W spadku po kochanku
Partner nie chce słyszeć o twoich byłych ukochanych? Nic dziwnego. Wspomnienie eks potrafi rzucać długi cień na obecną relację. A ten wpływ najsilniej zaznacza się w sypialni.
08.04.2014 | aktual.: 16.04.2014 11:01
Partner nie chce słyszeć o twoich byłych ukochanych? Nic dziwnego. Wspomnienie eks potrafi rzucać długi cień na obecną relację. A ten wpływ najsilniej zaznacza się w sypialni.
Kilka plików ze wspólnymi zdjęciami, pamiątki i wspomnienia, nierzadko także bolesne. A w sferze seksu – często pewne preferencje czasem jakieś uprzedzenia, rzadko, ale jednak - poważne blokady. To właśnie zostaje nam po byłych partnerach. Z prowadzonych pod kierunkiem profesora Izdebskiego badań nad seksualnością Polaków wynika, że średnio w życiu mamy 4,28 partnera seksualnego.
Kiedy jednak on zapyta ją o eks kochanków, jest niemal pewne, że padnie mniejsza liczba. Zaniżamy ją poniekąd słusznie: wszystko, o czym się powie mężczyźnie, staje się pożywką dla jego wyobraźni. Nie dlatego, że on tak chce – on tak ma. Im więcej szczegółów z naszej przeszłości pozna, tym bogatsze będą go nękać obrazy i tym gorzej będzie się z tym czuł. - Nadmiar szczerości w tej sferze nie zrobi dobrze żadnej relacji – tłumaczy seksuolog Joanna Twardo-Kamińska. – Dlatego najlepiej od razy ukrócić takie pogawędki. Nasz partner ma prawo do naszej teraźniejszości, ale nie przeszłości. Oczekiwanie wierności - jak prawo – nie może działać wstecz. Ale warto mieć świadomość swojego „seksualnego CV”. To niezbędne, by stworzyć satysfakcjonujący związek i nie pozwolić, by przeszłość determinowała to, co dzieje się w naszej sypialni teraz.
O tym, że byli kochankowie w obecnym związku to niemały kłopot, świadczy ilość pacjentów Joanny Twardo-Kamińskiej, którzy właśnie z tego powodu trafili do gabinetu seksuologa.
Problem pierwszy: zrób to jak on
Nazwijmy ją Małgorzata. Wykształcona, odważna, samodzielna. Tuż przed trzydziestką. Nie ma problemu z powiedzeniem, o co jej chodzi w życiu. Dlaczego jednak nie potrafi być równie otwarta w łóżku?... Małgorzata dziewictwo straciła z Krzyśkiem. Byli razem kilka lat. Seks był fantastyczny, ale jak to bywa w życiu, w końcu przestał wystarczać. Związek nie przetrwał próby czasu.
Dziś Gośka jest z chłopakiem, któremu nadamy imię Michał. I kocha go, ale w łóżku zaciska zęby. Dlaczego? – Z Krzyśkiem za każdym razem miałam orgazm – wyjaśnia. – Michał też próbuje, stara się, ale robi to zupełnie inaczej. I choć kocham Michała i czuję się z nim swobodnie, to w łóżku udaję orgazmy. Czemu nie nauczy Michała, jak powinien ją dotykać? Bo Gośka nie chce przenosić starej relacji do nowej sypialni. Woli zacisnąć zęby i mieć nadzieję, że Michał w końcu wypracuje jakąś skuteczną metodę…
* Joanna Twardo-Kamińska*: - Kobiety często warunkują się na jakiś sposób przeżywania orgazmu i potem mają problem, by dotrzeć na szczyt w inny sposób. Tym bardziej, jeśli szczytowania nauczył je pierwszy partner… Gośka nie powinna mieć jednak oporów przed nauczeniem Michała metod stosowanych przez byłego chłopaka, jeśli były skuteczne. To nie jest zdrada ani wnoszenie bagażu poprzedniej relacji do nowej, to jest znajomość swojego ciała i potrzeb, które po prostu odkryła z kimś innym. Nie musi mówić obecnemu partnerowi, że to coś, czego nauczył ją były. Wystarczy, by powiedziała po prostu: „wiem, jaka jest moja droga do rozkoszy, wygląda tak. Chcesz spróbować?”. Nie ma sensu rezygnować z czegoś, co działa. Czy jeśli z poprzednim partnerem oglądała film, przytulona na kanapie, z nowym już tego nie będzie robić? Gośka powinna także popracować nad nowymi sposobami i pieszczotami. Najlepiej jeśli zacznie… na własną rękę. Pieszcząc się w samotności, uniknie presji, by spełnić oczekiwania starającego się o
orgazm partnera. Łatwiej się rozluźni. Łatwiej przyjdzie jej próbować. Łatwiej też będzie jej znaleźć to, czego szuka.
Problem drugi: nie będę tego robić inaczej
Monika to też nie jej prawdziwie imię. Ma 27 lat, o sobie mówi: „jestem miła”. Nie lubi zmian, pochodzi z konserwatywnej rodziny, jej mama lubi powtarzać: mężczyźni tak mają. Jak Moniki eks partner, dajmy na to – Paweł. Miał temperament, ale preferował tylko jedną pozycję: „na pieska”. Monice nie przyszło do głowy, by proponować cokolwiek innego. Dobrze było, jak było. Aż do dnia, gdy Paweł zniknął z życia Moniki, łamiąc jej serce. Jakkolwiek poturbowana emocjonalnie, kiedy tylko nadarzyła się okazja, zdecydowała się na nowy związek. Wyszła z założenia, że to najlepsze lekarstwo na sercowe problemy. Nie liczyła od razu na wielką miłość. Chciała, by obok niej był ktoś miły, otwarty, z kim pójdzie do kina, na włoską kolację, może do łóżka. A potem „się zobaczy”. O ile dwa pierwsze punkty udało się realizować w sposób satysfakcjonujący dla obu stron, o tyle z trzecim nie było już tak łatwo. Łóżkowy repertuar Moniki wyczerpywała jedna pozycja. Tylko tak potrafiła się kochać. Kilka razy przystała na propozycję
zmiany, ale czuła się fatalnie. Nietrudno zgadnąć, że związek zakończył się katastrofą.
Partner Moniki oświadczył, że „ich seks to nieporozumienie”. Nie było jej dane się przekonać, czy może ich historia rozwinie się w coś poważniejszego. Monika po raz kolejny została sama, ze zrujnowanym poczuciem własnej wartości, urażoną dumą i przekonaniem, że „jest feralna”.
Joanna Twardo-Kamińska: - Problemem Moniki jest uwarunkowanie. Nie tyle na określone pieszczoty, co na jedną pozycję – „na pieska”. Tak lubił się kochać jej były chłopak. Monika nie potrafi wyobrazić sobie, że mogłaby zrobić to inaczej. To smutne, bo w ten sposób pozbawia siebie i ewentualnych nowych partnerów pełnej radości z seksu. I skutecznie zamyka sobie drogę do stworzenia pełnego, satysfakcjonującego związku.
A dlaczego trzyma się kurczowo łóżkowych przyzwyczajeń? Otóż choć związała się z kimś nowym, wciąż nie przeżyła pełnej żałoby po starej relacji. Nie zamknęła tamtego etapu w swoim życiu. Fakt, że powtarza to, co robiła z byłym kochankiem, jest najlepszym dowodem, że w pewnym momencie zastygła w bólu. I wciąż tak trwa. Miała nowego partnera, ale to nie znaczy, że poszła do przodu. Ten związek nie mógł się rozwijać. To typowa pacjentka seksuologa. Potrzeba czasu i fachowego wsparcia, by mogła skonfrontować się z prawdziwymi uczuciami, przepracować swoje ograniczenia i zapragnąć zmiany.
Problem trzeci: "Chcę i się boję"
Na potrzeby tej historii damy jej na imię Bożena, a jej ekskochanka nazwiemy Wojtek. Oboje koło czterdziestki, pracownicy międzynarodowej firmy produkcyjnej. Spotkali się w pracy, przyjechali otwierać nowy zakład w głębi Polski. Co może robić dwoje samotnych ludzi po pracy w obcym mieście? Iść do łóżka. Seksualnie byli dopasowani jak rzadko. Kto wie, może zostaliby małżeństwem...
Niestety, on dostał awans. Wiązało się to z pracą na innym kontynencie. Bożena nie była gotowa na przeprowadzkę. On wyjechał, ona została. Ale każda kolejna próba związania się z kimś kończyła się w chwili, gdy szli do łóżka. I to najczęściej już po pierwszej nocy. – Żaden nie był tak dobry jak Wojtek. Żaden nie wytrzymywał porównania z nim, a ja wolę nie sypiać z nikim, niż mieć kiepski seks – opowiada. – Wojtek znał moje ciało i umiał na nim grać jak na czułym instrumencie. Niezdarne próby zaspokojenia mnie, podejmowane przez kolejnych kochanków, tylko mnie irytowały.
Joanna Twardo-Kamińska: Może się tak zdarzyć, że choć kontakt między byłymi kochankami został zerwany, to pozostało coś, co uzależnia. Bożena może podświadomie nie chcieć nowej relacji. To dlatego nikt nie wytrzymuje porównania z Wojtkiem.
Ale dziewczyna robi jeszcze jeden błąd. Nie jest mądrze oceniać kochanka po jednej nocy. Mężczyzna, im bardziej jest zaangażowany i im bardziej mu na kobiecie zależy, tym gorzej może wypaść na samym początku. Może mieć niepełną erekcję, przedwczesny wytrysk – to wszystko skutki napięcia. Dopóki nowy kochanek nie poćwiczy, nie dogoni swego poprzednika. Warto też patrzeć na relację całościowo: bo może w sypialni nie jest na razie idealnie, ale poza nią świetnie…
Problem czwarty: "Już nie chcę"
Dajmy na to – Urszula, 35-latka. Przez niemal cztery lata miała romans z żonatym facetem. Chciała być lepsza od jego żony, mieć nad rywalką przewagę – dlatego godziła się w łóżku na to, na co nie zgodziłaby się w innej sytuacji. On jednak nie odszedł od żony. Dlatego Urszula odeszła od niego.
Tak dziś mówi o tamtych czasach: – Nie chcę wchodzić w szczegóły, bo trochę mi wstyd. Ale efekty są takie, że teraz w ogóle nie mam ochoty na seks. Żaden i z nikim. Jestem szczęśliwa, że nie muszę już tego robić. Od roku jestem sama.
* Joanna Twardo-Kamińska:* Skąd ta awersja do seksu? Tak bywa, kiedy mamy nadzieję, że coś nim ugramy. I właśnie wtedy godzimy się na coś, na co nie mamy ochoty. Do znudzenia powtarzam to wszystkim pacjentkom: seks nie ma być kartą przetargową, nie ma służyć żadnym innym celom poza realizacją potrzeby seksualnej. Urszula traktowała seks jak rodzaj haraczu za to, że ma kogoś.
Trudno się dziwić, że z jego zniknięciem prysnęła też ochota na seks, bo kto z nas chciałby dobrowolnie i za nic płacić haracz? Czy awersja Uli sama minie? Może, zwłaszcza jeśli się szczerze zakocha. Ale lepiej, by przedtem poszła na terapię. To pozwoli jej poznać własne potrzeby. I uchroni przed wejściem drugi raz w związek, w którym zapomni o sobie i będzie spełniała zachcianki drugiej strony.
Co było, minęło...?
Wizja kogoś, kogo kochamy, w innych objęciach, potrafi zaboleć. Dlatego tak ważne jest, by do tematu ekskochanków podchodzić z delikatnością i szacunkiem dla uczuć partnera. Dotyczy to w równym stopniu kobiet i mężczyzn. Oni też przecież mają niejeden związek na koncie. Bez sensu robić o to wyrzuty czy obrażać się. Ale kiedy to naszemu partnerowi zbierze się na pikantne zwierzenia z przeszłości, warto dać mu jasny komunikat: „Słuchaj, to, co było, zanim mnie poznałeś, kompletnie mnie nie interesuje. Jedyne, czego wymagam, to być jedyną kobietą, z którą sypiasz, dopóki jesteś ze mną”.
magazynsens.pl/ Agata Domańska
W magazynie Sens 04/14 polecamy: