Uprowadziła i sprzedała około 5 tys. dzieci. Historia Georgii Tann jest przerażająca
Georgia Tann i The Tennessee Children’s Home Society przez 36 lat zajmowało się "kradzieżą i sprzedażą" dzieci, zwłaszcza tych o blond włosach i niebieskich oczach. Wszystko działo się za jawnym przyzwoleniem, a nawet z pomocą lokalnych władz Memphis i policji.
15.10.2020 | aktual.: 01.03.2022 14:10
Z czarno-białego zdjęcia spogląda na nas starsza pani w okularach, delikatnie się uśmiechając. Czy taka sympatyczna babcia mogłaby skrzywdzić dziecko? W życiu! A jednak… Od 1924 do 1950 roku ona i pracownicy The Tennessee Children’s Home Society poświęcili się poszukiwaniu nowych domów dla dzieci – czy tym dzieciom się to podobało, czy nie.
Georgia Tann – historia
Prowadzony przez Georgię ośrodek zajmował się sprzedażą dzieci, które wcześniej uprowadzano. Zazwyczaj maluchy pochodziły z biednych rodzin. Pani Tann wychodziła z założenia, że jedno czy dwoje nie zrobi matce i ojcu różnicy, którzy pociech mieli bezliku. Chroniona przez polityków i sędziów z Memphis Tann bezlitośnie zabierała wybrane dzieci z doków, ulic i ostępów Tennessee, Arkansas i Mississippi.
Zobacz także
The Tennessee Children’s Home Society przez trzy dekady działalności wysłało ponad 5 tys. dzieci do niecierpliwych "kupców", których wielu było zbyt starych lub w inny sposób nie kwalifikowało się do adopcji dzieci tradycyjnymi drogami. Uważa się, że kolejne 500 dzieci zmarło z powodu zaniedbania i wykorzystywania pod pieczą Tann.
Kobieta dostarczała te pożądane białe, najlepiej blond, niemowlęta i małe dzieci po cenie szacowanej na dzisiejsze 14 tys. dolarów od "sztuki". Satysfakcja była gwarantowana, z prawem powrotu. Przykładem jest niejaki Edmund, jedno z czworga dzieci adoptowanych przez hollywoodzkiego aktora Smileya Burnette'a. Chłopca uznano za "nieudanego" i odesłano go tam, skąd przyjechał.
Rodzice takich chłopców czy dziewczynek zwykle nie mieli szans na odzyskanie pociechy. Skargi na policji niewiele dawały – E.H. Crump, przyjaciel Georgii, a do tego burmistrz miasta, trzymał funkcjonariuszy w kieszeni. Mało tego, bywało, że pomagali w porwaniach. Nie tylko biedne rodziny były na celowniku. Pani Tann odbierała też noworodki z więzień i oddziałów psychiatrycznych. Nawet dzieci urodzone w szpitalach nie były bezpieczne. Przekupywała bowiem pielęgniarki i lekarzy na porodówkach, a ci w zamian za odpowiednią sumą porywali dla niej niemowlęta. Matkom wmawiali, że ich dzieci zmarły. Georgia była tak pewna siebie, że w pewnym momencie dawała ogłoszenia w prasie: "Przygarnę dziecko, dobrze płacę". Miała czym – najwięcej pieniędzy zarabiała na tzw. adopcjach międzystanowych. Rodzice adopcyjni z takich miast jak Nowy Jork czy Los Angeles chętnie wyciągali portfele.
Schyłek działalności Georgii Tann
Biznes zaczął się załamywać, kiedy Gordon Browning, polityczny wróg przyjaciela pana Crumpa, zastąpił go na stołku burmistrza. I dość szybko pojął, co się dzieje i rozpoczął dochodzenie. Ale nie oznacza to, że zapłaciła za swoje występki. Śledztwo trwało zaledwie kilka dni, gdy gruchnęła wiadomość, że Georgia zmarła na raka. Dwa miesiące później The Tennessee Children’s Home Society zostało zamknięte. Wydaje się, że działalność "sympatycznej babci" nie miała żadnych pozytywnych skutków. A jednak – chcemy czy nie, ale zawdzięczamy Tann to, że spopularyzowała pomysł adopcji. Na szczęście dziś jej procedura przebiega w zdecydowanie bardziej kontrolowanych warunkach.