"Wilk w owczej skórze" czyli apteczne żelki, produkty light i "tradycyjne" specjały
Choć staramy się unikać zwykłych słodyczy, to dajemy się nabrać na reklamy "pełnowartościowych produktów", a dając dziecku mleczną przekąskę czy zbożowe ciasteczko, nie mamy wyrzutów sumienia. O tym, dlaczego powinno być inaczej, rozmawiamy z dietetyczką.
Katarzyna Chudzik, Wirtualna Polska: Na blogu ostrzega pani przed tyloma produktami i składnikami, że wychodzi na to, że powinniśmy żywić się energią słoneczną. Czy istnieje produkt, który jest w pełni zdrowy i wartościowy? Warzywa też bywają pryskane.
Anna Makowska, dietetyczka, doktor nauk farmaceutycznych i autorka bloga "Doktor Ania": Nie ma takich produktów, które są w nieograniczonych ilościach dobre dla wszystkich. Każdy z nas ma różne predyspozycje, choroby, alergie i nietolerancje. Każdy produkt jest obarczony wadami. Są oczywiście produkty, które z definicji mają więcej zalet niż wad – na przykład właśnie warzywa. I mimo zanieczyszczenia czy pestycydów, warzywa te zalety zdecydowanie mają. Co nie znaczy, że każdy może jeść tyle brokułów ile chce, bo tak nie jest. Ale słodycze z utwardzonymi tłuszczami i nadmiarem cukru mają tych zalet raczej mniej.
Czemu utwardzone tłuszcze są czystym złem? Wszyscy wiemy, że cukier szkodzi, ale odchodzi się od opinii, że tłuszcze również są niekorzystne.
Tłuszcze są bardzo potrzebne naszemu organizmowi. Nagonka na tłuszcze wyrządziła dużo szkody, bo dzięki niej na rynek weszły produkty light. One mają mniej tłuszczu, a więcej cukru lub wypełniaczy, a to jest niezdrowe i wzmaga apetyt. To zdecydowanie jest krok w złą stronę. Tłuszczy nie należy się bać, potrzebne są chociażby do tego, żeby wchłaniały się witaminy. Natomiast tłuszcze utwardzone, czy nawet częściowo utwardzone, są pozbawione walorów zdrowotnych, a wręcz działają niekorzystnie.
*A olej palmowy? Pokutuje przeświadczenie, że nie powinniśmy go spożywać, ze względu na nieetyczność jego zdobywania. *
Tłuszcz palmowy pochodzący z takiego miejsca, które nie narusza żadnego ekosystemu i nie pochodzi z terenów zagrożonych ekologicznie jest zwykłym, roślinnym tłuszczem. Jeśli jest nieoczyszczony i nierafinowany to nie ma w nim nic złego.
Jak można zatem sprawdzić, czy do naszego ukochanego kremu czekoladowego użyty został olej palmowy z tych "właściwych" terenów?
To akurat jest bardzo łatwe, bo jeśli producent pozyskuje ten tłuszcz z dobrego źródła, to zawsze się tym chwali. Pojawia się odpowiednia formułka na opakowaniu, której nie jesteśmy w stanie przeoczyć.
Jest pani specjalistką od etykiet. W jakich produktach pojawiają się przekłamania, które najbardziej panią zaskakują?
Takich produktów jest bardzo dużo, ale chyba najbardziej denerwują mnie apteczne żelki. Już sam fakt, że są sprzedawane w aptekach, jest niefajny. Poza tym na opakowaniach nie uświadczymy informacji o ilości zawartego w nich cukru. Na żadnych, sprawdziłam wszystkie! Nie muszę chyba dodawać, że tego cukru jest tam dużo.
To jest jawnie nieetyczne wprowadzanie konsumenta w błąd. A zatem czy nie powinno być karane?
Są obostrzenia, ale nietrudno jest je obejść. Jest lista dodatków spożywczych dopuszczonych do obrotu. A są dopuszczone, ponieważ nie wykazały szkodliwości w badaniach. To wystarczy, nikt nie zastanawia się nad tym, jakie będą efekty za kilka lat.
*Na swoim blogu pisała pani o śniadaniowych zbożowych ciasteczkach, które reklamowane są jako "zdrowe, pełnowartościowe, pełne witamin". Tymczasem pani wykazała, że większość ich składu stanowi cukier, tłuszcz i pszenica. To już jest kłamstwo, nawet jeśli są to przecież produkty dopuszczone do użytku i powszechnie stosowane. *
Prawda jest taka, że w tego typu sytuacjach producent odnosi się chociażby do walorów pszenicy. Rzeczywiście zboża są większości z nas potrzebne, a spożywanie pszenicy ma zalety, więc teoretycznie nie można się do niczego przyczepić. Ale dorabianie ideologii zdrowotnych właściwości pszenicy na końcowy produkt nie do końca jest fair. Jeśli np. płatki są ufarbowane niezdrowym barwnikiem, zawierają litanię dodatkowych, niekorzystnych składników i mnóstwo cukru, to "dobre właściwości pszenicy" są już lekko naciągane. To jest wilk w owczej skórze. Ludzie nie czytają etykiet, więc o tym nie wiedzą i kupują bubla. Ufają producentom, tak jak ja ufam mechanikowi, który naprawia mi samochód. Przecież nie każdy musi znać się na wszystkim.
Czy kolorowe, krzykliwe opakowania od razu powinny nas odrzucić od zawartego w nich produktu?
Jest taki trend, że opakowania, które mają mniej kolorów, są eko i bio. Im uboższy (czyli lepszy) skład, tym opakowania są bardziej minimalistyczne. Tak jak opakowania produktów dla dzieci są najbardziej kolorowe. Ale nie można generalizować, nie zawsze tak jest. Czasem te najbardziej obiecujące opakowania zawierają najgorsze produkty.
Czy oprócz designu są jeszcze inne chwyty reklamowe twórców opakowań?
Oczywiście. Są napisy "zdrowe" czy "superfit", ale są też takie, na które łapie się więcej osób – np. "domowe" czy "tradycyjne". Jestem bardzo ostrożna, bo jeśli ktoś sprzedaje produkt tradycyjny, a w środku są składniki, które X lat temu nie istniały, to coś jest nie tak. Chociażby produkt "Babuni". Czy babunia wie w ogóle, co to jest chemia spożywcza?
Chemia to jedno, cukier – drugie. Czym możemy go zastąpić? Czy lepiej zjeść produkt słodzony cukrem, ksylitolem czy może słodzikiem?
To zależy. Jeśli mamy człowieka otyłego, który powinien ograniczać cukier, a ma ochotę na coś słodkiego, to można się zastanowić nad zamiennikami cukru, na przykład słodzikami. Natomiast jeśli ktoś je niewiele słodkiego i raz na jakiś czas pije kawę z cukrem, to nie ma sensu pić tej kawy ze słodzikiem. To tylko kolejna substancja chemiczna. Raz na jakiś czas można wypić kawę z cukrem i nic się nie stanie. Chyba, że ktoś ma problemy z próchnicą – wtedy warto zastosować ksylitol, który ma działanie antypróchnicze, ale z kolei u osób o wrażliwym układzie pokarmowym może powodować biegunkę. Generalnie, jeśli ktoś uprawia sport i ma zbilansowaną dietę, to cukier mu nie zaszkodzi. On nie jest zły, jest potrzebny w pewnych ilościach.
W takim razie nie mogę nie zapytać o czekoladę. W grę wchodzi tylko gorzka?
Jeżeli ktoś je kawałek czekolady raz w tygodniu, to może zjeść jakąkolwiek. Nawet mleczną i słodką. To efekt skali – przy jednym kawałku naprawdę nie ma znaczenia, czy zjemy 2 gramy cukru czy 2,5. Ale jeśli ktoś je tabliczkę dziennie, to fakt, czy będzie jadł 40 g cukru dziennie czy dwa razy mniej, już znaczenie ma. Aczkolwiek zawsze zachęcam wszystkich do wyeliminowania potrzeby chęci zjedzenia czegoś słodkiego. To się da zrobić i trwa kilka dni. Na początku jest trudno, ale później jest super i człowiek sam się dziwi, że mógł tyle jeść.
Czyli trzeba się po prostu zmusić i przecierpieć? Zamienniki nie załatwią sprawy?
To nie jest sztuka, żeby znaleźć zamienniki. Sztuką jest wyeliminowanie nadmiaru słodkiego smaku. Nie trzeba się do niczego zmuszać, ja jestem wrogiem robienia czegokolwiek na siłę - jestem za to fanką działania krok po kroku. Cukier trzeba odstawiać powoli, bo on uzależnia. Tak jak używki. Natomiast jeśli ktoś pije kawę z dwoma łyżeczkami cukru, to może od jutra sypać dwie łyżeczki cukru bez trzech ziarenek. Dwa dni później bez sześciu ziarenek. Mózg wtedy widzi, że dalej są dwie łyżeczki, ale cukru jest jednak mniej. Można tak robić nawet przez miesiąc. I efekty będą dużo trwalsze niż gdybyśmy z dnia na dzień odstawili cukier całkowicie, bo to tak jakby dziecku lalkę zabrać.
A propos dzieci – czy one mogą jeść słodycze? Często, nawet jeśli na co dzień unikamy cukru w diecie dziecka, dajemy mu słodycze "w nagrodę". Wspominała pani na blogu, że to nie jest dobry system.
Dzieci nie potrzebują cukru, potrzebują tylko węglowodanów złożonych. A nagrodą nie powinno być coś, co de facto niszczy im zdrowie i nawyki żywieniowe, które będzie chciało w przyszłości zmienić. Należy unikać słodzonych jogurcików, musów owocowych i wszelkich słodyczy. Oczywiście od czasu do czasu można je podać, ale w ramach "wyjątku" i "odmiany", a nie nagrody.
Jakich produktów czy składników powinniśmy zawsze bezwzględnie unikać?
Konserwantów! Światowa Organizacja Zdrowia jednoznacznie stwierdziła, że spożywanie ich w nadmiarze nie jest korzystne. Trzeba unikać m.in. przetworzonego mięsa, wędzonych produktów. I tego, o czym mówiłam wcześniej – tłuszczów utwardzonych i nadmiaru cukru. Poza tym trzeba zwracać uwagę na swój organizm, on sam nam daje znać, po czym się dobrze czujemy. To oczywiście nie znaczy, że należy jeść pizzę, jeśli po niej się dobrze czujemy - zdrowy rozsądek też jest jednak ważny.