"W gabinecie widziałam niejedno". Jak seks, władza i pieniądze wpływają na związki?
– Nie po to tworzymy związki, żeby się wzajemnie uleczać. Związki koluzyjne są toksyczne. Ludzie w nich chcieliby się rozstać, ale nie potrafią. Takie splątanie może trwać nawet 20 lat i więcej – mówi psychoterapeutka dr Katarzyna Czyż.
Ewa Podsiadły-Natorska, Wirtualna Polska: Seks, władza i pieniądze – jak to się w relacji ze sobą łączy?
Dr Katarzyna Czyż, psychoterapeutka, autorka książki "Ludzkie żądze: seks, władza i pieniądze. O trudnej sztuce budowania udanego związku": Za mną kilkuletnia praca terapeutyczna, którą rozpoczęłam po tym, jak porzuciłam zawód prawniczki. Przez mój gabinet "przewinął się" już niejeden pacjent. Zauważyłam, że tych, którzy mają problem w relacji, łączy jedno: szwankującym obszarem są seks, pieniądze i/lub władza.
Seks i pieniądze okej, ale w jakim sensie władza?
Czy ktoś kogoś kontroluje, a jeśli tak, to kto kogo, kto jest pod kim, a kto nad kim, kto się kim opiekuje, czy para żyje ze sobą w symbiozie albo czy ktoś wchodzi w jakąś rolę i jaką. Pieniądze też dają władzę i stwarzają możliwość manipulowania drugą osobą, wymuszenia czegoś w relacji czy manifestowania swojej niezależności. W gabinecie widziałam niejedno, np. mnóstwo osób w związkach koluzyjnych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co to znaczy?
Koluzje to nieświadome role, jakie odgrywamy w relacji, nieujawniona forma gry, pewnej "rozgrywki", która toczy się między partnerami. Innymi słowy: chcemy być z kimś, bo to naturalna potrzeba człowieka, ale nie zdajemy sobie sprawy, że nie umiemy kochać ani stworzyć związku, bo np. w domu rodzinnym nie zapewniono nam poczucia bezpieczeństwa, mamy niskie poczucie własnej wartości lub inne deficyty. A nie po to tworzymy związki, żeby się wzajemnie uleczać!
Związki koluzyjne są toksyczne. Ludzie w nich chcieliby się rozstać, ale nie potrafią. Potrzebują w relacji oddechu, a są w nią uwikłani. Tworzą związek, choć się ze sobą męczą. Takie splątanie może trwać nawet 20 lat i więcej. Wręcz to, co ich łączy, trudno nazwać relacją.
W książce pisze pani, że wiele decyzji pary podejmują – albo nie podejmują – z lęku.
Tak, z lęku o seks, o władzę, o pieniądze. A jeśli nie z lęku, to ze schematu, bo "wszyscy tak robią". Siadają w fotelu w moim gabinecie i mówią: "Pani Kasiu, mam 40 lat, w sumie wszystko jest u mnie w życiu dobrze, mam mieszkanie, dom, pracę, męża lub partnera, dzieci, ale czuję się jakaś taka słaba, pusta, nic nie ma sensu. Kolejna wycieczka, kolejne zarobione pieniądze mnie nie cieszą, sukcesy dzieci jak są, to fajnie, ale nie czuję nic więcej". U takich osób – a spotykam ich niemało – wszystko niby gra, ale bardzo przypomina to powiedzenie: operacja się udała, pacjent nie przeżył. Gdy zaczynam z taką osobą rozmawiać, okazuje się, że jest uwikłana w relację i jest z tego powodu smutna, zła, rozżalona, zdenerwowana. Zaraz potem okazuje się, że ta osoba ma niedoczynność tarczycy, SIBO, jelito wrażliwe, łuszczycę, alergię czy inne problemy ze zdrowiem. Lekarze potwierdzą, że często za dolegliwościami fizycznymi stoi psychika.
I co się okazuje?
Zaczynamy rozmawiać – a przecież nie znam nikogo, kto do mnie przychodzi, nic o tej osobie nie wiem – i okazuje się, że np. w domu była przemoc emocjonalna. Taka osoba czuła się niewidziana, niesłuchana, niezauważana, niedoceniana, niedowartościowana. To wszystko sprowadza się do mniejszych lub większych doświadczeń traumatycznych. Do tego może dojść alkohol czy wychowanie w hermetycznym, np. stereotypowym wiejskim środowisku. Niestety, bardzo dużo kobiet w naszym kręgu kulturowym doświadczyło dotyku, który nie był tzw. dobrym dotykiem. W gabinecie zaczynamy o tym rozmawiać i nagle słyszę: "Ojej, to ja rzeczywiście wybrałam tego partnera/tę partnerkę, żeby uciec z domu, żeby coś zmienić". Okazuje się, że takie osoby stale powielają pewne schematy, tworząc koluzyjne relacje.
Można odziedziczyć "skłonność" do wchodzenia w niewłaściwe dla nas związki?
Można. Gdzieś przeczytałam mądre zdanie, że powinniśmy się wszyscy na chwilę zatrzymać i popatrzeć na swoją relację. Wystarczą dwa pokolenia, żeby nasze dzieci, a potem wnuki nie dziedziczyły naszych traum i wchodziły w związki bez obciążeń. Ale ktoś pierwszy musi zrobić porządek.
Co staje się celem terapii?
Dotarcie do źródła, zrozumienie i wypośrodkowanie kwestii seksu, władzy oraz pieniędzy. Bo inaczej dzieje się tak, że, przykładowo, dorosła kobieta musi się o godz. 20 meldować swojemu tatusiowi, że wróciła do domu, bo on tego od niej wymaga, a później w łóżku z partnerem to ona staje się stroną dominującą, wręcz agresywną. Oczywiście nie można wszystkich pacjentów wkładać do jednego worka, terapeuta jest jednak od tego, żeby pewne rzeczy dostrzec i pomóc pacjentowi połączyć kropki.
Ja to znam z autopsji; bardzo dużo kosztowała mnie pomyłka drogi zawodowej, doświadczyłam problemów z płodnością i bezsennością. Zaczęłam szukać zrozumienia, dlaczego nie mogę zajść ciążę, dlaczego nie potrafię zregenerować swojego organizmu. Coś mnie blokowało. Teraz, jako terapeutka, przyciągam osoby najczęściej w wieku 35–55 lat, które podobnie jak ja ok. 10 lat temu znajdują się na życiowym zakręcie albo w klinczu. Mają nieudane związki i szukają sensu życia. Albo muszą się ukrywać, bo np. są osobą homoseksualną, która się jeszcze nie ujawniła. Generalnie pracuję z osobami, które cierpią i celem terapii jest to cierpienie przerwać. Terapeuta pomaga spojrzeć na różne sprawy z dystansu, co może rozpocząć efekt tzw. kuli śnieżnej.
Czy jeśli poukładamy te trzy kwestie – seks, władzę oraz pieniądze – zyskamy gwarancję, że związek będzie udany?
Ależ skąd! Nikt nie da takiej gwarancji.
To może szansa zamiast gwarancji?
Tak, szansa jak najbardziej. Ja bym do tej trójki dodała zrozumienie własnych emocji, stawianie granic, pracę nad relacją, odkrywanie i pielęgnowanie swoich talentów, realizację swojego potencjału. Nie tylko seks, władza i pieniądze odpowiadają za dobrostan człowieka. To nie jest tak, że jak poukładamy te trzy kwestie, to cała reszta ułoży się sama. Do tego dochodzą inne role, które pełnimy: rodzica, pracownika, członka społeczności itp. Znam pary, które niby wszystko mają poukładane, a mimo to tkwią w koluzji.
Kluczem jest zobaczenie, z czego ta koluzja wynika i co się pod nią kryje. Może tęsknota za bliskością? Albo głębokie niedowartościowanie? Brak poczucia męskości lub kobiecości? Ludzie często szukają potwierdzenia własnej wartości u innych osób, ale jeśli ktoś dobrze pozna siebie, to nie będzie tego musiał szukać w partnerze czy partnerce. Dzięki pracy terapeutycznej można zaspokoić głód emocjonalny i wyjść z koluzji. Do tego pracę musi wykonać też koluzyjny partner. Gdy oboje to zrobią i wejdą na wyższy poziom świadomości, można powiedzieć, że mają "gwarancję" na stworzenie udanego związku.
Katarzyna Czyż – psycholożka, psychoterapeutka, wykładowczyni akademicka, mówczyni, ekspertka w mediach, dr nauk prawnych. Autorka książek: "Miej wyje**ne, będzie ci dane. O trudnej sztuce odpuszczania", "Emocje zadbane i masz wyje**ne. O trudnej sztuce radzenia sobie z emocjami", "Strach ma wielkie oczy, może ci naskoczyć. O trudnej sztuce poszukiwania w sobie odwagi" oraz najnowszej "Ludzkie żądze: seks, władza i pieniądze. O trudnej sztuce budowania udanego związku".
Dla Wirtualnej Polski rozmawiała Ewa Podsiadły-Natorska