Włoski Tyrol. Narty jak u mamy

Nasi rodacy, którzy jadą na narty do Włoch, do Południowego Tyrolu, na stokach bywają mile zaskoczeni. Włoski temperament i gościnność mieszają się z doskonałą austriacką organizacją.

Włoski Tyrol. Narty jak u mamy

06.11.2006 | aktual.: 25.06.2010 15:19

Nasi rodacy, którzy jadą na narty do Włoch, do Południowego Tyrolu, na stokach bywają mile zaskoczeni. Oto region, w którym włoski temperament i gościnność mieszają się z doskonałą austriacką organizacją i ciepłem tych dwóch kultur.

Dodatkowo zdziwić nas może fakt, że w obrębie regionu możemy bez kłopotów porozumiewać się zarówno po włosku, jak i po niemiecku, a jeżeli ktoś z turystów zna ladyński, to tu poczuje się jak w domu. Ale w wielu miejscach wystarczy nawet polski!

Nie tylko Sellaronda

Jedno jest pewne – nie spotkano jeszcze nikogo, kto po spędzeniu zimowych wakacji w Południowym Tyrolu, opowiadałby potem znajomym: „ale mina...”. Bo jeśli można wybierać z grubo ponad tysiąca kilometrów nartostrad, o pomyłce nie może być mowy. Tutejsze stacje narciarskie to wielki konglomerat ośrodków na wschód od autostrady od przełęczy Brenner aż za Bolzano. Ale zimowe kurorty w Południowym Tyrolu to nie tylko narciarskie kombinaty, „stacje z probówki”, jak się je często nazywa, lecz także urokliwe miasteczka, w których – w odróżnieniu od wielu francuskich stacji, jak choćby słynnych Trzech Dolin – mieszkają zarówno narciarze, jak i tubylcy. W żadnym momencie, w żadnej miejscowości turysta nie odniesie wrażenia, że miejsce spędzenia zimowych wakacji, jako żywo przypomina blokowisko, w którym mieszka w swoim mieście, z tą różnicą, że zamiast tramwaju przed blokiem przejeżdża wyciąg krzesełkowy.

To oczywiście niemożliwe, żeby cały ten tysiąc kilometrów tras pokonać w tydzień – a tyle najczęściej spędzają na nartach Polacy. Ale narciarze, którzy wybierają poszczególne stacje, jak Maso Corto czy te kameralne, jeszcze nieodkryte przez Polaków, jak Valli di Tures, czy ośrodki w dolinach Aurina lub Isarco nie będą narzekali ani na trasy, ani na widoki. Zwłaszcza jeśli udając się w kierunku Bolzano, zjadą z autostrady na lewo. Wylądują w Dolomitach, a przecież to najpiękniejsze góry Europy.

Znakiem firmowym Południowego Tyrolu jest słynna Sellaronda – narciarska karuzela wokół majestatycznego masywu Gruppo Sella, łącząca cztery przełęcze.
Wokół usadowiły się stacje narciarskie słynne z transmisji Pucharu Świata, takie jak Wolkenstein/Selva Gardena (uparcie nazywana przez komentatorów sportowych Val Gardena, choć to nazwa doliny, a nie miejscowości) z piekielnie trudną dla zjazdowców trasą Sassolungo i Alta Badia, gdzie na trasie Gran Risa, schodzącej z Piz de Ile do miejscowości La Villa, slalomowcy jadą jak po ścianach. Jest tu wreszcie Passo Pordoi, wąwóz przecinający Gruppo Sella. Przejechanie go to prawdziwe świadectwo umiejętności jeżdżenia na nartach.

Widelce w śniegu i łoże fakira

Ale wybierając się na narty do Południowego Tyrolu, nie musimy się decydować, czy będziemy jeździli na stacjach przy Selllarondzie, czy gdzie indziej. Większość ośrodków po wschodniej stronie autostrady do Bolzano obejmuje jeden karnet o nazwie Dolomiti Superski, ważny również w stacjach Trentino, połączonego administracyjnie z Południowym Tyrolem w jeden organizm.

Zanim dojedziemy do Sellarondy, znajdującej się na południowej granicy Południowego Tyrolu i Trentino, po drodze czeka nas mnóstwo innych, naprawdę świetnych stacji narciarskich. Tuż za granicą austriacką są trzy kameralne stacje: Bressanone, gdzie na kilku masywach mamy do dyspozycji blisko 80 kilometrów tras, przecudne widoki na doliny Val Pusteria i Val Isarco ze szczytu Gitsch (2512 metrów n.p.m.).

Szczyt to w tym wypadku nietrafne określenie – wierzchołek przypomina raczej półkulę niż szpic, ale za to doskonale widać z niego zarówno Alpy Zillertalskie, jak i pasmo L’Odle w Dolomitach. Również na nieodległym Kronplatz, górze bardzo przypomniającej Gitsch, można przeprowadzić podobne porównanie. Kronplatz, pokryta zawsze grubą śnieżną czapą łysa, okrągła góra, kontrastuje z postrzępionymi szczytami Dolomitów, od Tre Cime i Cristallo, majaczących na wschodzie niczym końce wbitych głęboko w śnieg trójzębnych widelców, poprzez Cianross, Tre Ditte i Piz da Peres na południu, przypominające trzy uniesione do góry palce i Sasso delle Nove oraz Sasso delle Croce na południowym zachodzie – wypisz, wymaluj zamkowe baszty osłaniające Marmoladę, królową Dolomitów. Nic dziwnego, że i z pozanarciarskich względów Kronplatz zdobył sobie wielką popularność wśród narciarzy: bajkowa sceneria i niezbyt wymagające stoki przyciągają przede wszystkim tych, którzy na narty wybierają się z małymi dziećmi.

Równie niezwykła sceneria otacza stacje narciarskie w Val Pusteria, tuż za granicą z Austrią. Od północnego wschodu majestatyczne pasmo Karawanków, a od południa liczne szpiczaste szczyty, przypominające łoże fakira. Stacje w Val Pusteria oferują łącznie nieco ponad 50 kilometrów tras, ale bonusem jest możliwość pojeżdżenia na nartach również w Silian, po austriackiej stronie Val Pusteria. Choć nie tylko: wygodną drogą z Bressanone aż do Dobbiaco przy granicy z Austrią można poruszać się po wszystkich tych ośrodkach i urządzić sobie niezapomniane ski safari – największy dystans to raptem 30 kilometrów.

Z Kronplatz można też odbić kilkanaście kilometrów na północ, do Valle Aurina. Tu tras narciarskich jest raptem 35 kilometrów, za to otaczających stację trzytysięczników – aż 80. Najpiękniejsze widoki rozciągają się z Speikboden (2350 m n.p.m.), urokliwego płaskowyżu, pełniącego najczęściej funkcję zimowej plaży, bo to miejsce upodobali sobie miłośnicy opalania się w pięknej scenerii.

Palmy w śniegu i Człowiek Lodu

Zjawiska wprost nieprawdopodobne spotkamy, jadąc na zachód od autostrady. Na przykład prawdziwe plażowe klimaty czekają nas w Merano, gdzie ze śniegu wyrastają palmy. Ta miejscowość położona w Alpach Oetztalskich to ewenement na alpejską skalę. Palmy można spotkać co prawda również w szwajcarskim Saas Fee, ale tam rosną one w donicach i wystawiane są na dzień koło jednego ze schronisk, a te w Merano są „prawdziwe” – uzdrowisko słynne jest bowiem z subtropikalnego klimatu.

W pobliskim Maso Corto atmosfera jest zupełnie inna – zamiast urokliwego kurortu, z licznymi restauracjami, tętniącego również życiem kulturalnym, trafimy na typową stację narciarską, gdzie spotkamy jednak zaciszną atmosferę, włoską pogodę ducha i austriacką organizację wypoczynku.

Nasi rodacy są tu szczególnie mile witani. Czekają na nich polskie napisy w hotelach, menu w rodzimym języku, polska rezydentka, polski kelner i przewodnik górski oraz instruktorzy mówiący po polsku. Ta stacja znana jest czytelnikom kolorowych magazynów – przez lata organizowany był tu Polski Tydzień, a w propagowaniu uroków Maso Corto brały udział gwiazdy polskiego filmu i estrady.

Ale największą atrakcją tej stacji, położonej częściowo na lodowcu Hochjoch (3258 m n.p.m.), który w lecie upodobały sobie na treningi narciarskie reprezentacje narodowe z całego świata, jest Oetzi, czyli najstarsza mumia świata – Człowiek Lodu.

Oetziego odnaleźli w 1991 roku turyści na granicznej przełęczy Val Senales, którzy natknęli się na nagie zwłoki, częściowo wystające z lodu.

Ciało zabrano do Innsbrucka i już pierwsze badania przyniosły sensacyjną wiadomość: odnaleziony w masywie Oetztaler mężczyzna przeleżał w lodzie ponad 5300 lat! To była sensacja na skalę światową. Nigdy do tej pory naukowcy nie znaleźli tak dobrze zachowanego ludzkiego ciała pochodzącego z epoki brązu. Od 1998 roku mumię można oglądać w Bolzano, w muzeum archeologicznym, a przy okazji warto zwiedzić wystawę poświęconą Otziemu i szczegółowo poznać historie jego odkrycia. Jeżeli komuś jeszcze nie wystarczy wrażeń, może się wybrać z Maso Corto do miejsca, w którym znaleziono słynną lodową mumię.

Kraina pysznego wina

Nie tylko dla Oetziego warto wyskoczyć na wycieczki do Bolzano (głównego miasta Południowego Tyrolu), lecz także na doskonałe włoskie wino, gdyż miasto znajduje się na początku Strada del Vino (Südtiroler Weinstrasse), która biegnie dalej na południe do granicy z Trydentem i jest szczególnie znana z Chardonnay.

Jedno z największych wydarzeń winiarskich odbywa się jednak w Merano. W listopadzie trwa tam Międzynarodowy Festiwal Wina i Kuchni, na którym prezentowanych jest dziewięćset gatunków win z całego świata – ściąga on rzesze miłośników tego trunku. Poczesne miejsce zajmują zawsze wina południowotyrolskie. Przez lata produkowano je jako tanie napoje, spożywane masowo do posiłków. Dzięki ambicjom miejscowych producentów, dostrzegających korzyści płynące z inwestycji w jakość szczepów winorośli, tamta produkcja jest już dawno przeszłością. Dzisiejszy Południowy Tyrol to najbardziej na północ wysunięty region winiarski we Włoszech – producent znanych w świecie i cieszących się najlepszą opinią win z upraw dojrzewających na wysokościach sięgających nawet tysiąca metrów nad poziom morza. Na ponad pięciu tysiącach hektarów upraw winorośli uprawiane są szczepy, takie jak Schiava, Lagrein i Gewürtztraminer, oraz inne cenne odmiany winorośli, sprowadzane z innych regionów. Od ponad stu lat w tutejszych winnicach powstają
wina, których pochodzenie jest certyfikowane i kontrolowane (DOC), oraz między innymi cuvée di Cabernet, Merlot i Pinot Nero.

Południowy Tyrol to również kraina zamków. Jest ich tu ponad czterysta, a jeden położony piękniej od drugiego. Nie można ominąć najczęściej odwiedzanego zamku Juval, przy wjeździe do Val Senales. Zabytek należy do słynnego himalaisty Reinholda Messnera, zdobywcy Korony Himalajów – wszystkich czternastu ośmiotysięczników, pierwszego, który wszedł na Mount Everest bez aparatury tlenowej. Podróżnik dwa lata odbudowywał zamek według własnych projektów. Teraz mieszka w nim ze swoją rodziną, a znaczną część obiektu udostępnił zwiedzającym. Zamek można zwiedzać jednak tylko wtedy, gdy nie ma w nim gospodarza.

_Tekst: Jarosław Kałucki Źródło: Poznaj Świat_

Więcej
•www.suedtirol.info
Informacja South Tyrol Information Pfarrplatz 11 I-39100 Bolzano, Włochy tel. +39 0471 999999 faks +39 0471 999900

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (0)