"U Aktorek" - na kawę do gwiazd
Największe gwiazdy przedwojennego kina i teatru pracowały w tym miejscu w roli kelnerek.
23.12.2015 | aktual.: 29.12.2015 19:39
Na sali rządzi niepodzielnie Ćwiklińska, gości obsługuje Elżbieta Barszczewska. Za fortepianem siedzi Witold Lutosławski, często wpada zaśpiewać stare szlagiery Mieczysław Fogg. Jest drożej niż w innych kawiarniach, kawa taka sama jak wszędzie - zbożowa, za to torty orzechowe palce lizać. Wszystkie stoliki zajęte. By zjeść obiad w kawiarni „U Aktorek” konieczna jest wcześniejsza rezerwacja.
Za okupacji na filmy się nie chodziło. Nie wypadało. Nie było na co. Kogo ciekawiły niemieckie produkcje propagandowe. Jak ktoś chciał podziwiać gwiazdy, zamiast do kina, szedł na Aleje Ujazdowskie na kawę i ciacho oraz autograf do kawiarni artystycznej „U Aktorek”. Tam przez kilka lat trwał nieprzerwany spektakl z udziałem publiczności. Największe gwiazdy przedwojennego kina i teatru pracowały w tym miejscu jako kelnerki.
Aktorki same stwierdziły, że zamiast grać w kontrolowanych przez okupanta teatrach, założą kawiarnię i będą w niej pracować. Tym sposobem udało im się rozkręcić całkiem intratny, jak na wojenną rzeczywistość, biznes. Idea kawiarnia artystycznych była prosta - publiczność nie musiała płacić za bilet na spektakl lub koncert, sztuka podawana była razem z kawą, herbatą lub kieliszkiem wódki. Artyści zaś mogli zarabiać na życie pracą fizyczną - jako kelnerzy, kucharze, szatniarze, odźwierni, ale mogli też w kawiarniach występować.
Pierwsze tego typu miejsce otworzył jeszcze w 1939 roku Eugeniusz Bodo. W „Cafe Bodo” pracowały jego słynne koleżanki z planów filmowych. Słynna była też „SiM”, ale największym powodzeniem cieszyła się kawiarnia „U Aktorek”, o której Loda Halama, najlepsza przedwojenna tancerka, mówiła, że była najelegantsza. „Przychodziło się tu na plotki wojenne i fantastyczne torty orzechowe” - wspominała w swojej autobiografii.
Nie wszyscy przychodzili do „Aktorek”, by napatrzeć się na gwiazdy, poplotkować i zjeść coś słodkiego. Kawiarnia była także miejscem spotkań osób działających w konspiracji. Niektóre aktorki-kelnerki należały do AK, np. Maria Górczyńska.
Krystyna Królikiewicz-Harasimowicz, ps. „Kryśka” - jedna z bohaterek książki „Łączniczki” Marii Fredro-Bonieckiej i Wiktora Krajewskiego, wspomina, że bardzo lubiła chodzić do tej kawiarni, gdzie twarze znane z ekranu podawały jej kawę. Chciała być taka jak one - Elżbieta Barszczewska, Tamara Pasławska, Janina Romanówna, Zofia Lindorfówna, Karolina Łubieńska.
Kawiarnia „U Aktorek” powstała w kwietniu 1940 roku w dawnym pałacyku Radziwiłłów. Dzięki staraniom Ireny Pokrzywnickiej, malarki, udało się tanim kosztem stworzyć eleganckie i przytulne wnętrze. Obicie foteli uszyto ze zwykłego płótna na worki, ale pomalowano je na różne kolory. Założycielkami lokalu były Janina Romanówna, Krystyna Zelwerowiczowa oraz Mieczysława Ćwiklińska, która z racji wieku (gdy wybuchła wojna, miała 60 lat) nie obsługiwała gości, tylko pełniła rolę kierowniczki sali.
„Ćwikła rządziła na sali, bez ceremonii narzucając gościom, gdzie mają siedzieć i co zamawiać” - cytowała koleżanki ulubionej aktorki kilku pokoleń Polaków Maria Bojarska w książce „Ćwiklińska”. Artystka była namawiana przez Niemców do tego, by dołączyła do zespołu teatrów jawnych, ale odmawiała. Udawała nawet, że złamała rękę, by mieć wiarygodną wymówkę.
Mira Zimińska, aktorka, która za działalność w AK trafiła na Pawiak, dawała u „Aktorek” koncerty. W swojej książce „Nie żyłam samotnie” wspominała, że już na godzinę przez występem w kawiarni nie było wolnych miejsc, a publiczność reagowała bardzo emocjonalnie. Szaloną popularnością cieszyły się występy Mieczysława Fogga.
Gościom przesiadującym w kawiarni „U Aktorek” przygrywał duet fortepianowy stworzony przez znakomitych polskich muzyków - Andrzeja Panufnika i Witolda Lutosławskiego.
- Większość naszej publiczności składała się z prawdziwych wielbicieli muzyki, jednak pewną jej część stanowili entuzjaści teatru, którzy mieli nadzieję, zobaczyć swoich ulubieńców i - być może - potem chełpić się, iż polska Greta Garbo podawała im kawę, a polski Gary Cooper pomagał włożyć płaszcz - wspominał pianista w swoich wspomnieniach z czasach wojennych.
Po pewnym czasie Niemcy zajęli lokal w Alejach Ujazdowskich i kawiarnia „U Aktorek” przeniosła się na ul. Mazowiecką, gdzie działała do połowy sierpnia 1944 roku.
Małgorzata Brzezińska/(mb)/(kg), WP Kobieta