Place zabaw tętnią życiem. "Są mamy, które wiedzą wszystko"

- Wystarczy, że poszłam z dziećmi na plac zabaw. Pięć minut i wiedziałam wszystko. Że "Basia, Kasia, Zosia i Gosia pokłóciły się z mężami", a "Hanka wzięła pożyczkę na Thermomixa, żeby tylko się nim pochwalić" - opowiada w rozmowie z Wirtualną Polską Magda z Warszawy, mama dwójki dzieci.

Place zabaw stanowią często główne miejsce sąsiedzkich plotek / zdjęcie poglądowePlace zabaw stanowią często główne miejsce sąsiedzkich plotek / zdjęcie poglądowe
Źródło zdjęć: © East News | Karol Makurat
Aleksandra Lewandowska

Place zabaw znajdują się na starszych, jak i nowszych osiedlach. To właśnie na nich dochodzi do pierwszych spotkań dzieci i rodziców. To na nich rozwiązywanych jest także wiele konfliktów sąsiedzkich. Ale nie tylko. Jako centrum lokalnego życia place zabaw stanowią często główne "siedlisko" sąsiedzkich plotek. Jak opowiada Magda, jedna z rozmówczyń WP Kobieta, wielokrotnie wystarczyło tylko pięć minut na placu zabaw, by dowiedziała się wszystkiego o mieszkańcach.

- Matki, które chodzą tam z dziećmi, są jak kółko różańcowe. Spotykają się zazwyczaj o tej samej godzinie, siedzą sobie na ławce, jednym okiem patrzą na dzieci i plotkują - mówi.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Dzieci wezwały policję na plac zabaw

"Jak kółko różańcowe"

Magda i jej mąż mieszkają z dwójką małych dzieci na jednym z osiedli na warszawskich Bielanach. Do wymarzonego mieszkania wprowadzili się dopiero kilka miesięcy temu, więc można uznać, że są nowymi sąsiadami. Na plac zabaw chodzą z dziećmi na zmianę. Magda jednak częściej, ponieważ jej mąż często pracuje popołudniami.

- Jeżeli chodzi o nasze osiedle, plac zabaw jest często zapełniony. Z dziećmi wychodzą w większości przypadków matki bądź nianie, zależy o jakiej porze. Ja z moją dwójką chodzę tam zazwyczaj po południu. Wtedy są tam też mamy, które wiedzą wszystko o wszystkich - opowiada.

- Na początku próbowałam się z nimi zapoznać. Nie spodobało mi się jednak to, że zaczęły mnie wypytywać - o nasze życie rodzinne, dzieci, pracę, mieszkanie. Interesowało je dosłownie wszystko, co nas dotyczyło. Tak, jakby zbierały informacje - stwierdza Magda.

Z biegiem czasu zauważyła, że matki wzajemnie rozpowiadają plotki o sąsiadach.

- Kiedy mnie lepiej poznały, zaczęły mi ufać. Wystarczy, że poszłam z dziećmi na plac zabaw. Pięć minut i wiedziałam wszystko. Że "Basia, Kasia, Zosia i Gosia pokłóciły się z mężami", a "Hanka wzięła pożyczkę na Thermomixa, żeby tylko się nim pochwalić" - ujawnia.

Magda nie wytrzymała długo w towarzystwie plotkujących mam. Po kilku spotkaniach na placu zabaw zaczęła ich unikać, wychodząc z dziećmi godzinę później niż zwykle - tak, aby tylko ich nie spotkać.

"A to pani ma tę nianię, nie?"

Podobnie było w przypadku Patrycji, mamy czteroletniej Zuzi, która razem z mężem i córką mieszka na jednym z osiedli na krakowskich Grzegórzkach. Choć oboje starają się poświęcać córce jak najwięcej czasu, z racji rozwoju zawodowego zdecydowali się zatrudnić nianię, która pomaga w opiece nad Zuzią. Rano odprowadza ją do przedszkola, potem odbiera, wychodzi też na osiedlowy plac zabaw.

- Nasza niania jest dla nas ogromną pomocą i nie będę tego ukrywała. Dla Zuzi jest ulubioną ciocią. Dla mnie najważniejsze jest to, że moje dziecko ją bardzo lubi - stwierdza Patrycja.

- Umówiłyśmy się, że niezależnie od pogody - no, może oprócz deszczu, nasza niania będzie codziennie wychodziła z Zuzią na spacery i plac zabaw, żeby dziecko miało dużo świeżego powietrza i uodporniło się na zarazki. Wiadomo, jak to jest teraz w przedszkolach - dzieci strasznie chorują. I tak też nasza niania robiła. Powiedziała mi jednak, że matki z placu zabaw zasypują ją pytaniami - opowiada w rozmowie.

Patrycja postanowiła sprawdzić, co takiego interesuje wścibskie mamy.

- Pewnej soboty to ja wyszłam z córką na plac zabaw. Nie wiem, czy minęło dziesięć minut, zanim do mnie podeszły, a z ust jednej z nich padło pytanie: "a to pani ma tę nianię, nie?". Wtedy już wiedziałam, że to o nie chodziło naszej niani - wspomina.

Patrycja na początku tylko słuchała, co do powiedzenia mają sąsiadki-matki. Kiedy zaczęły ją dopytywać o prywatne sprawy, szybko ucięła rozmowę i ukróciła ich zainteresowanie.

- Powiedziałam, że dziękuję za ich ciekawość i troskę, ale jej nie potrzebuję - ani ja, ani mój mąż. Grzecznie poprosiłam o to, by nie dręczyły naszej niani, bo nie będzie odpowiadała im na pytania dotyczące mojej rodziny pod moją nieobecność. To był krótki, ale konkretny komunikat. Jak się okazało - wystarczył. Od tamtej pory mamy spokój - podsumowuje.

"Żadne dziecko nie może być lepsze"

Plotki i wścibskość ze strony sąsiadek-matek to na szczęście nie wszystko, co może przytrafić się na placu zabaw. Anna z Warszawy przyznaje, że choć z tym pierwszym były niestety związane jej początki na osiedlowym placu zabaw, ostatecznie poznały na nim z córką przyjaciółki - Dorotę i jej córkę Marysię.

- Zaczęło się od tego, że ja i Dorota spędzałyśmy czas na placu zabaw tylko z córkami, odcinając się trochę od innych mam. Po pewnym czasie obie to zauważyłyśmy i pierwsza wyciągnęłam rękę. Zagadałam do Doroty. Zaczęłyśmy się spotykać najpierw na placu zabaw, a potem już poza nim. Nasze córki zostały szybciej przyjaciółkami niż my - opowiada Anna.

Dodaje jednak, że poznanie kogoś na placu zabaw, kto nie zaczyna rozmowy od pytań: "a czym się zajmujesz?", "a kim jest twój mąż?", "a długo już tu mieszkacie?", graniczy z cudem. Ona sama nigdy nie lubiła wtrącać się w czyjeś życie i prywatność, dlatego też nie życzyła sobie tego typu pytań.

- Dopóki moja córka nie poszła do przedszkola i nie poznałam innych mam, nie sądziłam, że kobiety potrafią być takie wścibskie, czasem nawet zołzowate. Z całym szacunkiem do kobiet, bo wiem, że nie wszystkie takie są, to jest po prostu przerażające - mówi Anna.

- Wśród mam w przedszkolu czy na placu zabaw panuje kilka zasad. Główną jest ta, że żadne dziecko nie może być lepsze od ich dziecka, bo wtedy to przysłowiowa kaplica. Zrobią wszystko, żeby udowodnić i tobie i twojemu dziecku, że im nie dorównujecie - oznajmia w rozmowie.

Jak przyznaje, "osobiście ją to nie rusza". Nie ukrywa jednak, że jest jej przykro, kiedy widzi smutek na twarzy swojego dziecka. A wpływ na to mają przede wszystkim matki dzieci z przedszkola oraz placu zabaw, ich podejście i "chora rywalizacja, jaką tworzą".

Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Wybrane dla Ciebie

"Sophisticated silk" hitem na jesień. Manicure w stylu Seleny Gomez robi furorę
"Sophisticated silk" hitem na jesień. Manicure w stylu Seleny Gomez robi furorę
Doświadczył rytuału przejścia. Niewielu wie, z czym to się wiąże
Doświadczył rytuału przejścia. Niewielu wie, z czym to się wiąże
Pokazała zdjęcie Harry'ego. Uwagę zwraca jego nazwisko
Pokazała zdjęcie Harry'ego. Uwagę zwraca jego nazwisko
Przed laty stracił żonę. Dziś jest związany z młodszą o 20 lat modelką
Przed laty stracił żonę. Dziś jest związany z młodszą o 20 lat modelką
Pojawiła się na gali Emmy. Tak wygląda w wieku 43 lat
Pojawiła się na gali Emmy. Tak wygląda w wieku 43 lat
Wskoczyła w suknię z "nagim" dołem. Wow to mało powiedziane
Wskoczyła w suknię z "nagim" dołem. Wow to mało powiedziane
Potwierdzili związek. Minge nie gryzła się w język
Potwierdzili związek. Minge nie gryzła się w język
Zaczynają szukać schronienia. Co zrobić, gdy pojawią się w domu?
Zaczynają szukać schronienia. Co zrobić, gdy pojawią się w domu?
Była jego żoną przez 46 lat. Zmarł dwa miesiące po diagnozie
Była jego żoną przez 46 lat. Zmarł dwa miesiące po diagnozie
Imię wymiera. Nosi je tylko 13 Polek
Imię wymiera. Nosi je tylko 13 Polek
To imię noszą tylko dwie Polki. Ma wyjątkowe znaczenie
To imię noszą tylko dwie Polki. Ma wyjątkowe znaczenie
Jego imię to rzadkość. Nosi je tylko czterech Polaków
Jego imię to rzadkość. Nosi je tylko czterech Polaków