Blisko ludziToksyczni rodzice

Toksyczni rodzice

Toksyczni rodzice
Źródło zdjęć: © Jupiterimages
03.01.2008 14:22, aktualizacja: 31.05.2010 23:53

W ostatnich latach książka Susan Forward pt. „Toksyczni rodzice” zrobiła zawrotną karierę. Przeczytało ją mnóstwo ludzi, a termin toksyczni rodzice wszedł do potocznego języka.

W ostatnich latach książka Susan Forward pt. „Toksyczni rodzice” zrobiła zawrotną karierę. Przeczytało ją mnóstwo ludzi, a termin toksyczni rodzice wszedł do potocznego języka. Po początkowym zachłyśnięciu się euforią przyszła jednak refleksja, że sugestywnie i ze swadą napisana książka nie przedstawia jednak prawdy objawionej, a jej potęga polega głównie na tym, że spowodowała lawinę rodziców z poczuciem winy w gabinetach psychoterapeutycznych.

Ryszard Praszkier, psychoterapeuta i nauczyciel psychoterapii, mówi na ten temat m.in.: „... książka Forward oraz obiegowy już termin "toksyczni rodzice" sugerują, że ukryta niechęć czy wręcz nienawiść do dziecka, kamuflowana nadmierną kontrolą czy manipulacją, są zjawiskiem powszechnym. A przecież zdecydowana większość rodziców po prostu kocha swoje dzieci, bez żadnych ukrytych podtekstów.Mogą być zagubieni, zaniepokojeni, ale z miłości, a nie z jakichś makiawelicznych pobudek”.

Przemoc w rodzinie

Nie znaczy to, że nie ma patologicznych rodzin i że wszyscy rodzice prawidłowo traktują swoje dzieci. Istnieje przecież coś takiego jak przemoc w rodzinie i seksualne wykorzystywanie w niej dzieci, są rodzice alkoholicy i narkomani, ale są to skrajnie patologiczne przypadki i tylko w takich właśnie przypadkach możemy mieć pewność, że to rodzice doprowadzili swoje dzieci do poważnych zaburzeń zachowania. Natomiast w książce Forward do jednego worka wrzucone zostały takie sytuacje jak: rodzice narkomani i alkoholicy (czyli tacy, którzy w sensie dosłownym są TOKSYCZNI, bo zażywali toksyny), rodzice stosujący przemoc fizyczną i seksualną (tym przypadku określenie „toksyczni” wydaje się za słabe, należałoby raczej mówić : patologia i przestępstwo), niechęć do dziecka i odrzucanie go, ale także zwykłe zachowania rodziców, niejednokrotnie po prostu zaniepokojonych i bezradnych wobec problemów, jakie pojawiają się w procesie rozwoju i wychowania dziecka. To właśnie na te ostatnie żywo reagują czytający książkę
rodzice, którzy potem zgłaszają się do psychoterapeuty z poczuciem winy. Sama miałam niemało takich przypadków w mojej psychologicznej praktyce.

Skrzywdzili?

Wielu z nas ma czasami poczucie, że rodzice w jakiś sposób nas „skrzywdzili”. Ale potem, po okresie buntu, przychodzi poczucie harmonii z rodzicami. Jeśli jednak ktoś pielęgnuje w sobie pretensje do nich to będzie zachwycony książką Susan Forward. Jeżeli jednak potrafimy zrozumieć źródła troski i niepokoju naszych rodziców, odkryjemy ukryty skarb pozytywnego przekazu „na życie”.

Pewnych rzeczy nie wolno upraszczać, ponieważ przypadek każdego człowieka wymaga pogłębionej analizy, a nie gotowej tezy, z jaką podchodzi się a priori do jego problemu. Nie można lekceważyć różnorodności ludzkiej psychiki, kierując się jakąś ideologią. A książka Forward jest niestety pełna uproszczeń. Termin "toksyczni rodzice" jest równie zwodniczy, jak psychologia lat 60 i 70, czyli epoki prostych diagnoz i prostych recept, w których zawsze jakoś okazywało się, że to rodzice wszystkiemu są winni. Oczywiście – mówiło się – robili to nieświadomie, w dobrej wierze, ale jakże perfidnie i okrutnie. Według Forward – manipulując, kontrolując, niszcząc samodzielność i poczucie własnej wartości (Ryszard Praszkier).

Czy jednak książka Forward i termin „toksyczni rodzice” (nawet jeśli niefortunny) nie odegrał pewnej pozytywnej roli, m.in. poprzez skłanianie pewnej części rodziców do refleksji nad własnym postępowaniem w stosunku do dzieci? Czy wywołane tym „słuszne” poczucie winy nie mobilizuje? Krytyczne spojrzenie na siebie i na relacje z własnym dzieckiem może być twórcze. Jeżeli mamy poczucie, że zabrnęliśmy w ślepą uliczkę, że błądzimy, to możemy próbować coś z tym zrobić. Jednak może to też spowodować efekt lustra – przeglądasz się w nim i... doznajesz wstrząsu. A rodzice sparaliżowani poczuciem winy są gorszymi rodzicami niż ci, którzy go nie mają, ponieważ tracą pewność siebie i intuicję wychowawczą. Dziecko zaś czuje się dobrze tylko w jasnej i stabilnej sytuacji.

Co robić?

Co więc robić i jak uniknąć czyhających zewsząd na rodziców pułapek? Odpowiedź jest tak prosta, że aż porażająca swoją oczywistością - najważniejsza jest miłość. Jeżeli kochacie swoje dzieci i traktujecie je z prawdziwą miłością, to dana wam będzie także rodzicielska intuicja.