Walczy o życie nienarodzonej córki. Jej mąż został na froncie
Angelika Tulunzy oraz jej mąż pochodzą z Odessy. Miasta, przez które obecnie przetaczają się walki pomiędzy broniącymi niepodległości Ukraińcami a rosyjskimi żołnierzami. Kobieta jest w zaawansowanej ciąży, życie jej dziecka jest zagrożone.
Rodzinę Angeliki dotknął prawdziwy dramat. 33-letnia kobieta musiała wyjechać kraju, aby ratować życie nienarodzonej córki. Przyszła mama usłyszała, że dziecko ma poważną wadę. Kobieta jest już po pierwszej operacji, która odbyła się w jednym z barcelońskich szpitali. Angelika została sama w obcym kraju ze świadomością, że jej córeczka może nie przeżyć porodu, a mąż walczy za ojczyznę. 33-latka prosi o pomoc.
Walczy o życie nienarodzonej córki. Musi uzbierać olbrzymią kwotę na leczenie
Ze strony zorganizowanej zbiórki, dzięki której możemy pomóc Angelice, dowiadujemy się, że kobieta dotarła już do Barcelony i ma już za sobą pierwszą operację. Do stresującej się 33-latki wkrótce miał dołączyć mąż, który pozostawał w ojczyźnie, aby pracować. Agresja Rosji zmieniła jednak wszystko, mężczyzna został w Ukrainie, by walczyć.
"Jestem sama w szpitalu. Mąż miał przyjechać do mnie za kilka tygodni… Został w Ukrainie, musiał pracować. Jesteśmy z Odessy. Zamknięto lotniska, nikt z rodziny nie może wylecieć…" - pisze Angielika.
Kobieta przyznaje, że ma problemy ze snem, co w obecnej sytuacji zupełnie nie dziwi. Oprócz lęku o nienarodzoną córeczkę dochodzi teraz również obawa o życie bliskich. Trudno sobie wyobrazić, przez co przechodzi mieszkanka Odessy. Każdy z nas może jednak kobiecie pomóc w ratowaniu dziecka - na stronie zbiórki można wpłacić dowolną kwotę.
"Błagamy o ratunek"
Angelika wspomina, że pierwsze marzenia o dziecku pojawiły się w jej małżeństwie już dziesięć lat temu. Niestety dwie pierwsze ciąże stracili. Za trzecim razem kobieta poczuła, że tym razem coś jest inaczej - wiara w posiadanie potomstwa powróciła. Do pewnego momentu wszystko szło dobrze. Dopiero pod koniec grudnia ubiegłego roku na jaw wyszły problemy.
"Nasza córeczka ma jedną z najcięższych wad, rozpoznawanych w ciąży - prawostronną przepuklinę przeponową... To bardzo rzadka wada, która sprawia, że narządy znajdujące się w jamie brzusznej przesuwają się do klatki piersiowej, powodując zakłócenia w pracy płuc i serca... Wasilisę uratuje tylko operacja. Jeśli nie pomożemy jej teraz, po narodzinach czeka ją śmierć" - tłumaczy zrozpaczona kobieta.
Sprawę pogorszył fakt, że w żadnym ukraińskim szpitalu nie ma odpowiedniego sprzętu oraz specjalistów, by przeprowadzić tę kosztowną operację. Małżeństwo skontaktowało się ze szpitalem Sant João de Déu w Barcelonie. Kolejny skomplikowany zabieg musi zostać przeprowadzony jak najszybciej. Angelika jest w 22. tygodniu ciąży, a operacja może odbyć się maksymalnie za sześć tygodni. Ten wyścig z czasem jest wyścigiem o ludzkie życie.
Każde wsparcie się liczy. Zbiórka znajduje się pod tym linkiem.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!