Blisko ludziW pracy są dla innych ludzi. "Na emeryturze będziemy umierać z głodu"

W pracy są dla innych ludzi. "Na emeryturze będziemy umierać z głodu"

Wykonują ciężkie i najniżej opłacane zawody. Są pielęgniarkami, nauczycielkami, opiekunkami starszych osób, a co miesiąc ledwo im wystarcza na życie. Jednak nie to najbardziej je przeraża. Tym, co spędza im sen z powiek, jest wysokość emerytury, na którą mogę liczyć za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat.

W pracy są dla innych ludzi. "Na emeryturze będziemy umierać z głodu"
Źródło zdjęć: © East News

11.11.2019 | aktual.: 11.11.2019 11:54

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Maria jest szczupłą 41-letnią szatynką, której włosy przy skórze są już porządnie przyprószone siwizną. - To dlatego, że ciągle nie mam czasu położyć sobie farby - wyjaśnia. - Kupiłam ją już dawno, ale nieustannie jestem w biegu, ciągle coś jest do zrobienia, a tu dzieci, a tu dodatkowy dyżur, a tu mamie trzeba pomóc kuchnię pomalować. Efekt - wyglądam na sześćdziesiątkę - dodaje ze śmiechem.

To jednak nie przeszkadza pacjentom Marii, którymi od ponad 20 lat zajmuje się na oddziale interny w jednym z warszawskich szpitali. - Nie ma co ukrywać, że praca pielęgniarki to nieustanne obcowanie z ludzkim cierpieniem - opowiada Maria. - Do szpitala nie trafią ludzie młodzi i zdrowi, tylko zazwyczaj starzy i chorzy. Naszym zadaniem jest ulżyć im jak najbardziej w cierpieniu i pomóc osiągnąć optymalny stan zdrowia - mówi pielęgniarka. - Często jednak towarzyszymy ludziom w ostatnich chwilach życia. Śmierć jest naszym chlebem powszednim.

Z chorobami i cierpieniem mierzy się codziennie 37-letnia Marzena, która pracuje jako nauczycielka w klasach 1-3 w podstawowej szkole specjalnej. - Nasi uczniowie to są dzieci, które mają nieustannie kłopoty: zdrowotne, rozwojowe, rodzinne - opowiada. - Mimo że bardzo lubię dzieci, a praca z nimi daje mi dużo satysfakcji, to nie ma co ukrywać, że stanowi ona też ogromne obciążenie psychiczne.

Fizyczne zresztą też. Bo gdy jedna z moich uczennic, 11-letnia Gabrysia, dostaje napadu agresji, to muszę zazwyczaj z dwiema innymi nauczycielkami porządnie się namęczyć, żeby nie pozwolić Gabrysi, by zrobiła krzywdę sobie i innym. Do siniaków, zadrapań, podartych ubrań już się przyzwyczaiłam. Okulary zamieniłam na soczewki kontaktowe, bo nie byłam w stanie zarobić na nowe oprawki i szkła, które uczniowie wielokrotnie mi strącali z twarzy.

Na takie wydatki nie jest narażona 34-letnia Agnieszka, która pracuje w podwarszawskim domu opieki dla osób starszych. Choć jej podopieczni także czasami bywają agresywni, to jednak zazwyczaj nie są niebezpieczni. - Do rękoczynów rwą się czasami ludzie, którzy cierpią z powodu otępienia starczego - opowiada Agnieszka. - Z nimi trzeba postępować jak z małymi dziećmi. Tłumaczyć, że nie wolno bić innych, prosić, by się uspokoili. Taka perswazja zazwyczaj wystarcza na krótką, ale gdy znowu próbują mnie uderzyć i powiedzieć coś niemiłego, to powtarzam od początku, że nie wolno.

Agnieszka tłumaczy, że to, co powszechnie postrzega się jako najcięższy element opieki nad osobami starszymi, czyli zmienianie pieluch u leżących pacjentów, dbanie o higienę czy zmiana ubrań oraz pościeli, to nic w porównaniu ze wsparciem psychicznym, którego oczekują pacjenci w podeszłym wieku. - To często są osoby samotne, zapomniane przez rodzinę, które nie rozumieją, dlaczego u nas są, nie pamiętają często wielu rzeczy, powtarzają jedno i to samo, są skołowane i zagubione - tłumaczy Agnieszka. - To bardzo trudne zadanie pomóc takiej osobie poczuć się bezpiecznie i komfortowo.

Słabe zarobki, głodowa emerytura

Maria przekonuje, że gdyby nie dorabianie, nocne dyżury pielęgniarskie w prywatnych domach, dodatkowe pół etatu w prywatnej klinice, to nie byłaby w stanie związać końca z końcem. Zarabia ok. 4 tys. zł, pracując po 60-70 godzin w tygodniu. - Ostatnio głośno w mediach zrobiło się o Pracowniczych Planach Kapitałowych, które mają pozwolić oszczędzać na emeryturę - mówi Agnieszka. - Postanowiłam sprawdzić, na jakie pieniądze mogę liczyć. Na stronie ZUS-u jest kalkulator przyszłej emerytury. Wyszło mi, że nie dostanę więcej niż 900 zł miesięcznie, a to i tak podobno są szacunki zawyżone.

Potwierdzają to eksperci. Jak zauważył Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju, dla gospodarki wielkim wyzwaniem jest oczekiwany spadek wysokości przyszłych świadczeń emerytalnych. Jego zdaniem problem dotyczy przede wszystkim osób, które nie skończyły jeszcze 40 lat. Jak przekonuje Borys, stopa zastąpienia, czyli relacja wysokości emerytur do zarobków, zmniejszy się aż o połowę, czyli spadnie z ok. 55 do 25 proc. Oznacza to, że przyszłe emerytki, zamiast obecnych 1700 zł brutto (tyle wynosi w 2019 r. średnia emerytura kobiet), w przyszłości dostaną ok. 850 zł miesięcznie.

- Za taką kwotę nie da się ani przeżyć, ani umrzeć - mówi z goryczą Marzena. I dodaje: - Wszystko to wynika z tego, że wykonując ciężką pracę, bardzo słabo zarabiamy. Składki emerytalne odprowadzane na nasze indywidualne konta w ZUS-ie są zbyt małe, żebyśmy w przyszłości mogły dostawać świadczenie pozwalające przeżyć. A przy tak niskich zarobkach nawet nie ma z czego odłożyć paru groszy na starość. Czyli błędne koło. A na dodatek kobiety mają niższy wiek emerytalny, co oznacza, że krócej będą pracować i tym samym krócej odkładać na emeryturę.

Zatrważających prognoz dotyczących przyszłych emerytur nie ukrywała nawet podczas konferencji Business Insider Trends Festival prezes ZUS prof. Gertruda Uścińska, która przyznała, że w 2060 r. stopa zastąpienia może spać poniżej 30 proc. Emerytury dzisiejszych 30-latków będą tak małe, że praca na emeryturze okaże się koniecznością, a brak dodatkowego odkładania pieniędzy na przyszłość może wiązać się z życiem w ubóstwie.

Warto mieć dzieci

Agnieszka pociesza się, że jej mąż ma dobrze płatną pracę i dzięki temu nie będą głodować po przejściu na emeryturę. - Liczę też, że dzieci nam w razie czego pomogą - przyznaje kobieta. - Dzieci warto mieć nie tylko dlatego, że zajmą się rodzicami na starość, ale też będą zarabiać na ich emeryturę - przekonuje opiekunka i zapewnia, że pragmatyczne podejście do bycia rodzicem powinno przyświecać wszystkim.

Marzena, która nie ma dzieci, planuje wyjazd za granicę. - Wróciłam do nauki niemieckiego - mówi. - U naszych zachodnich sąsiadów nauczyciele pracujący z dziećmi niepełnosprawnymi zarabiają w przeliczeniu ponad 10 tys. zł miesięcznie. Ich emerytura będzie wtedy odpowiednio wysoka. Liczę, że dzięki emigracji nie umrę na starość z głodu.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (579)