"Poczułam unoszącą się woń". Mówi, czego była świadkiem w parku
Imprezy zakrapiane alkoholem do późnych godzin wieczornych. W dzień kąpiele w fontannach i opalanie topless, a także krzyczące dzieci. - W ostatni weekend jak tylko weszłam do parku, poczułam unoszącą się woń alkoholu i papierosów. Już z daleka widziałam grupkę mężczyzn, którzy urządzili sobie popijawę - mówi Wirtualnej Polsce Ada, mieszkanka Warszawy.
Kiedy przychodzi lato, schronienie się w parku daje chwilę wytchnienia od miejskiej wyspy ciepła. Nie wszyscy jednak szanują fakt, że jest to miejsce odpoczynku, o czym przekonały się rozmówczynie Wirtualnej Polski.
- Raz interweniowała policja, ale co z tego, jak po jakimś czasie i tak sytuacja się powtarzała - wspomina Olga, mieszkanka Łodzi, która letnimi wieczorami słyszy dochodzące z pobliskiego parku odgłosy plenerowych imprez.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Urlop spędza bez męża. Mówi, co za tym stoi
"Nie mogę na to patrzeć"
Żaneta mieszka w Warszawie od kilkunastu lat. Jest mamą kilkuletniej Ali, z którą mnóstwo czasu spędza właśnie w okolicznych parkach. Kiedy tylko robi się ciepło, regularnie chodzą na wycieczki. Przyglądają się naturze, ale też - niestety - mało wzorowym zachowaniom innych mieszkańców.
- Nieraz widziałam dziewczynki około dziesięcioletnie, które kąpały się w fontannach w całkowicie mokrych, już przezroczystych ubraniach. Nie mogę na to patrzeć. Tyle się mówi ostatnio o pedofilach - mówi Żaneta.
Jak podkreśla, w samych zabawach nie ma nic złego, ale smutno jest patrzeć na rodziców, którzy kompletnie nie interesują się, gdzie tak naprawdę są ich dzieci. Kilkulatki często piją wodę z fontann, a czasem zdarza się im załatwić tam swoje potrzeby fizjologiczne. - A one "zajęte" nic nie zauważają, jakby ich to w ogóle nie obchodziło - mówi o ich mamach.
Podobne zdanie w temacie ma Patrycja, która zaobserwowała to samo zjawisko przy fontannach pod jednym z centrów handlowych.
- Ogólnie pod samym centrum jest patelnia. Z jednej strony rozumiem, że dzieciaki się tam bawią, biegają pomiędzy wodą i się chlapią. Naprawdę nic do tego nie mam. Ale nie rozumiem, jak rodzic, który powinien być świadomy zagrożenia, przebiera swoje dziecko przy kilkudziesięciu czy nawet kilkuset osobach albo pozwala mu tam biegać nago - zauważa.
Tłumaczy, że pierwszym niebezpieczeństwem są bakterie. Drugim - postronne osoby.
"Pod wieczór bałabym się przejść obok"
28-letnia Ada również mieszka w Warszawie. Nie wyobraża sobie dnia bez spaceru i chwili poświęconej na czytanie czy spotkanie ze znajomymi w ulubionym parku. Przyznaje, że czasem - zwłaszcza w godzinach wieczornych - przechodzi przez to miejsce z duszą na ramieniu.
- W ostatni weekend jak tylko weszłam do parku, poczułam unoszącą się woń alkoholu i papierosów. Już z daleka widziałam grupkę mężczyzn, którzy urządzili sobie popijawę. Byli już wyraźnie wstawieni, głośno się śmiali. Jeszcze gdy takie sytuacje mają miejsce w dzień, nie czuję się niebezpiecznie. Ale pod wieczór bałabym się przejść obok - przyznaje Ada.
28-latka przyznaje, że problemem są też śmieci po takich parkowych "imprezach". Nie w pełni opróżnione puszki po piwie, kartony po pizzy oraz niedopałki papierosów przewracają się po trawnikach i ścieżkach zamiast wylądować od razu w koszu. Przepełnione śmietniki stają się ucztą dla ptaków, które rzucają się na resztki, jeszcze bardziej roznosząc pozostałości po jedzeniu i nieprzyjemne zapachy.
"Za nic mają, że nie są sami"
Olga z Łodzi również nieraz spotkała się z denerwującymi zachowaniami stałych bywalców parku, który znajduje się niedaleko jej domu. Ludzie nie zwracają uwagi na to, że urządzają sobie grilla w nieprzeznaczonym na to miejscu.
- Latem zdarzało się, że widziałam grupki, które przynosiły do parku małego ogrodowego grilla i na środku trawnika robiły sobie spotkania. Smród oleju, wszędzie śmieci, za nic mają, że nie są sami. Oczywiście jak tylko by się zwróciło uwagę, to zaraz komentarze, że park jest dla wszystkich i nie robią nic złego - tłumaczy łodzianka.
Jak dodaje, przez to, że mieszka w bliskim sąsiedztwie, często późnymi wieczorami nie może otwierać okien ze względu na panujący na zewnątrz hałas.
- Raz interweniowała policja, ale co z tego, jak po jakimś czasie i tak sytuacja się powtarzała - wspomina.
Kolejną niezbyt przyjemną sytuacją jest fakt, ilu ludzi bez skrupułów korzysta ze słońca, opalając się topless. - Ja wszystko rozumiem, jest gorąco, lato. Ale park to miejsce publiczne, a nie nasz prywatny ogródek. Powinno się jednak utrzymać pewne zasady, choćby ze względu na dzieci - kwituje.
Disco polo na całego do późnych godzin nocnych
Podobne wnioski do Olgi ma Ola, która mieszka w jednej z bardziej zielonych dzielnic Warszawy, gdzie w pobliżu jest mnóstwo parków. Jak wspomina, latem na ich terenie są organizowane "potańcówki", w których zazwyczaj udział biorą seniorzy.
- To naprawdę super sprawa i zabawa, ale jest jedno "ale". Tańce trwają do bardzo późnych godzin, a muzyka gra tak głośno, że za pierwszym razem zastanawiałam się, skąd to wszystko dochodzi. Nie można wtedy nawet otworzyć okna czy balkonu, bo nie słyszy się własnych myśli. Gdyby to trwało do godz. 22... Ale trwa znacznie dłużej, a głośne disco polo w nocy nie jest dla innych mieszkańców największą przyjemnością - wyznaje.
W letnie upały okolicznym mieszkańcom pozostaje do wyboru przysłuchiwanie się rozrywkom seniorów przy otwartych oknach lub gotowanie się we własnych czterech ścianach. Zwłaszcza jeśli mieszkają na wyższych piętrach, gdzie wysokie temperatury są szczególnie trudne do zniesienia.
Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl