"Wchodzą nieproszeni do sal poporodowych". Dziennikarz oburzony zachowaniem księży
- Obcy mężczyzna - nie lekarz, nie pracownik medyczny, nie położnik - wchodzi bez pytania do pokoju obcej kobiety w najbardziej intymnym okresie jej życia - napisał Tomasz Michniewicz na Facebooku. Dziennikarz jest zaskoczony zachowaniem księży w warszawskich szpitalach.
Tomasz Michniewicz na swoim profilu na Facebooku opublikował post, w którym dzieli się tym, co zauważył przy różnych okazjach na oddziałach położniczych trzech warszawskich szpitali. - Na wszystkich ksiądz wchodził nieproszony do sal poporodowych oraz pokojów na patologii ciąży z ofertą wsparcia i komunii - zaczął. - A w środku kobiety półnagie, z obnażonymi piersiami, po poronieniach, po łyżeczkowaniach, z ranami po cesarkach, płaczące, cierpiące, w bólu. Każdy z tych księży zachowywał się, jakby miał PRAWO wejść do środka bez pytania, bo taką ma posługę - dodał.
Dziennikarz Radia Zet nie chciał wskazywać konkretnych placówek, bo jego zdaniem nie były to jednostkowe przypadki, tylko standard. Na pytanie, czy rozmawiał z dyrekcją szpitali, odpowiedział, że wysłał do jednej placówki maila w tej sprawie, ale nie doczekał się odpowiedzi. Z księżmi rozmawiał. Wszystkimi trzema. - Byli bardzo zdziwieni. Jeden prychnął niezadowolony. Drugi przyjął do wiadomości, że matka nie życzy sobie odwiedzin. Poprosił, by go poinformować, jak matka będzie wychodzić ze szpitala, to wtedy zajrzy ponownie do tej (jednoosobowej) sali, do kolejnej kobiety. Dzień później znów był, jakby nigdy nic. Trzeciego wyprosiły dość szorstko z sali same kobiety. Obruszył się bardzo. Dzień później wszedł ponownie do tej samej sali - mówił Michniewicz w rozmowie z WP Kobieta.
Te sytuacje sprawiły, że dziennikarz zaczął zastanawiać się, czy prawo kobiety do prywatności nie jest już najważniejsze. - Czy ksiądz to nie obcy, nieproszony mężczyzna? A gdyby tak hydraulik wszedł, gdyby miał podejrzenie, że rura cieknie? Czy pan psycholog z ulicy, w poczuciu chęci niesienia pomocy, też mógłby tak sobie wejść? A rabin lub imam? Przecież też chce nieść identyczną pomoc - napisał. - Nikomu nie odmawiam posług religijnych w chwili cierpienia. Ale przecież kobieta o księdza może poprosić. Może przy przyjęciu do szpitala zaznaczyć na karcie okienko (powinno takie być!): "potrzebuję pomocy duchownego" - dodał. Z obserwacji dziennikarza wynika, że większość kobiet z tej posługi nie korzysta. Na dwanaście, tylko jedna skorzystała. - Kobiety były zdziwione obecnością księdza. Poza tym były w tak trudnym emocjonalnie stanie, że zupełnie nie wiedziały, jak zareagować. Otrzeźwienie przychodziło najwyraźniej dopiero później - tłumaczył.
W zaledwie kilka godzin od publikacji pod postem Michniewicza pojawiło się ponad 900 komentarzy. Wśród komentujących przeważały kobiety, które chętnie dzieliły się swoimi doświadczeniami. Większość z nich rzeczywiście spotkała się z tym, że ksiądz wchodził na salę poporodową przez nikogo nieproszony.
- Zgadzam się w pełni. A jestem wierząca i praktykująca. W dodatku proponuje (ksiądz - przyp. red.) komunię, a jeśli ktoś czeka na zabieg, trzeba być na czczo. Dodam jeszcze, że w trakcie porodu do mojego pokoju porodowego, a następnie łazienki wszedł hydraulik. Serio. Skończyło się cesarką i ten sam hydraulik (czy też pan złota rączka) przyszedł potem na salę pooperacyjną coś uszczelniać. Był w typowym stroju robotnika, a męża w fartuchu i szpitalnym obuwiu nie wpuścili, bo "zarazki" - napisała jedna z internautek. Kolejna dodała, że nieobce jej są takie "standardy". Jej zdaniem wizyta hydraulika przy wycieczkach "gości" bywa najmniejszym problemem.
- Księżom katolickim w Polsce wydaje się, że wszystko im wolno i żadne reguły społeczne ich nie obowiązują! W dodatku szpital musi im płacić! Pamiętam mój pobyt w szpitalu i księdza, który rano wparowywał do pokoju, jak siedziałam rozebrana na łóżku i się myłam, i nawet nie przepraszał. Polacy się oburzają na muzułmanów, ale pamiętam mały szpital w oazie na pustyni w Algierii, gdzie do babskiej części faceci, poza personelem medycznym, nie mieli wstępu. Bardzo mi się to podobało - czytamy dalej. - Ja byłam w szoku, jak mi wszedł na salę, kiedy karmiłam córkę. Też jestem wierząca, ale akurat po nacięciu, z bolącymi piersiami, miałam ochotę go rzucić kapciem! - dodała kolejna.
Internautki dziękowały dziennikarzowi, że ten zwrócił uwagę na tak ważny problem, o którym niewiele się mówi. - Kobieta w trakcie i krótko po porodzie znajduje się w takim napięciu nerwowym i jest tak bardzo przerażona, że można z nią zrobić wszystko. Ja rodziłam dzieci, kiedy jeszcze ojciec dziecka nie mógł nawet wejść do szpitala, ale w trakcie porodu mojego syna, na salę gdzie jednocześnie rodziło 5 kobiet, weszło dwóch pracowników gospodarczych i wymieniali świetlówki. Do dzisiaj pamiętam wzrok stojącego na drabinie, obcego mi człowieka, skupionego na moim obnażonym, cierpiącym ciele. Działo się to we Wrocławiu, w szpitalu wojewódzkim. Jest to zupełnie obojętne czy to hydraulik, elektryk czy ksiądz. To obcy facet - wyjaśniła jedna z pań. - Leżałam we wrocławskim szpitalu trzy tygodnie po cesarskim cięciu i ksiądz pojawiał się na mojej sali codziennie. Wchodził jak do siebie. Było to krępujące i irytujące - skomentowała kolejna.
Część kobiet przyznało, że podczas ich pobytu w szpitalu podobna sytuacja nie miała miejsca. "Rodziłam 4 razy... w sumie pewnie spędziłam niecały miesiąc w połogu i nie było u mnie księdza ani razu. Rodziłam w dużych krakowskich szpitalach. Nie jest to więc reguła. Ale zawsze czułam niedosyt personelu", "Nie jest to na szczęście sytuacja ogólnopolska. W Poznaniu pytano mnie, czy chcę, żeby przyszedł ksiądz", "3 dni leżałam po cesarce w szpitalu i księdza ani razu nie było, nawet na korytarzu się nie pokazał. Z komentarzy powyżej mogę wywnioskować, że jestem szczęściarą" - czytamy pod postem Tomasza Michniewicza.
Dziewczyny, kobiety, panie - czy któraś z was doświadczyła podobnej sytuacji? Czy zdarzyło się wam, że do szpitalnej sali wszedł ksiądz bez zapowiedzi? Czekamy na wasze opinie i historie. Wysyłajcie maile na adres: dziejesie@wp.pl lub piszcie wiadomości prywatne na naszym fanpejdżu WP Kobieta na Facebooku.