk, przewodnicząca tarnogórskiego Stowarzyszenia Przyjaciół Bezpańskich Zwierząt "Cichy Kąt", przyjęła dramatyczne zgłoszenie – młody pies został porzucony przy ruchliwej drodze w Miasteczku Śląskim.
– Był przywiązany do drzewa, na smyczy typu flexi. W upale. Zaniedbany, z przerośniętymi pazurami, brudną sierścią. Dostałam zdjęcia dosłownie kilka minut po tym, jak został znaleziony. To był dramat – relacjonuje rozmowie z Wirtualną Polską.
Pies miał szczęście – znalazł go kierowca, który bez wahania zabrał go do samochodu. – Pies nie stawiał oporu. Był spokojny, jakby czuł, że to już koniec jego koszmaru - mówi Wnuk.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pudelek pomaga pupilom! Wraz z Joanną Krupą odwiedziliśmy Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt w Celestynowie
Wakacje od zwierzaka
Jak słyszymy, wakacje to niestety czas, kiedy ludzie częściej pozbywają się zwierząt. Bo jadą na urlop, bo pies przeszkadza. – Czasem nie mają odwagi przyjść do schroniska, spojrzeć nam w oczy, podpisać dokumenty. Wolą zostawić psa w krzakach. To zwykłe tchórzostwo. W organizacjach pożytku publicznego, takich jak nasza, nie są pobierane opłaty za przyjęcie zwierzęcia. Wiem natomiast, że część schronisk prowadzonych jako firma lub miejskich pobiera opłaty przy przyjęciu. Wystarczy jednak zadzwonić, zapytać, trochę poszukać – mówi Danuta Wnuk.
Statystyki są bezlitosne. Z obserwacji Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami wynika, że w miesiącach letnich liczba porzuconych czworonogów rośnie nawet o 30 proc. w porównaniu do reszty roku. Psy i koty zostawiane są w lasach, przy drogach, a nawet przed sklepami. Niepokojący wzrost liczby porzuconych zwierząt zauważyło już Miejskie Schronisko dla Zwierząt w Tychach.
– Obecnie w tyskim schronisku na dom czekają 24 koty. Każdy z nich ma swoją historię i każdy zasługuje na ciepły, kochający dom. W okresie wakacyjnym przypominamy – schronisko to nie hotel, do którego można "oddać" pupila na czas urlopu. Zwierzę to nie rzecz – to członek rodziny – podkreśla Agnieszka Lyszczok, dyrektor Tyskiego Zakładu Usług Komunalnych.
– Osobiście utkwiło mi w pamięci odnalezienie szczeniąt w zaklejonym kartonie w lesie, a w drugim kartonie, szczelnie oklejonym, ich psiej matki – relacjonuje Michał Dąbrowski, dyrektor zarządzający Głównego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Polsce, partnera merytorycznego kampanii NajlePSIE wakacje, organizowanej przez portal Wakacje.pl.
Udają, że to nie ich zwierzak
Coraz częściej schroniska przyjmują zwierzęta porzucone przez własnych opiekunów. Często są to osoby, które nie mają odwagi przyznać, że po prostu nie chcą już zajmować się psem czy kotem. – Tłumaczą, że "znaleźli zwierzaka" albo że "ktoś im podrzucił pod dom" – wyjaśnia Danuta Wnuk.
– Mieliśmy sytuację, że pewna kobieta przez trzy dni dzwoniła, upewniając się, że oddanie psa nie wiąże się z żadnymi konsekwencjami. Kiedy się dowiedziała, że wystarczy podpisać dokument, pojawiła się z pupilem w schronisku. Piesek był zadbany, wtulony w nią. W dokumentach wpisała, że go znalazła – opowiada.
Inny przypadek: mężczyzna, który w sierpniu "uratował" szczeniaka, w lipcu kolejnego roku przyprowadza go do schroniska i twierdzi, że pies jest agresywny. – Tłumaczyliśmy mu, że skoro sam go wychował, sam odpowiada za jego zachowanie, ale ludzie są kompletnie bezkrytyczni - zrzekł się go.
Kłopotliwy spadek na czterech łapach
Powodów, które podają właściciele oddający psy, jest wiele. Na czele listy są: agresja, alergie oraz śmierć członka rodziny, rozwody, a nawet praca. – Nieraz słyszymy: "to pies babci, ale ona już nie żyje, więc musimy go oddać" – mówi przewodnicząca Stowarzyszenia Przyjaciół Bezpańskich Zwierząt "Cichy Kąt". – Zawsze wtedy pytamy: "A dlaczego nikt z rodziny nie może się nim zająć?". Cisza albo odpowiadają, że "pracują", a "dzieci chodzą do szkoły".
Koty również padają ofiarą takich porzuceń. – Mamy kotkę z Radzionkowa. Babcia zmarła, a wnuczka przyniosła półtoraroczną kotkę do schroniska. Była arogancka i roszczeniowa wobec nas, tak jakbyśmy to my byli spadkobiercami jej babci, a nie ona - mówi Wnuk.
Zwierzęta w polskim prawie mają definicję rzeczy. Po śmierci właściciela stają się więc elementem spadku, ale to właśnie one najczęściej trafiają do schronisk, a prawo w żaden sposób ich nie chroni. – Mieliśmy np. trzy koty z Koszęcina, rozpieszczone, kochane. Po śmierci opiekuna nikt z rodziny nie chciał ich przyjąć. Wynieśli je z mieszkania na chodnik...
Inny przypadek – Kajtek. Starsza pani nie była już w stanie się nim opiekować. Rodzina? "Nie, nie ma rodziny, ja tylko tak się nią zajmuję i chcę jak najlepiej dla kota, mam go gdzieś wywieźć?". I tak Kajtek trafił do placówki. – Nieraz ludzie mówią, że są tylko sąsiadami albo dalekimi znajomymi, żebyśmy nie mogli pociągnąć ich do odpowiedzialności.
Nie każda adopcja kończy się happy endem
Według Danuty Wnuk jednym z największych problemów jest niekontrolowane rozdawanie zwierząt. – Ludzie cieszą się, że szczeniaki się "rozdały". Kilka kliknięć, jakaś ankieta i po sprawie. A potem, po kilku latach te psy trafiają do schronisk – porzucone, zaniedbane, niesterylizowane, bez szczepień. Każdy pies był przecież szczeniakiem...
Zdarza się, że ktoś adoptuje psa w jednym mieście, a potem porzuca go w innym. Nie chce przyznać się, że zmienił zdanie albo w poprzednim schronisku nie przyjmują "zwrotu". – Mieliśmy psy z Oświęcimia, z Tomaszowa, z Racławic. Ludzie rozmyślają się i podrzucają psy dalej. Zawsze z ważnych dla nich powodów.
– Posiadanie zwierząt to nie jest obowiązek, nie może też nam się zdarzyć nieplanowana "adopcja". Każdy plan adopcji zwierzęcia powinien być przedyskutowany w rodzinie z uwzględnieniem budżetu, pracy, wakacji – podkreśla Wnuk. - To nie jest zakup internetowy. Każdy zwrot psa czy kota z adopcji to złamane życie i okaleczone serce.
Niestety czasem ludzie postępują jeszcze podlej niż porzucając zwierzę.
– Są tacy, którzy liczą, że pies sam "zniknie", "zdechnie", bo, jak to powiedziała pewna starsza pani, "przestaną go karmić". To potworne – mówi Wnuk z żalem. – Pamiętam kobietę, która nie wyraziła zgody na odebranie psa na sfinansowaną przez nasze Stowarzyszenie eutanazję, mimo że był w stanie agonalnym. Jej suczka miała ropomacicze, cuchnęła, chodziły po niej muchy, ledwo oddychała. Tamta kobieta stwierdziła, że człowiek też musi się namęczyć, zanim umrze.
- Po takich interwencjach jedyną terapią są wpatrzone w nas oczy tych zwierząt, które zdołaliśmy uratować... - dodaje.
Pamiętajmy, porzucenie zwierzęcia to przestępstwo. Mówi o tym ustawa o ochronie zwierząt z 1997 roku w Art. 6.2 pkt. 11: "Porzucanie zwierzęcia, a w szczególności psa lub kota, przez właściciela bądź przez inną osobę, pod której opieką zwierzę pozostaje". Zgodnie z polskim prawem grozi za nie kara do trzech lat więzienia, a jeśli towarzyszy mu szczególne okrucieństwo – nawet do pięciu lat.
Agnieszka Natalia Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski