Ujawniła kulisy rozwodu kościelnego. Ksiądz zadawał jej bulwersujące pytania
Maja Szwedzińska unieważniła ślub kościelny. Nigdy jednak nie zapomni pytań, jakie zadano jej w sądzie biskupim. - Sądzę, że zostałam perfidnie wykorzystana i ksiądz, który mnie przesłuchiwał, miał duże problemy ze sferą seksualną - powiedziała w rozmowie z dziennikarką TOK FM.
24.01.2023 | aktual.: 24.01.2023 12:35
Unieważnienie małżeństwa kościelnego zyskuje wśród Polaków na popularności. Jeszcze do niedawna niewiele osób decydowało się na ten krok. Panowało przeświadczenie, że tzw. rozwód kościelny przyznawany jest tylko w wyjątkowych przypadkach. O kulisach tego procesu opowiedziała Maja , bohaterka reportażu TOK FM.
"A może ty źle gotujesz?"
Maja Szwedzińska postanowiła rozwieść się z mężem po 13 latach wspólnego pożycia, po tym, jak w jej związku pojawiła się przemoc. Długo zwlekała z tą decyzją. Pomocy szukała najpierw w konfesjonale. Gdy opowiedziała spowiednikowi o problemach w małżeństwie, otrzymała zaskakującą odpowiedź. - "A może ty źle gotujesz?" (...) "A może zróbcie sobie kolejne dziecko, bo dzieci łagodzą obyczaje" - przytaczała słowa duchownego.
Mąż Mai zachowywał się coraz bardziej agresywnie. - To było już tak, że faktycznie miałam połamany palec, złamaną rękę, nogę - wspomina. Kobieta złożyła pozew o rozwód. Po dwóch rozprawach w sądzie cywilnym była już rozwódką. Katoliczka chciała też unieważnić swój związek w Kościele. Nie spodziewała się, że sąd biskupi potraktuje ją w tak karygodny sposób.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: O "rozwodzie kościelnym" powiedział jej ksiądz. Takich spraw jest w Polsce coraz więcej
"Czerpał przyjemność ze słuchania o pikantnych szczegółach z mojej sypialni"
Ksiądz przepytywał Maję za zamkniętymi drzwiami i bez udziału psychologa. "Czy dochodziło do zbliżeń małżeńskich w czasie przypadłości kobiecych?" - to jedno z pytań, jakie padło z ust duchownego.
- Byłam przepytana o to, co się działo w sypialni pod każdym możliwym kątem. I robiłam to pod przysięgą na Biblię - powiedziała dziennikarce TOK FM.
Sędzia miał sugerować, że to Maja ponosi winę za rozpad małżeństwa, a frustracja męża wynikała z problemów na tle seksualnym. - Sądzę, że zostałam perfidnie wykorzystana i ksiądz, który mnie przesłuchiwał, miał duże problemy ze sferą seksualną. Po prostu czerpał przyjemność ze słuchania o pikantnych szczegółach z mojej sypialni - opowiadała kobieta.
Maja czuła się upokorzona przez księdza
Przesłuchanie w sądzie biskupim trwało dziewięć godzin. Przez ten czas nie podano Mai nawet szklanki wody. - O 13 weszła zakonnica i powiedziała, że ksiądz jest proszony na obiad. A mnie zostawiono samą. Jak zapytałam, czy mogę dostać herbatę, to zakonnica powiedziała mi, gdzie jest najbliższa kawiarnia - wspominała.
Maja źle zniosła przesłuchanie w sądzie biskupim. Czuła się upokorzona przez księdza i stwierdziła, że "język używany w Kościele odczłowiecza".
- Gdybym miała przez to przejść jeszcze raz, to bym się nie zdecydowała. I zawsze, gdy ktoś mnie o to pyta, ostrzegam: Uważaj, bo to czysta przemoc ze strony Kościoła. I loteria, bo możesz jak ja trafić na człowieka z problemami, kto nie ma żadnego przygotowania do tego, żeby rozmawiać z ofiarami przemocy - podsumowała.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl