W Stanach bohaterka, w Polsce zupełnie nieznana. Balerina, która walczyła o życie w obozie
Polska balerina, która zastrzeliła nazistę, gdy ten prowadził ją do komory gazowej – mówią o Franciszce Mann. W Polsce na temat kobiety jest niewiele wzmianek. A za Oceanem opisywana jest jako bohaterka.
04.02.2018 | aktual.: 04.02.2018 14:25
- Do przebieralni przywieziono więźniów z Vittel. Kiedy się rozbierali, piękna kobieta zaczęła robić striptiz, odwracając uwagę strażników – opowiada Sofka Zinovieff w książce "Tajemnice carskiego dworu: zapiski czerwonej księżniczki". - Półnaga, uniosła nogę, by zdjąć but i uderzyła obcasem w głowę SS-mana, po czym wyrwała mu pistolet, wywołując panikę wśród strażników, zaczęła strzelać i uciekła w tłum. Zgasły światła, większość strażników uciekła, a zebranych więźniów, którzy nie wiedzieli, co się dzieje, ogarnęła panika (...) Nagle otworzyły się drzwi i rozbłysły reflektory, ukazujące SS-manów w stalowych hełmach, uzbrojonych w karabiny maszynowe. Tych, których nie zginęli od razu, zebrano i rozstrzelano – wspomina tragiczne wydarzenia z października 1943 roku.
Gwiazda przedwojennej sceny
Historia Franciszki Mann wciąż fascynuje historyków, bo minęło wiele lat, a wciąż to, co wydarzyło się w obozie, nie jest dokładnie udokumentowane. Fascynuje, bo pojawia się pytanie: co człowiek jest w stanie zrobić w obliczu śmierci.
O Franciszce nie wiemy wiele. Urodziła się 4 lutego w żydowskiej rodzinie. Największą jej pasją był taniec. Chodziła do szkoły Tacjanny Wysockiej (polska choreograf przeżyła wojnę, zmarła w kwietniu 1970 roku w Warszawie), potem do studium baletowego Zygmunta Dąbrowskiego. Uczyła się tańca nowoczesnego, klasycznego baletu, stepowania. Z czasem stawała się coraz lepsza. Recenzenci pisali o niej: "najpiękniejszy ze wschodzących talentów tanecznych". Zachowały się też i takie wspomnienia:
- Ta niewątpliwie niepospolicie utalentowana tancerka ma wszelkie dane, by zabłysnąć na szerszej arenie. Jest jakby dla tańca stworzona. Ma idealnie piękne i zgrabne nogi, prześlicznie rzeźbione kształty, kolosalną impulsywną taneczną i ogromną ambicję taneczną, idącą w parze w sumienną pracowitością – pisał Henryk Liński.
Franciszka występowała w Polsce i za granicą. Wielokrotnie stawała do konkursów w Wiedniu, w Brukseli. Tam w maju 1939 roku zdobyła czwarte miejsce na Międzynarodowym Konkursie Tańca. Cieszyła się ogromnym uznaniem w środowisku, podziwiali ją widzowie. Franciszka wystąpiła nawet w krótkometrażowym filmie "Polki słyną".
I przyszła wojna. Franciszka, Żydówka, występowała w Teatrze Femina w warszawskim getcie. Tu informacje o życiu tancerki urywają się. Wiadomo, że planowała wyjazd z kraju i zdobyła paszport z Hotelu Polskiego. Pisze się, że Hotel stał się w maju 1943 roku ośrodkiem dla internowanych. Dwóch żydowskich kolaborantów w porozumieniu z gestapo sprzedawało Żydom paszporty. Ci mieli w Hotelu czekać na wyjazd z kraju. Chcieli wyrwać się z Europy, nie mieli pojęcia, że nigdy z niej nie wyjadą. Szacuje się, że przez Hotel przeszło ponad 2 tysiące osób. Wśród nich była najprawdopodobniej Franciszka. Trafiła do obozu w Vittel, a stamtąd do obozu Auschwitz-Birkenau.
Co wydarzyło się w obozie
Gdy szukam informacji o Franciszce, polskie źródła nie podają ich wiele. Tylko te szczątkowe: polska balerina, bunt w obozie... Piszą za to Amerykanie. Powstały dziesiątki materiałów o "bohaterskiej, polskiej tancerce" i tych, w których dziennikarze potwierdzają fakty z życia Mann razem z historykami i świadkami wydarzeń z obozu. Trafiam na historię Jacqueline Osherow – wykładowcy na Uniwersytecie Utah. Jacqueline przyznaje, że pierwszy raz o Franciszce (jest kilka wariacji jej imienia) usłyszała od teścia, który przeżył Holokaust.
Teść opowiadał o Josefie Schillingerze, oficerze SS. Wspominał, że zginął z ręki kobiety, którą prowadził do komory gazowej. Udało się jej wyciągnąć broń nazisty i postrzelić w brzuch. Kobieta miała ranić jeszcze trzech innych strażników, zanim została rozstrzelana. Osherow napisała wiersz – "Brief Encounter" (z ang. krótkie spotkanie). Rok później trafiła na tomik wierszy o Auschwitz pisany przez Susan Gubar – autorkę z Nowego Jorku, która w 1980 roku była nominowana do nagrody Pulitzera. Susan wspominała tę samą historię kobiety, która zabiła oficera SS i tekst Tadeusza Borowskiego "Śmierć Schillingera".
- Byłam w szoku – przyznaje Osherow cytowana przez portal "Snopes". – Ja naprawdę myślałam, że tę historię kojarzy tylko mój teść. Zaczęłam szperać, pojawiło się coraz więcej dokumentów. Różniło się trochę tylko imię. Byli więźniowie potwierdzali, że tą kobietą była Mann, że była to tancerka – dodaje.
Historia Franciszki zachowała się we wspomnieniach innych więźniów. Szlomo Dragon był członkiem Sonderkommando. Tak pisał o tym, co stało się krótko po tym, jak do Auschwitz przyjechał nowy transport więźniów:
- Stała tam pewna kobieta, bardzo elegancko ubrana, razem z córką. W tym czasie w rozbieralni był esesman Schillinger... Kobieta nie chciała się rozebrać do naga i stała w bieliźnie. Schillinger odwrócił się i wrzasnął: "Nie, rozebrać się do naga!". I wycelował pistoletem w biustonosz. Kobieta zdjęła biustonosz, rzuciła nim Schillingerowi w twarz, ale trafiła go w ramię. Pistolet wypadł mu z ręki na ziemię. Kobieta prędko go podniosła, wycelowała w Schillingera i zastrzeliła go na miejscu. W rozbieralni wybuchła panika. Niemcy wystraszyli się, że kobieta zacznie strzelać i do nich. Wyprowadzili wszystkich ludzi z rozbieralni i rozstrzelali ich. Dopiero po tym fakcie pozwolono więźniom z Sonderkommando wrócić do rozbieralni... Stałem bardzo blisko tamtej kobiety, w odległości może pięciu metrów. W pomieszczeniu zostało już niewielu ludzi, a ta kobieta była jedną z ostatnich. Dlatego mogłem to zobaczyć. Chodziły słuchy, że była aktorką, ale nigdy nie dowiedzieliśmy się, kim była naprawdę.
Jak widać, szczegóły tego dnia się różnią. Wiadomo, że Schillinger zginął, że zastrzeliła go kobieta. Potwierdził to komendant obozu Rudolf Hoess w marcu 1946 roku, czyli krótko po tym, jak został schwytany przez Brytyjczyków. Więźniowie zbuntowali się, wśród nich były kobiety.
- Rzeczywiście trudno ustalić, co naprawdę wydarzyło się w październiku 1943 roku w rozbieralni – mówi dr Robert Jan van Pelt w rozmowie z "Broadly". – Wiemy, że rewolta miała miejsce po jednym z transportów z Vettel, bo to poświadczają niemieckie dokumenty. Dwóch SS-manów – Rudolf Grimm i Fritz Lackner – dostali odznaczenia za stłumienie buntu – dodaje.
To, co dokładnie wydarzyło się w obozie, prawdopodobnie już nigdy nie będzie lepiej udokumentowane. Niezwykłe jest jednak to, jak jedna tancerka zaistniała w świadomości ludzi jako bohaterka. Wiesław Kielar w książce "Anus Mundi", gdzie wspomina pięć lat w Auschwitz, pisze: "Ta historia była przekazywana wśród więźniów na różne sposoby i stała się legendą. Bez wątpienia był to heroiczny wyczyn kobiety, która wiedziała, że czeka ją pewna śmierć. Ona dodała siły innym więźniom. Zrozumieliśmy, że choć gdybyśmy spróbowali podnieść rękę na strażników, zginęlibyśmy, ale oni też byli śmiertelni".