Walczy z koronawirusem w szpitalu. Mówi o kondycji lekarzy
Monika Goździalska jest wysportowana i bardzo dba o dietę. Mimo to ciężko przechodzi przez COVID-19. W rozmowie z WP Kobieta uczestniczka "Big Brothera" i "Masterchefa" zdradziła, jak wygląda jej pobyt w szpitalu. - Jestem w izolatce. Tak naprawdę to jest wielki namiot, w którym są kontenery. Każdy kontener to jest pokoik - mówi.
Monika Goździalska poinformowała za pośrednictwem mediów społecznościowych, że zmaga się z koronawirusem. Uczestniczka "Big Brothera" i "Masterchefa" przebywa aktualnie w szpitalu i potrzebuje opieki specjalistów. Jest bardzo osłabiona i przestrzega wszystkich, aby stosowali się do obostrzeń wprowadzonych przez rząd. Choć nie było łatwo, udało nam się namówić Monikę na krótką rozmowę.
- Miałam objawy od zeszłej soboty. Zaczęło się suchym kaszlem, w niedzielę doszedł do tego ból głowy. W poniedziałek obudziłam się z objawami typowymi dla grypy. We wtorek straciłam smak, a zaczęło mi się pogarszać tak naprawdę w piątek. Miewam migreny, ale bóle głowy, które dostałam przy COVID-19, są nie do porównania. Poza tym wymiotowałam. Ostatecznie zabrała mnie do szpitala karetka. Jak już tam trafiłam, błagałam lekarza, żeby coś zaradził na moje bóle głowy – mówi w rozmowie z WP Kobieta Goździalska.
Warto podkreślić, że od lat Goździalska czynnie uprawia sport i zdrowo się odżywia. Mimo to bardzo ciężko przechodzi koronawirusa.
- Jestem na bardzo silnych lekach przeciwbólowych. Dostaję też leki przeciwwymiotne. Cały czas jestem na antybiotyku. Mam wrażenie, że jestem naćpana. Na razie mam podpięty tlen.
Przez ostatnie 9 dni gwiazda schudła blisko 5 kg.
- Nic nie jem. Od początku choroby wszystko, co jadłam, zwymiotowałam. Przez ostatnie 9 dni zjadłam jedną bułkę, jabłko i zupę. Schudłam blisko 5 kg. W szpitalu nie dostaję jedzenia, bo wszystko zwracam. Mogę tylko pić, więc dostaję kroplówki. Jestem wysportowana, zawsze zdrowo się odżywiałam, a i tak zachorowałam. Ze mnie jest wiór. Wyglądam bardzo źle, ta choroba wykańcza - opowiada nam Goździalska.
Monika Goździalska ma koronawirusa
Obecnie Monika Goździalska przebywa w szpitalnej izolatce. Nie może spotykać się z bliskimi ani porozmawiać z innymi zakażonymi. Przez całą dobę przebywa sama. Wyjątkiem są chwile, kiedy przychodzi lekarz lub pielęgniarki.
- Jestem w izolatce. Tak naprawdę to jest wielki namiot, w którym są kontenery. Każdy kontener to jest pokoik. Z nikim nie mam styczności. Jedyne osoby, jakie widuję, to lekarze i pielęgniarki. Kiedy oni przychodzą do nas, musimy mieć maseczki.
Gwiazda podkreśla, że jest bardzo wdzięczna lekarzom, którzy są bardzo zaangażowani w walkę o zdrowie i życie pacjentów. Bardzo często poświęcają swoje prywatne życie na to, aby pomóc jak największej liczbie chorych.
- Kiedy byłam przyjmowana do szpitala w niedzielę, lekarze, którzy pracowali tego dnia, zaczynali szesnastą godzinę dyżuru. Jedna przemiła pani doktor powiedziała mi: "Pani Moniko, mówią, że my mamy jakieś pieniądze dodatkowe. My nawet tych pieniędzy nie widzieliśmy. Zagrażamy własnym rodzinom". I to jest prawda. Oni pracują cały czas, wracają do domu, gdzie są ich rodziny. Niektórzy nie wracają do swoich rodzin i izolują się cały czas. Biję im brawo, bo naprawdę nie mogę powiedzieć złego słowa. Apeluję tylko do ludzi, żeby zachowywali wszelkie środki ostrożności - prosi gwiazda.
Przeczytaj również: Olga Bołądź była zarażona. Aktorka opowiada, w jaki sposób się leczyła
"Lekarze są przemęczni"
Goździalska potwierdza medialne informacje, że lekarze są przemęczeni i pracują ponad swoje siły. Medycy są jednak przerażeni, jak ludzie bywają nieodpowiedzialni i nie stosują się do zaleceń. Do tego dochodzi mała liczba sprzętu.
- Najgorsza sytuacja jest z respiratorami. Kiedy ja trafiłam do szpitala, musiałam być podłączona do tlenu, ale zabrakło go dla mnie. Dopiero na drugi dzień go dostałam, a wcześniej wręczono mi butlę z maską. Po prostu brakuje sprzętu w szpitalach i to jest jeden z podstawowych problemów. Lekarze denerwują się, że ludzie, którzy są dodatni, chodzą do pracy i udają, że wszystko jest dobrze. Medycy są załamani nieodpowiedzialnością ludzi - mówi.
Poza tym lekarze starają się nie mieć zbyt dużej styczności z osobami zarażonymi.
- Do mnie lekarz zagląda raz dziennie i trzy razy dziennie pielęgniarka, aby podawać mi leki, a jak coś się dzieje, wciskam guzik. Generalnie oni starają się wchodzić do pacjentów z COVID-19 jak najrzadziej. Wiesz, jacy oni są zmęczeni? Oni są tak wyczerpani. Ostatnio pielęgniarka próbowała mi zrobić wenflon, nie mogła się wbić. Widziałam, że jest zdenerwowana i w końcu mówi do mnie: "Ja nie jestem na panią zła. Chcę pani pomóc, ale ja już nie mam siły nic robić" - opowiada Monika Goździalska.
Kiedy gwiazda poinformowała w mediach społecznościowych, że zmaga się z koronawirusem, spłynęła na nią fala hejtu od koronasceptyków.
- Ludzie są okropni. Obrażają mnie, wyzywają, sugerują, że mi rząd zapłacił za to, żebym mówiła, że mam koronawirusa. Wypisują, żebym zdechła. Naśmiewają się ze mnie, kiedy ja cierpię. Nie zastanawiają się, że kogoś krzywdzą. A ja chciałam tylko przestrzec ludzi przed tą chorobą. Przestrzegajcie zaleceń, tylko tyle - kwituje.