Ukraińcy z Bachmutu są przerażeni. "Kiedy to się wreszcie skończy?"
Nad głowami mieszkańców Bachmutu codziennie przelatują rosyjskie pociski. Nie ma prądu i bieżącej wody. Widmo nadchodzącej zimy przeraża tutejszych Ukraińców. - Zamarzamy. W domu jest od trzech do pięciu stopni - mówi w rozmowie z portalem Sky News Oksana.
W 289. dniu wojny Wołodymyr Zełenski stwierdził, że Bachmut został praktycznie zniszczony. Podziękował ukraińskim żołnierzom za zaciekłą walkę o Donbas. – Na tych terenach nie ma miejsca nieuszkodzonego przez pociski i ogień. Okupanci skutecznie zniszczyli Bachmut (...) Dziękuję wszystkim naszym bohaterom, wszystkim żołnierzom i dowódcom, którzy utrzymują front w tych kierunkach - mówił.
Bachmut stał się centrum kluczowej bitwy na wschodzie Ukrainy. Przed wojną zamieszkiwało go 70 tys. osób. Teraz mieszkańcy miasta znaleźli się w fatalnym położeniu, pośrodku wojennego frontu. - To przerażające żyć w ten sposób - podsumowuje w rozmowie z portalem Sky News jedna z mieszkających w Bachmucie Ukrainek.
Oko w oko ze śmiercią
Bachmut określa się mianem najniebezpieczniejszego miejsca na świecie. Jego mieszkańcy zmuszeni są codziennie stawać oko w oko ze śmiercią. Nad ich głowami przelatują pociski. Co chwilę słychać wystrzały z broni. W Bachmucie nie ma prądu ani bieżącej wody. Nachodząca zima będzie dla miejscowych jedną z najtrudniejszych w życiu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Trudne warunki nie ostudzają zapału mieszkańców do niesienia pomocy. W mieście funkcjonuje grupa wolontariuszy, którzy dostarczają żywność i lekarstwa najbardziej potrzebującym. Jedną z osób zaangażowanych w akcje pomocowe jest 35-letnia Olha Ekzarkhova. Jej brat zginął na froncie dwa miesiące temu. Kobieta stara się zagłuszyć smutek po stracie, wspierając innych w trudnych chwilach.
Sky News towarzyszyło Ekzarkhovej podczas rozwożenia niezbędnych produktów do mieszkańców Bachmutu. W pewnym momencie zatrzymali się na terenie jednego z większych osiedli mieszkalnych. Wokół budynku, do którego zmierzali, leżały kawałki rozbitych szyb. W oddali słychać było odgłosy eksplozji i strzelaniny.
Wolontariusze musieli działać szybko. Weszli do bloku, niosąc w rękach butelki z wodą, świece, koce i jedzenie. Wiedzieli, że wciąż mieszkają tam ludzie. Olha krzyknęła na znak, że pomoc dotarła. Nikt nie odpowiedział. - Musieli przenieść się do innego miejsca - podsumowała Ukrainka.
"Jest niewyobrażalnie zimno"
Wokół blokowiska zgromadzili się mieszkańcy Bachmutu. Z relacji Sky News wynika, że wyglądali na zdesperowanych i zmęczonych. Stanęli w długiej kolejce do okienka, w którym wydawano piece do ogrzania domów. 75-letnia Oksana odeszła z punktu z pustymi rękami.
- Życie w Bachmucie jest bardzo trudne - skomentowała zasmucona. - Jest niewyobrażalnie zimno. Do ogrzania się mamy tylko koce. Zamarzamy. W domu jest od trzech do pięciu stopni Celsjusza - dodała łamiącym się głosem.
Oksana długo czekała na piec. Przekazano jej, że otrzyma pomoc, jeśli zapisze się na listę. - Kiedy to się wreszcie skończy? O mój Boże! - zaszlochała. - Dlaczego Rosjanie są tak uparci, jeśli chodzi o nasz Bachmut? Nic tylko wojna i wojna. Już od ponad pół roku bez dnia przerwy strzelają do nas pociskami - skomentowała.
Kobieta nie może się ewakuować z miasta. Nie chce zostawiać męża samego. 82-latek jest za słaby, żeby odbyć jakąkolwiek podróż. Oksana obawia się zimy. Chłód i ujemne temperatury będą nie do wytrzymania. - Jesteśmy w epoce kamienia łupanego. To straszne żyć tak w XXI wieku. I nikt na świecie nie może nam pomóc. Jak to możliwe? - zapytała dziennikarzy Sky News.
Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl