Blisko ludziToksyczni rodzice. Odcięcie pępowiny to czasem jedyny ratunek na odzyskanie siebie

Toksyczni rodzice. Odcięcie pępowiny to czasem jedyny ratunek na odzyskanie siebie

"Moja matka niszczyła mnie latami. Kiedy w końcu ucięłam z nią wszystkie kontakty, usłyszałam, że jestem niewdzięczna i wyrodna, przecież tyle jej zawdzięczam". Toksyczni rodzice przez lata cieszą się immunitetem, licząc na bezkarność względem najbardziej lojalnych ofiar - swoich własnych dzieci.

Toksyczni rodzice
Toksyczni rodzice
Jose Luis Pelaez Inc

11.10.2021 15:59

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Iwona ma dziś 36 lat. Pomimo wieku dopiero 3 lata temu na dobre uwolniła się spod jarzma przemocowego rodzica. - Całe moje dzieciństwo to istny rollercoaster. Będąc dzieckiem, idealizowałam matkę, która często powtarzała, że jest "najlepszą mamą na świecie". Klapki spadły mi z oczu, kiedy zdałam sobie sprawę, że prowodyrem wszystkich nieszczęść jest ona, a ja nie mam na nic wpływu - wspomina, dodając, że przemoc nasiliła się w okresie wczesnego dojrzewania, kiedy zaczęła mieć własne zdanie i upodobania.

- Miałam 11 lat, a nie mogłam przestawić nawet lampki na biurku! Kiedyś pod nieobecność matki przemeblowałam swój pokój, robiąc w nim własny porządek. Do głowy mi nie przyszło, że coś może być nie tak. Jak wróciła, wpadła w szał. Na drugi dzień wszystkie rzeczy wróciły na stare miejsce. Do tego za karę przestała się do mnie odzywać - opowiada Iwona, podkreślając, że takie kary trwały tygodniami, przez co nie mogła załatwić spraw, w których wymagana była zgoda dorosłego. W opresji nieraz zwracała się o pomoc do innych dorosłych, w odpowiedzi jednak słysząc, że lepiej załagodzić sprawę, bo "to przecież matka". Nie mogła liczyć ani na ojca, ani na dziadków. Wszyscy zamiatali sprawę pod dywan.

Deptanie granic

- Pamiętam, jak pisałam pamiętnik, w którym opisywałam moje pierwsze intymne przemyślenia. Chowałam go w poszewkę od poduszki. To była namiastka mojej prywatności. Czasem dotykałam ręką poduszki, żeby się upewnić, że nadal tam jest. Po jakimś czasie matka przestała odpowiadać na moje pytania i okazywała mi pogardę. Nie wiedziałam, o co chodzi, dopóki nie zajrzałam do poszewki. Włożyła inną książkę - wspomina. Od tego czasu granica przesuwała się dalej, bo kolejną rzeczą, która nie przypadła rodzicielce do gustu, było dorastające ciało dziewczynki.

- Komentowała moje duże piersi, mówiąc, że ideałem są płaskie i chude, czyli takie jak ma ona. Zaczęłam się garbić, chowając klatkę piersiową, przez co dorobiłam się skrzywienia kręgosłupa. Mówiła też niby z troską "nie martw się, nie jesteś bardzo gruba", a zamiast śniadania dawała mi batona do szkoły - wtedy Iwona zaczęła sobie zdawać sprawę z opresyjności rodzica.

- Żyłam w ciągłym napięciu i strachu, że spełni swoje groźby, np. poniżenia mnie w szkole przy znajomych. Dodatkowo podczas awantur robiła wszystko, żeby mnie sprowokować do uderzenia jej. Dosłownie wystawiała się, mówiąc słowa, które mnie raniły. Tylko czekała, aż pęknę, bo wiedziała, że później dopadną mnie wyrzuty sumienia - wspomina.

Wieloletnie działania matki kobiety przeplatały się z nagrodami za posłuszeństwo. W efekcie cała rodzina, unikając konfrontacji, schodziła z drogi oprawczyni, czekając, aż jej nastrój ulegnie poprawie. Choć otoczenie zdawało sobie sprawę z problemów w domu Iwony, nie mogła liczyć na zrozumienie, kiedy zdecydowała się uciąć kontakty z matką. - Już jako dorosła kobieta byłam krytykowana za nieobecność na rodzinnych świętach, słysząc w kółko "przecież to twoja matka". Jednak nie będę dzielić się opłatkiem z kimś, kto tylko czyha, żeby ponownie zdobyć moje zaufanie i zacząć grę od nowa - kwituje.

W imię matki

Donata Ciesielska, psycholożka prowadząca konsultacje psychologiczne dla dorosłych, przyznaje, że toksyczne relacje na linii rodzic-dziecko są bardzo częstym problemem poruszanym podczas terapii.

-Ta powszechność wynika z modelu rodzicielstwa pielęgnowanego przez starsze pokolenia. W większości przypadków wychowanie opierało się na dominacji, przy jednoczesnym pomijaniu emocjonalnego bezpieczeństwa czy poszanowania indywidualności. Zwykle problemy trzymało się w sekrecie za zamkniętymi drzwiami - wyjaśnia specjalistka, podkreślając, że chociaż wydaje się, że jest to domena wychowujących twardą ręką ojców, przemocowość dotyczy również matek.

- Kultura tzw. "matki Polki" w naszym kraju umniejsza krzywdy wyrządzane dzieciom przez rodzicielki. Łatwiej jest dostrzec i ocenić pijącego ojca niż znęcającą się psychicznie matkę - wyjaśnia, dodając, że najbardziej krytycznym punktem jest przyznanie przez ofiarę, że rodzic, który powinien był nas chronić i obdarzać bezwarunkową miłością, niszczył nasze poczucie własnej wartości i dla własnych korzyści uzależniał od siebie.

Schemat działania toksyków jest podobny. Rodzic projektuje na dzieci własne stany emocjonalne, np. wmawiając im, że to one są agresywne. "Odbija piłeczkę" w dyskusji niczego nie przyjmując do siebie.

- Takim osobom brak autorefleksji i empatii. Nierzadko też celowo drażnią ofiarę, aby wzbudzać silne emocje i tym samym kontrolować ją. Bez problemu przekraczają granice swoich dzieci, zupełnie ich nie respektując. Wszystkie te metody manipulacji mają na celu zdeprecjonowanie drugiej osoby, aby łatwiej nią sterować i kontrolować - wykazuje psycholożka, zaznaczając, że osoby, które postanawiają zakończyć taką relację, muszą się zmierzyć z surową oceną otoczenia, bo odcięcie się od rodziców postrzegane jest jako samolubne i nieakceptowalne. Zaś przysłowiowa "szklanka wody na starość" należy się w ogólnej opinii każdemu, niezależnie od tego, jak traktował swoje dzieci.

Skąd się bierze tak daleko posunięta samowolność tyranów? - Z bezkarności. Nikt nie wtrącał się w złe metody wychowawcze, nawet jeśli zauważał coś niepokojącego. W naszej kulturze nie pozwala się, by domowe brudy wyszły na światło dzienne. Dzieci z takich rodzin, nie mając wsparcia z zewnątrz w osobach o zdrowszej konstrukcji psychicznej, w przyszłości nie walczą o siebie, są zdominowane i pozwalają, nawet już jako dorosłe osoby, traktować się przez rodziców tak jak zostały wyuczone - tłumaczy.

Takim przykładem jest starsza siostra Iwony. Wieloletnie naciski i sprowadzenie do roli "pazia" matki uczyniły z niej dożywotnią ofiarę. - Nadal słucha przytyków na temat swojego wyglądu. Nieraz widziałam, jak matka ją podszczypała w biodro, mówiąc, że przytyła. Godzi się na poniżenia, pewnie z poczucia lojalności. Matka nabrała pewności, że ona nigdy jej nie zostawi. Próbowałam wyciągnąć siostrę z tego piekła, ale nabrała syndromu sztokholmskiego - każdą krytykę mamy odpiera atakiem - kwituje Iwona.

Czy odcięcie się jest jedynym wyjściem? - To, co należy w pierwszej kolejności zrobić, to spojrzeć krytycznie na relacje z rodzicami i zweryfikować, co jest warte zmiany. Jeśli jednak wraz ze zrozumieniem własnych wyborów życiowych dana osoba postanowi uciąć relację, być może będzie to najzdrowsza forma zadbania o własne bezpieczeństwo emocjonalne - mówi specjalistka, wskazując, że ma to uzasadnienie, gdy stosunki z rodzicem nadal przynoszą więcej szkody niż pożytku.

Jak podkreśla Donata Ciesielska, najważniejsze jest też przepracowanie traum i obciążeń z dzieciństwa. - Sama ucieczka przed toksycznym rodzicem nawet na koniec świata niczego nie zmieni, gdyż niewidoczna smycz zawsze będzie napięta, bez względu na dzielące kilometry. Najważniejsza jest więc praca nad sobą i dojrzałością emocjonalną.

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Komentarze (245)