Wszyscy obwiniają matkę za tragedię w Darłówku. Tak jest najłatwiej
Mama dzieci potopionych w Darłówku była z nimi sama na plaży. Sama z czwórką dzieci. W zeszłym roku w Łebie widziałam matkę, która najstarsze (na oko czteroletnie dziecko) prowadziła na smyczy. Młodsze niosła na ręku, jeszcze młodsze było w wózku.
Byłam wówczas ciężarną mamą jedynaczki. Oburzoną mamą, która pół wyjazdu wiedziała, co myśleć o tym obrazku. Był to dla mnie skandal, szok i obraza człowieczeństwa. Rok później, gdy Zojka ma trzy lata, Florek już prawie chodzi i gdy przeraża mnie każde zostanie sam na sam z nimi, bo jedno chce wyskoczyć przez okno, a drugie w tym czasie dławi się własną dłonią, wiem jaka byłam bezczelna oceniając tę kobietę. Ona na tamtą chwilę i swoje możliwości, a w zasadzie ich brak, zapewniła wszystkim swoim dzieciom maksimum bezpieczeństwa, które dwie, samotne ręce matki są w stanie zapewnić gromadzie potmostwa.
Wtedy o dziwo nie zastanowiło mnie, gdzie jest ojciec dziecka, czy potrafi liczyć do trzech i czy wie, jaką akrobacją jest przewinięcie w miejscu publicznym najmłodszego, gdy starsze wyje z głodu, a najstarsze ciągnie podotykać konika, bo kocha koniki. Bezpieczeństwem również tłumaczyła sie matka z Lipna, o której w 2014 roku dowiedzieliśmy się dzięki temu, że przywiązała 2,5-letnią Weronikę do futryny drzwi i wraz z trójką jej rodzeństwa poszła po pieluchy i mleko dla najmłodszego dziecka. Nie miała więcej rąk i dlatego tylko tak potrafiła zapewnić bezpieczeństwo córce w tym momencie.
Nie. Dzieci nie powinny być prowadzone na smyczy, a tym bardziej przywiązywane do futryny. Ale nie powinny również zostawać tłumnie pod opieką jednej, przemęczonej i pozostawionej samej w starciu z żywiołem jakim są dzieci osoby.
Dzieci mają prawo do podejmowania swoich wszystkich prób samodzielności, w tym wchodzenia na parapety, połykania własnej dłoni, czy nauki pływania. Mają też prawo do bycia powstrzymanym przed zrobieniem sobie krzywdy podczas tych eksperymentów. I to nie jest tylko kamyczek w stronę ojców. To kamyczek do ogródka wszystkich nas. Sióstr, szwagierek, dziadków, wujków, ale również sędziów i prokuratorów, którzy zakładamy, że dzieci są obowiązkiem tylko matek. Troska o nie jest obowiązkiem nas wszystkich - całej zbiorowości, której aktywność dziś bardzo często ogranicza się tylko do krytykowania matek i oceniania wypadków po ich fakcie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zobacz także: Dominika Gwit-Dunaszewska mężu, hejcie i otyłości