Wspaniała Katarzyna von Bora
Urodziła się w szlacheckiej, ale niezbyt zamożnej rodzinie. Zdesperowani rodzice z powodu kłopotów finansowych zdecydowali się oddać ją do zakonu. 16-letnia Katarzyna von Bora złożyła śluby w klasztorze cysterek w Nimbschen. W habicie przeżyła 8 lat. Uciekła z klasztoru, wraz z jedenastoma innymi zakonnicami, w 1523 roku. Był to czas, gdy w Niemczech coraz częściej mówiło się o potrzebie reformy Kościoła.
22.12.2015 | aktual.: 23.12.2015 20:24
Urodziła się w szlacheckiej, ale niezbyt zamożnej rodzinie. Zdesperowani rodzice z powodu kłopotów finansowych zdecydowali się oddać ją do zakonu. 16-letnia Katarzyna von Bora złożyła śluby w klasztorze cysterek w Nimbschen. W habicie przeżyła 8 lat. Uciekła z klasztoru, wraz z jedenastoma innymi zakonnicami, w 1523 roku. Był to czas, gdy w Niemczech coraz częściej mówiło się o potrzebie reformy Kościoła.
Dwa lata później poślubiła Marcina Lutra, przywódcę niemieckiej reformacji, który wcześniej opuścił zakon augustianów. Była z nim aż do jego śmierci, która nastąpiła 18 lutego 1546 roku. Katarzyna przeżyła męża o 6 lat. Zmarła 20 grudnia 1552 roku.
W trakcie ponad dwudziestoletniego małżeństwa, „Kasia”, jak pieszczotliwie zwykł ją nazywać jej słynny małżonek, dbała nie tylko o dom, męża i dzieci, ale też wspierała Lutra w jego reformatorskich przedsięwzięciach.
Przedsiębiorcza i rezolutna kobieta cieszyła się uznaniem mężczyzn, co w tamtych czasach nie było częste.
Dobra żona - męża korona
Katoliccy polemiści przedstawiali ją jako pełną wyuzdanego erotyzmu diablicę, a o nim mówili, że poddaje się cielesnym bezeceństwom inspirowanym przez nielegalną żonę, ale było to kłamstwo. On zajmował się przede wszystkim teologią (co nie przynosiło wielkich dochodów), ona zarządzała gospodarstwem w zaniedbanym Czarnym Klasztorze. Kazała wykopać nową studnię, doprowadziła do porządku zdziczały ogród, w którym obok warzyw i owoców hodowała kwiaty. Dzięki jej zapobiegliwości pojawiły się chlewy dla świń, umiała zadbać o przyodziewek swój i męża, który wciąż hołdował zwyczajom zakonnego abnegata.
Także Marcin Luter był pełen podziwu dla swojej żony. Już wkrótce po ślubie, w 1625 roku, w liście do przyjaciela Justusa Jonasa napisał; „Ona powozi, uprawia pole, pasie bydło, kupuje bydło, warzy piwo, a zabrała się jeszcze za czytanie Biblii, i obiecałem jej 50 guldenów, jeśli do Wielkanocy całą przeczyta! Zupełnie serio! Jest już przy piątej Księdze Mojżeszowej”.
Po kilku latach małżeństwa peany pod adresem małżonki były jeszcze większe: „Nie chciałbym oddać mojej Kasi za całą Francję ani za Wenecję; najpierw dlatego, że Bóg mi ją podarował i mnie ją oddał, po drugie dlatego, ponieważ jestem przeświadczony, że inne kobiety mają więcej wad niż moja Kasia (chociaż ona też niektóre posiada, lecz przewyższają je jej wielkie cnoty), po trzecie dlatego, iż ona strzeże wiary małżeńskiego stanu, to znaczy broni wierności i czci małżeńskiej. Tak powinna również każda kobieta myśleć o mężu” – napisał Luter w 1631 roku.
Idylicznego obrazu małżonki nie psuły w jego oczach nawet wymogi jakie krewka „Kasia” stawiała małżonkowi, żądając na przykład, by ścielił łóżka i prał pieluchy. W tych czasach były to zajęcia bardzo niemęskie.
On prał i studiował, ona budowała chlewnię
Marcin Luter prał pieluchy i studiował Biblię, ale w tym samym czasie jego małżonka kazała wykopać nową studnię przy ich domu, doprowadziła do porządku zdziczały ogród, w którym poza owocami i warzywami posadziła też kwiaty. Dzięki przedsiębiorczości „Kasi” pojawiły się także nowe chlewy dla świń. Żona Lutra umiała zadbać o ubrania swoje i męża, który, po wieloletnim pobycie w klasztorze, był, przykro to przyznać, wielkim abnegatem i bałaganiarzem. Wyższość „Kasi”, przynajmniej jeśli chodzi o życie codzienne, uznawał Luter w pełni. Przywódca reformacji stwierdził kiedyś publicznie, że „nawet gdyby mężczyźni mogli „rodzić dzieci, to świat bez kobiet i tak by zginął, bo znacznie lepiej od mężczyzn znają się one na ‘jałmużnie” i „oszczędzaniu””.
Zauroczony żoną Luter przeżywał jednak czasami chwile buntu. Swoim uczniom zwierzył się kiedyś po cichu: „Gdybym miał jeszcze raz znaleźć żonę, wówczas wykułbym z kamienia kobietę posłuszną.”
Był to jeden z niewielu wysoków małżonka. Po każdym z nich „Kasia” zaraz wracała na piedestał.
Zamiast spadku dostała rentę
Zachwytom Lutra trudno się dziwić. „Kasia” była jego prawdziwą podporą. Luter, oddany całkowicie kościelnej reformie, nie miał głowy do spraw codziennych. Bez zapobiegliwej małżonki najprawdopodobniej nie miałby nawet, co do garnka włożyć, zarabiał bowiem bardzo niewiele. To Katarzyna von Bora była ministrem finansów swego męża, wydzierżawiając pomieszczenia dawnego klasztoru, w którym mieszkali wraz z czwórką dzieci (dwójka zmarła w dzieciństwie).
Swój podziw dla żony wyraził Luter między innymi w testamencie, w którym uczynił ją główną spadkobierczynią majątku. Wola męża nie została jednak spełniona, gdyż byłą sprzeczna z obowiązującym wówczas prawem. Zamiast spadku Katarzyna otrzymała wdowią rentę od elektora saskiego, dawnego przyjaciela jej zmarłego męża. Ponieważ wypłata renty często się opóźniała, „Kasia”:, by związać koniec z końcem nadal wynajmowała dawne klasztorne pomieszczenia oraz gotowała dla najemców.
Witold Chrzanowski/(gabi)/WP Kobieta