Blisko ludziWiesiek pokazał, że można. Dwa zdjęcia, które wzruszyły tysiące

Wiesiek pokazał, że można. Dwa zdjęcia, które wzruszyły tysiące

- Ważyłem 47 kg, miałem padaczki alkoholowe i omamy. Raz wydawało mi się, że ktoś lub coś mnie goni. Uciekałem przed tym i bardzo się bałem. Zabrało mnie pogotowie i przeszedłem detoks. Zaraz po tym wróciłem na ulicę, żeby dalej pić - opowiada Wiesiek.

Wiesiek pokazał, że można. Dwa zdjęcia, które wzruszyły tysiące
Źródło zdjęć: © Nowa Nadzieja - Chrześcijański Ośrodek Terapii Uzależnień
Marianna Fijewska

31.05.2019 | aktual.: 01.06.2019 21:05

Wiesiek jest podopiecznym Chrześcijańskiego Ośrodka Terapii Uzależnień "Nowa Nadzieja" w Janowicach Wielkich. Pod koniec maja przyszedł do placówki wyjątkowo poruszony. - Kolega przysłał mi zdjęcie sprzed 1,5 roku! Zobaczcie, jak ja strasznie wyglądałem! - powiedział. Pastor zaproponował, by aktualne i stare zdjęcie Wieśka opublikować w internecie i pokazać innym niszczycielksą moc alkoholu. Mężczyzna wyraził zgodę. - Zróbmy to, może komuś pomożemy! - powiedział i nie mylił się. Zdjęcia rozeszły się po sieci w szalonym tempie i poruszyły tysiące ludzi.

Historia Wieśka

Pamiętasz moment, w którym zrobiono to zdjęcie?
Wiesław Wachnowicz: To było 1,5 roku temu. Kuzyn ściągnął mnie z ulicy i zabrał do ośrodka pomocy społecznej. Zrobił zdjęcie zanim zaczęto mnie myć i golić. W ostatnią środę przypadkowo trafił na fotografię i wysłał mi smsem.

Co poczułeś, gdy zobaczyłeś zdjęcie?
Poszedłem do swojego pokoju w ośrodku i popłakałem się. Pomyślałem o ludziach, którzy pomogli mi wtedy stanąć na nogi. I o Bogu, który zesłał tych ludzi na moją drogę.

Gdy byłem bezdomny, większość czasu spędzałem na takiej ławeczce w Boguszowie. Przychodziła tam pewna kobieta, która także miała ogromny bagaż doświadczeń. Siadała koło mnie i rozmawialiśmy o życiu. Przynosiła mi jedzenie, ale nigdy nie dawała na alkohol. Znała się dobrze z moim kuzynem. Pewnego dnia, gdy ze mną było już naprawdę źle, zapytała czy może do niego zadzwonić. Zgodziłem się, bo byłem na skraju wyczerpania.

Co się z tobą działo?
Ważyłem 47 kg przy 160 cm wzrostu, miałem padaczki alkoholowe i omamy. Raz wydawało mi się, że ktoś lub coś mnie goni. Uciekałem przed tym i bardzo się bałem. Jakaś pani, którą poprosiłem o pomoc, zadzwoniła na pogotowie. Zabrali mnie i przeszedłem detoks. Zaraz po tym wróciłem na ulicę, żeby dalej pić.

Mówią, że ulica wciąga.
Szczególnie, gdy się na niej wychowasz. Od kiedy pamiętam, szwendałem się po ulicy. Ojciec nas zostawił, a mama potrafiła pracować 24 godziny na dobę. Znałem dobrze środowisko bezdomnych i uzależnionych ludzi. Jako młody chłopak spędzałem czas na piciu wódki. Po pięciu latach uznałem, że rzucam ten syf. Zapisałem się na grupę wsparcia i odstawiłem używki. Wszystko zaczęło się układać - poznałem kobietę życia, z którą założyłem rodzinę. Najgorsze było jednak to, że nie odciąłem się od starego towarzystwa. Wciąż otaczałem się ludźmi ze swojej przeszłości. Przyglądałem im się i myślałem: "Jak to dobrze, że ja nie ćpam i nie piję. Jak to dobrze, że nie jestem w takim stanie, jak oni".

Czułeś się od nich silniejszy?
Absolutnie nigdy nie czułem wyższości. Doskonale wiedziałem, że dzieli nas od siebie jeden kieliszek. Tyle wystarczyło, bym znów się stoczył. Więc żyłem na tykającej bombie. Po 15 latach ta bomba wybuchła i wróciłem do picia. Bardzo szybko upadłem niżej, niż kiedykolwiek. Wylądowałem na ulicy, jadłem ze śmietników, spałem razem z innymi bezdomnymi w szybie "Klara" w Boguszowie i żebrałem o drobne na alkohol.

Co cię łączyło z innymi bezdomnymi? Nazwałbyś to przyjaźnią?
Nie, to był tylko alkohol! Żyjąc na ulicy nie jesteś zdolny do nawiązywania jakichś głębszych relacji. Twoje myśli dominuje tylko potrzeba napicia się i strach przed kacem.

Jaka była twoja motywacja, żeby podnieść się z takiego skrajnego stanu?
Bóg. Myśl o tym, że skoro zesłał mi ludzi, którzy mi pomagają, to chce, żebym żył. Może jestem mu jeszcze po coś potrzebny? Dziś jak patrzę na to zdjęcie, to widzę śmierć i wiem, że gdybym pił dalej, wkrótce by mnie tu nie było. Można więc powiedzieć, że moją motywacją było po prostu życie.

Gdy kuzyn zrobił ci to zdjęcie, wiedziałeś już, że zrywasz z poprzednim życiem?
Nie. Chciałem tylko podreperować zdrowie i wrócić na ulicę. Pracownicy z ośrodka pomocy społecznej w Boguszowie zapłacili za mój pobyt w "Nowej Nadziei". Trafiłem tam i myślałem: "Pobędę tu jeszcze kilka dni i wracam na ulicę". Ale jakoś nie mogłem się zebrać do ucieczki. W końcu, na którymś nabożeństwie, zdałem sobie sprawę, że jak teraz ucieknę, to wrócą wszystkie najgorsze koszmary mojego życia. Znów będzie smród, bród, padaczki alkoholowe. Znów będę jadł ze śmietników i leżał gdzieś obsikany. A później przyjdzie śmierć. Po tej mszy pobiegłem do mojego terapeuty i powiedziałem: "Całkowicie wam się poddaję, zróbcie ze mną, co musicie, ja chcę żyć".

Wcześniej też rzuciłeś alkohol i narkotyki, byłeś abstynentem przez 15 lat. Ta zmiana jest inna?
Wtedy nie miałem w sercu Boga. Jakbyś powiedziała mi dwa lata temu, że będę opowiadał ludziom o Bogu, to w najlepszym wypadku bym cię opluł.

A opowiadasz ludziom o Bogu?
Tak. Pracuję w ośrodku jako wolontariusz. Prowadzę warsztaty z bezdomnymi z ludźmi w kryzysie, ale nikogo nie umoralniam. Absolutnie nie! Po prostu opowiadam im swoją historię i o tym, jak pomogła mi wiara i modlitwa. Nie chcę się stawiać w roli jakiegoś bohatera, bo nim nie jestem. Dlatego, gdy dowiedziałem się, że zdjęcie zyskuje setki polubień i komentarzy, przestraszyłem się.

Czego?
Że to za dużo. W Boguszowie od dwóch dni gada się tylko o mnie. A ja jestem normalnym człowiekiem... A nawet czubkiem! Nie chcę, żeby podejście ludzi do mnie się zmieniło. Zgodziłem się na opublikowanie fotografii, bo wiem, że pijąc, nie myśli się o przyszłości, a te zdjęcia pokazują, że jednak warto o niej myśleć. Ja żałuję, że nie myślałem wcześniej i uzależnienie odebrało mi rodzinę.

Jest szansa, że wrócisz do swoich bliskich?
Nie mam z nimi kontaktu. Jakiś czas temu mój terapeuta wysłał wiadomość do córki. Napisał, że jestem w ośrodku i że podjąłem leczenie. Córka odpowiedziała, że nie chce mnie znać, ani widzieć. Myślę, że ma do tego wszelkie prawo.

Dzieci napatrzyły się na pijanego tatę?
Pierwszy raz widziały mnie pijanego dopiero jako nastolatki. Pamiętam taką scenę, to było zanim wróciłem do picia. Stałem z córką w oknie, ona miała 10 lat. Z bloku wyszedł właśnie pijany sąsiad. Nasze dzieci się przyjaźniły. Moja córka powiedziała wtedy: tato, ty to jesteś taki dobry! Kasi tato jest pijany i się przewraca, a ty jesteś taki fajny!

Cztery lata później zdewastowałem im życie. Widok mnie pijanego musiał być dla nich tragedią. Modlę się, żeby mi potrafili wybaczyć. Ale na razie to chyba nie jest miejsce i czas. Nie robię nic na siłę, ja ich tak skrzywdziłem, że drugi raz w żaden inny sposób nie chcę tego zrobić.

Jakie są twoje plany? Dalsza praca w ośrodku?
Będę pracował jako wolontariusz i pomagał ludziom. Nie wiem, do jakiej pracy zagna mnie życie, ale wiem, że już zawsze będę spłacał swój dług wobec świata. To dlatego w każdej wolnej chwili jeżdżę do Boguszowa i rozmawiam z ludźmi, którzy mi pomagali, gdy byłem na dnie. To naprawdę jest niesamowite, że ludzie się ode mnie nie odwracali, bo właśnie to jest dla każdego bezdomnego najgorsze. Poczucie, że jest się nic niewartym, że nikogo się nie obchodzi, a wręcz obrzydza, jest czynnikiem, który ciągnie w dół. I nie chodzi o to, żeby teraz wszyscy dawali bezdomnym pieniądze, ale o zwykłe porozmawianie, zamienienie dwóch zdań, zapytanie, czy dobrze się pan czuje... Dla nich pokazanie, że świat nie ma cię gdzieś, to bardzo dużo.

Godność i sprawstwo

Dyrektorka ośrodka Oksana Wasilewska przyznaje, że podczas pracy z osobami uzależnionymi wielokrotnie była świadkiem niezwykłych przemian, takich jak przemiana Wieśka.

- Mój mąż również trafił tu jako podopieczny. Dzięki terapii i ludziom, którzy go otaczali, stanął na nogi i zatrudnił się w ośrodku jako terapeuta uzależnień. Jest przykładem osoby, która odzyskała kontrolę nad swoim życiem i całkowicie je odmieniła. Jestem bardzo wdzięczna, że możemy razem pomagać ludziom - opowiada Oksana.

Dyrektorka dodaje, że pracownicy ośrodka starają się, by podopieczni odzyskali dwie rzeczy odebrane im przez używki: poczucie sprawstwa oraz godność osobistą.

- Kierujemy się wartościami chrześcijańskimi, takimi jak szacunek do siebie i drugiego człowieka. Wiara w Boga i modlitwa są bardzo pomocne w procesie terapeutycznym - mówi.

Po opublikowaniu fotografii Wiesława na adres ośrodka nieustannie przychodzą prośby o poradę. Historia mężczyzny stała się inspiracją dla tych, którzy chcieliby odmienić życie swoje lub najbliższych.

- Od dwóch dni odpisuję na wiadomości od osób uzależnionych i współuzależnionych. Wysyłam im adresy placówek, do których mogą się zgłosić w zależności od ich miejsca zamieszkania. To bardzo ważne, żeby nie odkładać tego na później. Zdjęcia Wieśka poruszyły ich do tego stopnia, że odnaleźli w sobie motywację do zmiany. Im szybciej porozmawiają ze specjalistą, tym lepiej. Ja wciąż nie mogę wyjść z podziwu, jaką moc mają te dwie fotografie. Mam nadzieję, że opublikowanie ich pomoże jak największej liczbie ludzi - podsumowuje.

Jeśli chcesz porozmawiać z psychologiem, zadzwoń pod bezpłatny numer 800 70 2222 całodobowego Centrum Wsparcia dla osób w kryzysie. Możesz też napisać maila lub skorzystać z czatu, a listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz TUTAJ.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
rodzinazdrowiealkohol
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (359)