Uczestniczka Big Brothera przejęła władzę we wsi. Mieszkańcy prosili ją, żeby kandydowała
Magda Zając była jedną z najbarwniejszych postaci w pierwszej edycji reaktywowanego reality show. 27-latka głośno mówiła, że jest ze wsi i pracuje na roli, dzięki czemu szybko zapadła w pamięć widzów. Pobyt w Warszawie nie przekonał jej do przeprowadzki. Wręcz przeciwnie, niedawno młoda kobieta została sołtysem.
26.11.2019 | aktual.: 26.11.2019 17:41
Klaudia Stabach, WP Kobieta: Jesteś sołtysem czy sołtyską?
Magda Zając: Jestem Magdą i chce, żeby tak zostało. Nie potrzebuję specjalnego tytułowania mnie i zawsze proszę, żeby nie zwracać się do mnie per pani.
Dlaczego zdecydowałaś się kandydować?
Mieszkańcy namówili mnie do tego. Przychodzili do mnie albo dzwonili z prośbą, żebym wystartowała. Co chwilę słyszałam: "Magda, jak nie ty, to kto?".
Bo nikt inny nie chciał startować?
Miałam kontrkandydatki. Dwie kobiety, w tym żonę poprzedniego sołtysa.
Czyli we wsi rządzi płeć piękna?
Mężczyźni są głową a my szyją (śmiech). Panowie są zaangażowani w działalność społeczną. Nawet w kole gospodyń są obecni i pomagają, gdy trzeba coś przywieźć czy zawieźć.
Roztoka to mała wioska. Internet podpowiedział mi, że jest tam niecałe 167 mieszkańców. Znasz ich wszystkich?
W rzeczywistości mieszka tutaj niecałe sto osób. Wielu powyjeżdżało za chlebem do dużych miast lub za granicę. Niestety tak wyglądają realia wsi. Jednak tych, którzy zostali, to znam.
Wiesz jakie mają potrzeby i problemy?
Nie u wszystkich, ale niedługo zrobię głębsze rozeznanie. Będę chodzić po domach z opłatkami wigilijnymi. U nas panuje taka tradycja, że ksiądz wydaje je jednemu z parafian, który ma za zadanie dostarczyć opłatki do wszystkich. Drugi rok z rzędu przypadł mi ten zaszczyt.
Podobno w małych miejscowościach relacje z sołtysami są tak bliskie, że mieszkańcy często po prostu przychodzą do ich domów, aby porozmawiać przy kawie. U ciebie będzie podobnie?
Jeśli ktoś chciałby mnie odwiedzić, to zapraszam. Niestety mój dom jest na samym końcu wsi i dla starszych ludzi to spore utrudnienie. Zastanawiam się nad organizowaniem w remizie moich "pierwszych piątków". Każdego miesiąca byłabym tam dostępna i chętna do dyskusji.
Masz 27 lat. Czy to nie zbyt młody wiek, żeby kierować wioską? I to jeszcze taką, w której są głównie starsze osoby?
Wychodzę z założenia, że metryczka nie ma znaczenia. Chodzi o chęć do niesienia pomocy i pomysły, a ja to wszystko mam.
To jakie masz plany na swoją kadencję? Czy jest coś co koniecznie chcesz wprowadzić lub zmienić?
Ja od wielu lat angażuję się w pracę na rzecz mieszkańców. Działałam przy doprowadzeniu do położenia nowego odcinka drogi asfaltowej. Teraz na pewno w pierwszej kolejności będę chciała doposażyć kuchnię w remizie, bo to tam toczy się życie towarzyskie. Ludzie lubią tam przychodzić i się integrować, bo nie każdy chce w domach. Tego typu sprawy mogą wydawać się drobnostkami, ale dla mieszkańców są ważne.
Dodatkowo mam w planach załatwienie pomalowania pasów na drodze powiatowej, która biegnie przez naszą wieś. Jestem również otwarta na wszelkie propozycje mieszkańców jeżeli chodzi o zrobienie czegoś dobrego dla naszej Roztoki.
Jak wygląda twoje życie po Big Brotherze?
Zbyt wiele się nie zmieniło. Nadal pracuję na roli, wychowuję córkę. Może jedynie poszerzyło się grono znajomych, bo jednak bardzo poniosła się wiadomość o moim udziale w programie.
Stałaś się lokalną gwiazdą?
Bez przesady.
Ciekawi mnie czy dzisiaj opłaca się być rolniczką? Mam na myśli postrzeganie kobiet, które pracują na roli.
Jestem jedyną kobietą u nas, która zajmuje się tym na tak dużą skalę, więc często np. jeżdżę traktorem. Na początku ludzie trochę się dziwili, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
A mężczyźni jak reagują?
Mówią, że jestem fajną i zaradną babeczką.
Obecnie sama wychowujesz dziecko. Nie szukasz partnera?
To temat rzeka. Jednak jeśli miałabym się z kimś związać to najlepiej również z rolnikiem. Kobiecie na wsi potrzebna jest pomoc, zwłaszcza fizyczna. Poza tym grono moich wielbicieli zawęża się również z tego względu, że nie wyobrażam sobie przeprowadzki do bloku czy dużego miasta.
Ale w mieście są większe perspektywy.
Na wsi również jest co robić, a jednocześnie mam tutaj spokój i poczucie swobody. Nikt nie przygląda mi się dziwnie, gdy jestem bez makijażu lub gdy chodzę wokół domu w ubrudzonych ciuchach. Tutaj to jest normalne, bo praca na roli z tym się wiąże.
Chciałabyś, żeby córka poszła w twoje ślady i w przyszłości przejęła gospodarstwo?
Nie zabronię jej jeśli będzie chciała, ale na pewno nie będę jej namawiać. Na razie ma pomysł, żeby zostać weterynarzem i uważam to za świetny plan. Będzie mogła żyć na wsi, a i czasem mi pomóc, bo przecież mamy ponad 20 krów.
Czyli pobyt w stolicy podczas nagrań nie rozbudził w tobie chęci przeprowadzki?
Wręcz przeciwnie. Utwierdziłam się w przekonaniu, że "warszafka" nie jest dla mnie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl