W ich głowie to jedyne rozwiązanie. Prawda o nastoletnich uciekinierach
- Rozpoznają, kto potrzebuje pieniędzy i zaczynają namawiać nastolatki do prostytucji. Angażują ich też w przemyt, handel narkotykami, kradzieże i włamania - mówi przedstawicielka fundacji ITAKA zajmującej się poszukiwaniem osób zaginionych.
Marianna Fijewska, Wirtualna Polska: Polska żyje sprawą 17-letniej Patrycji, która przed majówką została uznana za zaginioną. Dziewczyna odnalazła się w Niemczech i trafiła do placówki wychowawczej w mieście Bersenbrück. Zdążyła stamtąd uciec, nim przyjechała po nią matka. Znów uznano ją za zgonioną. Czy jej poszukiwania tym razem będą równie intensywne?
Izabela Jezierska-Świergiel, Fundacja ITAKA - Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych: Pierwszorazowe zaginięcia traktowane są absolutnie priorytetowo. Jeśli okaże się, że nastolatek uciekł, kolejne zgłoszenie dotyczące jego zniknięcia zostanie zarejestrowane jako trzeci poziom poszukiwań, co oznacza, że działania policji będą mniej intensywne.
Pamięta pani sytuację, w której ten kolejny raz okazał się niebezpieczny lub że nie była to ucieczka, tylko porwanie?
Nie spotkałam się z sytuacją, w której byłoby to porwanie, ale trzeba jasno powiedzieć, że każda ucieczka niesie za sobą ogromne niebezpieczeństwo.
Ulica wciąga bardziej, niż nam się wydaje. Nastolatek planuje, że ucieknie z domu, więc gromadzi pieniądze, które jednak szybko się kończą. Wtedy natychmiast pojawia się obok niego "dobra dusza", oferująca pozornie bezinteresowną pomoc.
Kim są te "dobre dusze"?
To grupy przestępcze funkcjonujące wokół dworców, noclegowni czy tzw. squotów, czyli opuszczonych nieruchomości, w których gromadzą się bezdomni. Ci ludzie od razu rozpoznają, kto potrzebuje pieniędzy. Zaczynają namawiać nastolatki, zarówno chłopców jak i dziewczynki, do prostytucji. Angażują ich też w przemyt, handel narkotykami, kradzieże i włamania. Im więcej złego zrobi nastolatek, tym trudniej będzie mu później wrócić do domu. Dlatego ulica wciąga.
Jednak wiele dziewcząt nie ucieka na ulicę, ale do starszych od siebie partnerów.
Tak, to bardzo częsty przypadek. Dzięki social mediom dorośli mężczyźni mogą w prosty sposób łowić nastolatki w sieci. Rozkochiwać i obiecywać lepsze życie.
A później okazuje się, że nie byli tymi, za których się podawali.
Okazują się tymi "dobrymi duszami", o których mówiłam. Bywa, że ich schemat działania jest następujący – sporo starszy mężczyzna robi dziewczynie nagie zdjęcie, później próbuje namówić ją do prostytucji lub innych form nielegalnej działalności. Ona odmawia. Wtedy on szantażuje ją, że upubliczni zdjęcia w mediach społecznościowych albo wyśle do jej rodziców i do szkoły. Dziewczyna się zgadza. Im dłużej to robi, tym większy czuje wstyd, a wizja powrotu do domu oddala się coraz bardziej. Dzieciaki uciekają od problemów, nie zdając sobie sprawy, że sprowadzą ich na siebie jeszcze więcej.
Przyczyną ucieczek jest właśnie chęć odcięcia się od problemów domowych?
Najczęściej. 12-letni Daniel miał kłopoty z komunikacją, uciekł z domu razem ze swoim psem. Po dwóch dniach został znaleziony, ale w tym czasie policja dokładnie prześwietliła warunki, w jakich żył on i jego liczne rodzeństwo. Szybko okazało się, że ojciec molestował te dzieci.
Pamiętam też bardzo podobną sytuację, która dotyczyła dwóch koleżanek 12- i 13-latki. Dziewczynki uciekły, bo nie mogły wytrzymać w domu. Gdy policja szukała uciekinierek, ojciec jednej z nich zaczął udzielać się na forum internetowym, gdzie wyzywał policję, zajmującą się poszukiwaniem jego córki. Ale nie dlatego, że robili to źle, tylko z samego faktu, że byli policjantami. Ta agresja zwróciła uwagę funkcjonariuszy i MOPS-u. Okazało się, że ojcowie dziewczynek znęcali się nad nimi. Dla nich ucieczka była w tym momencie jedyną opcją, żeby zwrócić uwagę kogoś dorosłego.
Zobacz też: Zaginione. Tych dziewczyn szukała cała Polska
Te wołania o pomoc dotyczą przeważnie rodzin, które uchodzą za patologiczne?
Absolutnie nie. Czasem największe dramaty rozgrywają się właśnie w tych "dobrych" domach. Jakiś czas temu na naszą linią wsparcia zadzwoniła dziewczynka w trakcie próby samobójczej. Okazało się, że cierpiała na ciężką depresję, ale rodzice to bagatelizowali. W końcu uprosiła mamę, żeby iść do psychiatry, który wypisał jej leki, ale ojciec zabronił jej je brać. "Moja córka nie jest żadną wariatką" - mówił i ukrywał przed wszystkimi jej chorobę.
Ona nie wiedziała, co zrobić, więc wybrała skrajną opcję wołania o pomoc. Niech pani sobie wyobrazi, że kilkukrotnie spotykaliśmy się z sytuacjami, w których rodzice nie zgłaszali, że ich dziecko zaginęło, bo obawiali się, co powiedzą ludzie. Sprawę do nas i na policję zgłaszała dopiero szkoła zaniepokojona przedłużająca się absencją.
Gdy dziecko się odnajduje i mówi o konflikcie między nim a rodzicami, mediujecie?
Staramy się jak najbardziej pomóc, ale z rodzicami nie zawsze udaje się dogadać. Jakiś czas temu 15-letni chłopiec uciekł na kilka tygodni z domu. Znaleźliśmy go, a on powiedział, że ma ogromny konflikt z rodzicami i bardzo prosi, by to pierwsze spotkanie odbyło się w obecności mediatora. To był naprawdę dojrzały chłopak. Niestety rodzice nie zgodzili się na rozmowę w obecności specjalisty. Chłopiec musiał wrócić do domu i sam poradzić sobie z rozwiązaniem tego konfliktu.
Zatem planem uciekających nastolatków jest to, aby na gigancie wytrwać do pełnoletności i całkowicie odgrodzić się od rodziców?
Wielu zapewne ma taki plan i niektórym się to udaje. W dniu 18. urodzin przychodzą na komisariat z dowodem tożsamości i proszą o skreślenie z listy poszukiwanych. Później dzwonią do ITAKI i proszą o to samo. W takiej sytuacji zadajemy im kilka pytań weryfikacyjnych, na które tylko oni znają odpowiedź i kasujemy z rejestru zaginionych. Jeśli nie życzą sobie, by rodzina wiedziała, gdzie przebywają, informujemy ją tylko o tym, że ich bliski żyje, ale odmawia kontaktu.
Jak w takich sytuacjach reaguje rodzina?
Najpierw jest ulga. Później złość, łzy, a nawet groźby rzucane pod naszym adresem albo adresem policji, mające na celu zmuszenie nas, abyśmy ujawnili, gdzie znajduje się były zaginiony. Jedyne co możemy zrobić to namówić osobę wcześniej zaginioną, by chociaż napisała list do rodziny, w którym wyjaśni powód swojej decyzji.
Udaje się?
Pamiętam mężczyznę, który uciekł z domu jako nastolatek. Po 40 latach został odnaleziony, jego mama była starszą schorowaną kobietą. Udało nam się namówić go by napisał do niej list. Pamiętam też mężczyznę, który zadzwonił do mnie z informacją, że ponownie został zgłoszony jako zaginiony na policji. Uciekł z domu jako nastolatek i przez cały ten czas nie odzywał się do rodziny. Starałam się namówić go, by jakkolwiek skontaktował się z bliskimi, ale odmówił. Rodzina nie akceptowała, że jest gejem. Powiedział mi: "ja orientacji nie zmieniłem, a oni też się na pewno nie zmienili".
Czy jest jakiś wspólna cecha, która łączy nastoletnich uciekinierów?
Przyczyny decyzji o ucieczce są bardzo różne, ale wspólnym mianownikiem jest często samotność tych dzieci czy nastolatków i poczucie kompletnego niezrozumienia. Relacje z dzieckiem buduje się latami, trudno naprawić je w jeden moment.
Co pani radzi rodzicom, których dzieci najprawdopodobniej uciekły z domu?
Aby po powrocie dziecka nie robili awantury - to nie rozwiąże problemu, a może tylko spowodować kolejne. By nie rozmawiali na gorąco o tym, co się działo, ale zaczęli od powiedzenia dziecku: bardzo nam na tobie zależy i bardzo się martwiliśmy. Gdy emocje opadną, powinni zapytać o powody ucieczki i naprawdę je usłyszeć, a później zastanowić się, w jaki sposób nie dopuścić do tego, by sytuacja się powtórzyła.
Jeśli jesteś nieletnim uciekinierem, który potrzebuje wsparcia, opiekunem zaginionego dziecka lub posiadasz informacje na temat osoby poszukiwanej, zadzwoń na numer 116 000 - Telefon ws. Zaginionego Dziecka i Nastolatka Fundacji ITAKA.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl