"Wstydźcie się". Agnieszka Borowska tłumaczy się z pokoju do płaczu
Agnieszka Borowska jest dziś na ustach wielu osób. Jej słowa, jak twierdzi, zostały przeinaczone, a ona sama czuje się zaszczuta. Intencje miała zupełnie inne. Dziś zdobyła się na wyjątkowo intymne wyznanie o tym, jak sama straciła dziecko. "Jest nas wiele" – zapewnia.
03.02.2021 22:44
Cała sprawa rozpoczęła się, gdy Agnieszka Borowska, która jest rzeczniczką resortu Ziobry, przedstawiała na antenie TVN24 projekt stworzony przez polityków Solidarnej Polski, dotyczący wsparcia dla kobiet, które albo urodziły martwe dziecko, albo zmagają się ze świadomością, że ich płód obarczony jest nieodwracalnymi wadami.
To tam padły słowa o "pokoju, w którym można się wypłakać" po urodzeniu martwego płodu. I to wzbudziło powszechne oburzenie. Dziś rzeczniczka doprecyzowuje swoją wypowiedź, i zapewnia, że jej słowa zostały zmanipulowane.
Wyjaśnia, że ten specjalny pokój, to tylko niewielka część większego planu, który ma na celu wsparcie kobiet. Dla podkreślenia prawdziwości intencji oraz poparcia projektu, Borowska zdecydowała się na bardzo intymne wyznanie.
W nagraniu, które pojawiło się na TT wyznała, że sama również doświadczyła straty dziecka i wie, jak trudne jest to doświadczenie. Zdaje sobie także sprawę, jakiej opieki potrzebuje wówczas pogrążona w rozpaczy kobieta. Miejsca do pobycia w samotności, opieki psychologa, wsparcia medycznego, prawo do informacji o swoim stanie zdrowia czy miejsca w hospicjum, gdzie można pożegnać dziecko.
W nagraniu na TT powiedziała także: "Wszelkie próby ośmieszania miłości do życia narodzonego, są złośliwą walką polityczną. Wstydźcie się".
Solidarna Polska zapowiedziała, że po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który zakazał aborcji ze względu na ciężkie i nieodwracalne wady płodu, przygotowała projekt ustawy o hospicjach perinatalnych. Ma to być forma wsparcia dla rodziców, którzy spodziewają się dziecka z wadą śmiertelną.
Pojawiło się wiele komentarzy, że partia rządząca powinna najpierw zastanowić się, jak pomóc kobietom zmuszonym do rodzenia martwych płodów, a nie ustanawiać prawo, nie dając żadnych rozwiązań. Dziś na takie gesty ze strony władzy jest już trochę za późno.
- Coś się chyba rządzącym pomyliło. Konkretnie kolejność, bo najpierw trzeba było wszystkie te pomoce dla kobiet w dramatycznej sytuacji załatwić, a potem dopiero zmuszać je do rodzenia - mówi Onetowi Krystyna Kacpura, szefowa Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny (dalej Fedora-red.).