W Polsce odczuwamy kobiecy niedosyt. Możemy i musimy to zmienić
Polska pod względem parytetów jest jeszcze krajem zaściankowym. Świadomie mówię, że wręcz kołtuńskim – ocenia Katarzyna Miller, psycholożka i filozofka, a także ambasadorka akcji "Gdzie są nasze patronki?". Połowa szkół w Polsce ma bowiem patrona, a tylko 10 procent z nich patrona-kobietę. Bank BNP Paribas chce to zmienić.
Panie są widoczne, ale wciąż jest ich zbyt mało w przestrzeni publicznej, parlamencie, nawet w szkolnych podręcznikach. Mimo haseł o parytetach – tak naprawdę nie pamiętamy o równowadze płci.
Wiele pań z naszej historii zasługuje również na to, by je uhonorować, a najlepszym do tego miejscem może być szkoła. Stąd pomysł Banku BNP Paribas, który zainicjował kampanię "Gdzie są nasze patronki?" i zaangażował do jej promocji ambasadorki. Jedną z nich jest psycholożka i filozofka Katarzyna Miller, autorka książek, nauczycielka akademicka, piosenkarka, kompozytorka i autorka tekstów. Kobieta wielu pasji i doskonała rozmówczyni.
Agnieszka Jarosz: Jaka jest rola kobiecych autorytetów w naszej kulturze w odniesieniu do wychowania zarówno dziewczynek, jak i chłopców? Jak taki autorytet zbudować wśród najmłodszych, jeśli dorośli wciąż mówią "bądź mężczyzną, nie bądź babą"?
Katarzyna Miller: Wszędzie mamy kobiecy niedosyt, a przecież to właśnie panie ratowały nas z wielu sytuacji ekonomicznych, politycznych czy historycznych. Kobiece autorytety są więc niezwykle ważne – szczególnie dla najmłodszego pokolenia. Dziewczynkom pokazują, że kobiety mogą być bohaterskie i odważne, chłopcom zaś – że zmieniać świat może każdy, bez względu na płeć.
Mimo to, odnoszę czasami wrażenie, że we współczesnym świecie ci ostatni nieco się pogubili. Nie za bardzo wiedzą, co z tym wszystkim robić, jak się do tego ustosunkować. Z jednej strony w wielu domach matki są "głowami" rodzin, z drugiej strony niewiele się o nich mówi w kontekście historycznym, politycznym czy ekonomicznym.
A co do roli kobiet, to niestety wciąż panują u nas stereotypy, które w cywilizowanych krajach nie mają racji bytu.
Wciąż słyszymy, że kobieta stworzona jest do rodzenia dzieci i dbania o ognisko domowe, musi wspierać męża i zachowywać się grzecznie. Jak wyeliminować takie komunały z naszego życia?
Nie powtarzać ich – bo się utrwalają. Niestety dużą w tym rolę odgrywają same panie. Dzielą się bowiem na postpatriarchalne i feministki. Pierwsze z nich zgadzają się z narzuconą narracją. Uważają, że mężczyzna jest ważniejszy, istotniejszy. Takie bowiem zasady wyniosły z domu, tak twierdzą, bo się do tego przyzwyczaiły albo jest im po prostu wygodnie i nie muszą silić się, by wytoczyć jakiekolwiek kontrargumenty.
Niestety Polska pod względem parytetów jest jeszcze krajem zaściankowym. Świadomie mówię, że wręcz kołtuńskim. Większość ludzi nastawiona jest na wartości, które przekazuje im się z pokolenia na pokolenie. Wartości, które dawno już przebrzmiały.
Na szczęście wiele kobiet nie zgadza się z takim traktowaniem i walczy. Dzięki temu zdobywają nagrody Nobla, są polityczkami, prezeskami, pisarkami, wynalazczyniami. Jest mnóstwo kobiecych grup, fundacji, stowarzyszeń, które wnoszą zupełnie nowe wartości w społeczeństwie – równość. A każda zorganizowana akcja jest małym kroczkiem do zmiany naszego myślenia. Choćby najnowsza kampania Banku BNP Paribas.
No właśnie. Bank BNP Paribas w swojej akcji "Gdzie są nasze patronki?" nie tylko zachęca do nadawania szkołom kobiecych patronatów, ale także wesprze finansowo 20 placówek edukacyjnych.
Każde takie działanie to dodatkowy kobiecy głos w przestrzeni publicznej. To pokazanie, że kobiety też były i są odważne, bohaterskie, mądre i niezłomne. Że nie wolno się ich wstydzić ani ich ukrywać, tym bardziej że często nie potrafią rozpychać się wśród mężczyzn.
Ile razy byłyśmy świadkami sytuacji, gdy kobiety otrzymują propozycję awansu. Co wtedy? Panie są nagle niepewne swoich umiejętności, nie umieją powiedzieć "tak", bo nie pozwala im na to odpowiedzialność. Tymczasem mężczyźni nie mają takich skrupułów, skwapliwie wykorzystują kobiece wahania i idą naprzód, nawet wtedy, gdy nie są przygotowani do danej roli.
Edukacja szkolna kobietom w tym nie pomaga. Nie uczy pewności siebie. Tymczasem nasza polska historia pełna jest bohaterek, uczonych, artystek, pisarek – tyle tylko, że nieobecnych na łamach podręczników. Dlaczego, mimo wielu wieków walki o parytety, kobiety są wciąż niewidoczne?
To przede wszystkim odwieczny ciężar patriarchatu. Rządzili mężczyźni. Jeśli pojawiła się kobieta, to niespecjalnie wzbudzała respekt. Przykładem niech będzie Hatszepsut – faraon, władczyni starożytnego Egiptu. Piękna, mądra, niezwykle charyzmatyczna. Rewolucjonistka. Tyle tylko, że jej brat zniszczył wszystko to, czego dokonała. Dlaczego? Zapewne z zazdrości – zarówno braterskiej, jak i męskiej. A pomagał mu w tym cały sztab męskich doradców. Po jej śmierci zatarto wszystko, co się z nią wiązało. Wymazano ją na wiele tysiącleci z pamięci następnych pokoleń.
W historii naszego kraju także jest mnóstwo równie charyzmatycznych kobiet, jednak na przestrzeni wieków nie wszystkim mężczyznom się podobało, że kobieta jest mu równa. Ba! Lepsza.
Nasze szkoły – za wyjątkiem kilku w Polsce – nie uczą myśleć, odkrywać, poznawać, debatować. Nasze szkoły uczą według przyjętych szablonów. Pedagogika też leży. Więc trudno wymagać, żeby młodzi ludzie mieli otwarte umysły.
A potem wszyscy się dziwią, że lekarze, psycholodzy, psychiatrzy i inni fachowcy uciekają za granicę. Dlaczego? Bo tam mają wolność, swobodę podejmowania decyzji, możliwości realizowania się w zawodzie. I tak naprawdę swoją wiedzą zasilają inne kraje. To bardzo przykre.
Co w takim razie trzeba zrobić, by to zmienić?
Należy podawać wiedzę tak, by uczniowie mogli ją poznawać od ludzkiej strony. Przykład? Proszę bardzo. Marię Konopnicką wszyscy znają jako smutną panią z grzywką, autorkę "Naszej szkapy". Tymczasem była bardzo ciekawą osobowością. Kochała Marię Dulębiankę, uczennicę Matejki. Była lesbijką. Konopnicka dała się poznać jako niezwykle żywiołowa dama, źle znosiła małżeństwo, wciąż miała kłopoty z dziećmi i była ogromną przeciwniczką cenzury. Gdyby w taki bardzo autentyczny sposób przekazywać informacje, uczniowie przyswajaliby wiedzę bez problemu.
Wracając do akcji Banku BNP Paribas "Gdzie są nasze patronki?" – możemy dzięki niej zaangażować społeczność uczniowską. Warto pozwolić uczniom danej szkoły na wybranie własnego patrona. Dzięki temu zdobędą dodatkową wiedzę i będą mieli świadomość, że uczestniczą w ważnym wydarzeniu i że mają wpływ na swoje otoczenie. Czym innym jest odgórne nadanie imienia placówce, gdy uczniowie nie mają w tym swojego udziału, a czym innym wspólne wybranie postaci, która stanie się dla wszystkich ważnym autorytetem. Bez względu na płeć.
To parytety bowiem powodują, że świat jest bardziej kolorowy i ciekawszy. Proszę zwrócić uwagę na hiszpański rząd i parlament. Oglądając transmisję, widzimy mnóstwo kobiet, które noszą różowe spodnie, pomarańczowe żakiety, kolorowe garsonki. Tymczasem patrząc na przedstawicieli naszej władzy, widzimy jedynie rząd ciemnych garniturów. Smutne to. A wszystko przecież tkwi jedynie w naszej mentalności.
Kończąc naszą rozmowę, chciałabym przytoczyć niekoniecznie zabawną, a raczej zaskakującą historię. Pewnego razu byłam na spotkaniu autorskim znanej pisarki. W swojej książce napisała, że kobieta powinna być przyjaciółką mężczyzny, a nie babochłopem. Wówczas ja zapytałam – czy dziś byłaby w tym miejscu, gdyby właśnie nie babochłopy? Osoba, która sama jest biznesmenką, szefową, kobietą posiadającą duże zaplecze finansowe – mówi współczesnym kobietom, że tak naprawdę powinny być bierne. To hipokryzja.
I właśnie dlatego tak bardzo potrzebna nam jest nowoczesna edukacja w szkołach, by nie było miejsca na tego typu zachowania w dorosłym życiu. Wszyscy bowiem budujemy nasz świat. Niezależnie od płci.