Umówiła się na przygodę na jedną noc. "Seks to były dwie minuty"

Zosia trzy razy zaliczyła przygodę na jedną noc, ale, jak sama mówi, skutecznie się z tego wyleczyła. Dziś widzi jeden plus takich relacji. Inaczej było z Agnieszką, która raz zdecydowała się na taką przygodę. - Kiedy zaczynałam szukać partnerów, byłam przekonana, że przelotne relacje nie są dla mnie – opowiada.

Relacja one night stand wiąże się z pewnymi zagrożeniami
Relacja one night stand wiąże się z pewnymi zagrożeniami
Źródło zdjęć: © Adobe Stock

Oto #TopWP. Przypominamy najlepsze materiały ostatnich miesięcy.

One night stand, czyli przygoda na jedną noc, bywa uważana za domenę młodych, atrakcyjnych mężczyzn. To jednak stereotyp. - Pamiętam jednego z moich pacjentów, który był właśnie takim mężczyzną. W swoim otoczeniu uchodził za osobę bardzo atrakcyjną. Jednak seks w ramach ONS był dla niego kompletnie niesatysfakcjonujący - opowiada Angelika Szelągowska Mironiuk, psycholożka i psychoterapeutka. - Ten mężczyzna w seksie potrzebował emocjonalnej więzi i bliskości. Gdy jednak powiedział o tym swoim znajomym, został uznany za dziwaka – sugerowano mu, że jest "zahamowany".

Padł ofiarą zawstydzania ze względu na to, jaki seks preferował. Była to jedna z przyczyn zgłoszenia się na konsultację. Oczywiście podczas pracy z nim rozmawialiśmy o tym, że one night stand nie musi być dla niego atrakcyjny i ze również, będąc mężczyzną, ma prawo chcieć realizować swoją seksualność w stałym związku.

Psycholożka podkreśla, że jej pacjent padł ofiarą toksycznej męskości. - Jej założeniem jest to, że mężczyzna powinien chcieć seksu zawsze i z każdą kobietą. Trzeba pamiętać, że z punktu widzenia psychologii i seksuologii człowiek ma prawo zarówno lubić ONS, jak preferować seks z osobą, którą kocha – dodaje.

Na one night standy decydują się osoby niezależnie od płci. Dla niektórych, jak podkreśla Zosia (imię zmienione – przyp. red.), to pewien lifestyle. Inni traktują ONS jako jednorazową przygodę.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Seks z nim to były dwie minuty i po problemie"

Zosia trzy razy zdecydowała się na ONS. - Traumę mam do dzisiaj - śmieje się. - To było strasznie krępujące. Inaczej jest wtedy, gdy kogoś znasz. Nawet jeśli nie jesteś z tą osobą związana partnersko, to jednak w wielu przypadkach nie czuć tego skrępowania. A jeśli widzisz kogoś po raz pierwszy i od razu przechodzisz do pozbywania się ubrań, to poziom skrępowania jest kosmiczny, taki, że przeradzało się w dyskomfort i wręcz strach.

Dużym problemem okazała się też niezgodność w preferencjach i zachowanie chłopaka w łóżku. Jeden z jej partnerów po prostu ignorował jej uwagi w trakcie stosunku. - Chciał zbyt mocno i gwałtownie. Jak się odrywałam od niego albo prosiłam, żeby zwolnił, to nie słuchał mnie. Seks z nim to były dwie minuty i po problemie, ale skutecznie wyleczyłam się z ONS-ów - kwituje.

Za każdym razem umawiała się przez aplikację. - Żadnemu z nas nie chciało się odstawiać z tych szopek z kawą, poznawaniem siebie. Po prostu spotykaliśmy się na seks - mówi. Jednocześnie zdarzyło jej się związać na dłużej z jednym z partnerów. - Poznałam chłopaka, wkurzał mnie strasznie. Chciałam przespać się z nim raz, może więcej, ale nic poza tym. Wyszło tak, że po dwóch tygodniach zamieszkaliśmy ze sobą. Byliśmy w związku, ale okazało się, że to trudna relacja. Po ośmiu czy dziewięciu miesiącach rozstaliśmy się, ale przyjaźnimy się do dzisiaj i wspieramy, jak tylko potrafimy – opowiada.

Czy widzi jakieś plusy one night standów? Tylko jeden – mogła pozwolić sobie na swobodne eksperymentowanie. - Nie do wszystkich fantazji przyznałabym się na przykład mojemu obecnemu partnerowi - wyjaśnia.

Przyznaje jednocześnie, że niezbyt dobrze dbała o swoje bezpieczeństwo. - Nie widziałam realnego zagrożenia. Nikomu nie dawałam znać, że się z kimś spotykam, tylko przy jednym z one night standów miałam w mieszkaniu gaz pieprzowy – przyznaje. Pewności dodawało jej to, że trenowała sztuki walki. - To było bardzo nieodpowiedzialne, mam nadzieję, że inne kobiety nie będą popełniać moich błędów. ONS-y są dla ludzi, ale nigdy nie wiadomo, kogo się spotka, trzeba podchodzić do tego rozważniej, zostawiać koleżankom namiary na gościa, adres miejsca, w którym będziemy.

Na to uważaj przy one night standach. Psycholożka ostrzega

- Seks w formie one night standu może być ekscytującym i satysfakcjonującym przeżyciem - ocenia Angelika Szelągowska-Mironiuk. - U części osób pozwala rozładować napięcie seksualne i przeżyć coś ciekawego, zaskakującego. Seks na jedną noc bywa także okazją do eksplorowania swojej seksualności i rozwijania jej. Czasami nieznanej osobie, z którą nie łączą nas więzi emocjonalne, łatwiej jest opowiedzieć o swoich potrzebach i fantazjach, a także je zrealizować. ONS bywa także okazją do zdobycia wiedzy, co podoba nam się w seksie, a co nie.

Jednoczenie taki rodzaj relacji niesie ze sobą zagrożenia, o których trzeba pamiętać. - Po pierwsze istnieje ryzyko związane z transmisją chorób przenoszonych drogą płciową oraz możliwość zajścia w nieplanowaną ciążę. Ryzyko to można znacznie ograniczyć, stosując mechaniczną antykoncepcję, czyli prezerwatywę. Seks na jedną noc może się także wiązać z rozczarowaniem, jeśli nasze potrzeby nie zostaną zaspokojone. Nowa osoba może nie rozumieć naszych potrzeb i "nie czuć" rytmu naszego ciała - przestrzega psycholożka.

Wskazuje, że ryzykiem może być też udanie się z obcą osoba na przykład do jej domu, zwłaszcza, jeśli nikt bliski nie wie, gdzie i z kim jesteśmy. - ONS bywa też ryzykowny, jeśli odbywa się pod wpływem substancji psychoaktywnych. Jest to szczególnie niebezpieczne dla osób, które uprawiają niektóre tzw. kinki, czyli na przykład w seksie wykorzystują elementy BDSM czy podduszania. Tego typu formy ekspresji seksualnej są bezpieczniejsze wtedy, gdy sięga się po nie na trzeźwo z zaufaną osobą - zaznacza.

"Byłam przekonana, że to nie dla mnie"

Agnieszka (imię zmienione – przyp. red.) ma za sobą jeden one night stand. Chociaż dziś jest w szczęśliwym związku i nie chciałaby zamieniać go na niezobowiązujący seks, pozytywnie wspomina tamtą przygodę. - Pamiętam, że kiedy zaczynałam szukać partnerów na Tinderze, byłam przekonana, że relacje typu ONS lub FWB (friends with benefits, "przyjaciele z korzyściami", relacja bez zobowiązań - przyp. red.) nie są dla mnie. Szukałam kogoś na stałe - opowiada.

Ale po pewnym czasie nawiązała kontakt z chłopakiem z innego miasta. Szybko między nimi zaiskrzyło. Mieli podobne poczucie humoru, wydawał się jej inteligentny. Długo wymieniali wiadomości aż nagle, dość spontanicznie umówili się na weekend. - Rozmawialiśmy o seksie, wiedziałam, że raczej na pewno pójdziemy do łóżka. Stawiałam sprawę jasno, napisałam, że zastrzegam sobie prawo do zmiany zdania w każdym momencie i nie może wymagać ode mnie czegokolwiek. Zgadzał się z tym - mówi.

Na wszelki wypadek kupiła gaz i powiadomiła przyjaciółkę, jak nazywa się chłopak. Przyjechał w piątkowy wieczór. Najpierw spotkali się w knajpce niedaleko dworca. Potem pojechali do jej mieszkania. - Nigdy nie miałam takiego weekendu. Spędziliśmy go w łóżku praktycznie cały czas. Uprawialiśmy seks, gadaliśmy, jedliśmy pizzę... Ostatecznie on powiedział, że wolałby mieć otwartą relację, co z kolei mnie nie pasowało. Chociaż skończyło się na tym jednym weekendzie, nie żałuję. Miałam świetną przygodę - podkreśla.

ONS nie oznacza, że jesteśmy "winni" komuś seks

Jak podchodzić do one night standu? Według Angeliki Szelągowskiej-Mironiuk ważne jest to, by mieć wobec niego realistyczne oczekiwania. - Jeśli oczekujemy przygody i rozładowania napięcia, to jest to oczywiście możliwe. Jeśli natomiast chcemy zapomnieć o bolesnym rozstaniu lub poradzić sobie z traumą seksualną, to ONS nie jest do tego odpowiednim narzędziem. Trzeba też pamiętać, że jeśli decydujemy się na jednorazowy seks, to w każdej chwili możemy się wycofać. Nawet jeśli ktoś przyjmie naszą propozycję udania się z nim do domu lub hotelu to nie oznacza, że ta osoba jest nam "winna" seks – przypomina psychoterapeutka.

- Wśród moich pacjentów uprawiających seks na jedną noc zdecydowanie przeważa grupa osób, która robiła to przez pewien czas, kiedy akurat nie była w związku. Dla niektórych była to droga do poznania siebie i swoich potrzeb, dla innych po prostu zaspokojenie ciekawości, które nie przerodziło się w formę "fascynacji" tą formą seksu - mówi.

Dominika Frydrych, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (492)